[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Och, Libby, bardzo ci dziękuję, ale po co się fatygowałaś! - zawołała. -
Przecież jesteś naszym gościem.
- Ale to było wasze święto - zaprotestowała, nalewając wody do zlewu. -
Więc ktoś powinien za ciebie pozmywać.
- Nawet bym nie zauważyła, że sprzątam - odparła starsza pani. -
Wychowałam tyle dzieci, że przyzwyczaiłam się do sprzątania. Muszę
natychmiast napić się herbaty. A ty?
- Proszę. - Libby wciągnęła żółte gumowe rękawice i zaczęła myć
kieliszki. - Przepraszam, że wczoraj tak wcześnie się położyłam - dodała. -
Byłam bardzo zmęczona podróżą. Poczuła na sobie ciepłe spojrzenie
piwnych oczu.
- Nathan mówił, że bolała cię głowa. Czy teraz już lepiej ?
- Dużo lepiej - odparła. - Dziękuję.
Starsza pani zaparzyła herbatę i przygotowała tacę.
- Zostaw to zmywanie - rzekła stanowczo. - Ranek jest taki piękny.
Chodzmy na dwór. Alistair mówi, że jesteś zapaloną ogrodniczką.
Potrzebuję twojej rady.
Ogród był jednak tak zadbany, że jego właścicielka najwidoczniej nie
potrzebowała żadnych rad, przeszły się więc tylko po nim. Gospodyni
mówiła wyłącznie o swoich dzieciach, a zwłaszcza o Alistairze i Nathanie,
co strasznie krępowało Libby. Nagle starsza pani spytała:
- Zauważyłaś, jak Nathan się różni od rodzeństwa?
- Inni mają jasne włosy. Tak jak ty i Kenneth.
RS
102
- Wdał się w ojca - ciągnęła kobieta. Wyjaśniła, że jej pierwszy mąż zmarł,
gdy Nathan był mały. - Zostawiłam ich obu tylko na godzinę - dodała. -
Dostał zawału. Kiedy wróciłam do domu, właśnie go zabierała karetka.
Zamrugała oczami, a Libby lekko dotknęła jej dłoni.
- Nie musimy o tym rozmawiać - powiedziała.
- Czemu nie? - z nerwowym uśmiechem spytała starsza pani. - Nathan od
małego był poważny. Zostawiłam go raptem na godzinę, a on tak zdążył
przez ten czas dojrzeć, jakby minęło dziesięć lat. Wpadłam w histerię,
wrzeszczałam, płakałam, a on zachował zupełny spokój. Sam zadzwonił po
pogotowie, a miał wtedy niecałe siedem lat. Nigdy potem nie wspomniał o
tamtym dniu, ale kiedy postanowił studiować medycynę, wiedziałam
dlaczego. Potem znów wyszłam za mąż. Niecałe pół roku pózniej. Kenneth
był przyjacielem mojego męża. On też owdowiał i został sam z dwojgiem
maleńkich dzieci, więc małżeństwo dla nas obojga było sensownym
rozwiązaniem.
Uśmiechnęła się, widząc stropioną minę Libby.
- Ależ tak, w pewien sposób go kochałam - zapewniła ją. - A potem
urodził nam się Peter, Lucy, Alistair i bliznięta, więc z tej miłości z czasem
wyrosło to drogocenne uczucie, które nas teraz łączy.
- A jak Nathan odniósł się do nowej rodziny? - spytała Libby, głęboko
współczując temu dziecku, którym niegdyś był.
Doszły do miejsca, w którym rosły róże. Kwiaty były dopiero w pąkach,
ale niedługo miały się rozwinąć. Obie kobiety usiadły na drewnianej ławce
wśród krzewów.
- Wspaniale potrafił nawiązać z nimi kontakt - zaczęła starsza. - Dzieci
Kennetha od początku uwielbiały przybranego brata, a młodsze do dziś
patrzą w niego jak w obraz. Zresztą, sama wczoraj widziałaś. A on zawsze
się nimi opiekował, choć czasem pewnie byłby wolał poświęcić ten czas
przyjaciołom albo studiom. Nathan jest odpowiedzialny, w głębi duszy
wszystkim się przejmuje. Zapracowuje się, a ja się o niego martwię. Jest taki
podobny do ojca.
- Boisz się, że też dostanie zawału? - spytała Libby.
- Jest znacznie zdrowszy. Jego ojciec miał nerwową pracę, a w dodatku
był niewysportowany, otyły i dużo palił. Nathan zawsze był bardzo sprawny.
Biega, gra w squasha, nigdy nie palił. Bardziej niepokoję się o jego zdrowie
emocjonalne. Chciałabym, żeby był szczęśliwy Należy mu się to.
RS
103
Libby odetchnęła z ulgą, usłyszawszy, że Nathan nie ma kłopotów z
sercem, ale przy dalszych słowach zesztywniała.
- Ze wszystkich dzieci najbliższy jest mu chyba Alistair - oznajmiła starsza
pani. - I tutaj zaczyna się twoja rola. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl