[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, włokieć. Odrzwi. To nic takiego. - Wiedział, że
odpowiada jakidiota, aleniebył wstanie prowadzić rozmo-
wy. - Aty?
- Onicsię nieuderzyłam, jeśli otoci chodzi.
- Alenieczujeszsię dobrze.
- Czyniemoglibyśmypoprostuwrócić dodomu?
- Czemu? - Strach nie pozwolił mu na posłuszeństwo.
- %7łebyś mogła wbiec do swego pokoju i odgrodzić się ode
mnie zamkniętymi na klucz drzwiami?
- Aczego się spodziewasz?! - krzyknęła ze złością. - Po
tym, comi powiedziałeś?
- Wolałabyś, żebymskłamał?- spytał chłodnoWorth.
- Wolałabymnigdycię niespotkać!
Worth w końcu poddał się kłębiącym się w nim uczuciom.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
123
Odpiął najpierwswój pas, potemjej i chwycił Rockyza ra-
miona.
Z początku chciał tylko nią potrząsnąć, przemówić jej do
rozumu, sprawić, bycomęła tesłowa. Nieobchodziłogo, żena
niezasłużył. Chciał jewymazać. Jednakkiedyjej dotknął, uwol-
nił wsobiewszystkietakdługotłumionewspomnienia i uczucia.
Niemiał się gdzieukryć, musiał się impoddać.
- Aniech cię diabli - jęknął, biorąc Rocky wobjęcia. -
Aniechcię.
Zpoczątku nie mógł znalezć jej ust, ale kiedy wreszcie je
napotkał, miał wrażenie, jakby zamknął się jakiś elektryczny
obwód. Zadrżał i zesztywniał.
- Worth, przecież nie tegochcesz - szepnęła Rocky, pró-
bując się wyswobodzić.
- Ależ tak. Tojest to, czegochcemyoboje, tylkojesteśmy
zbyt uparci, bysię dotegoprzyznać. Pocałuj mnie, Rocky
- Niemogę pozwolić, żebyś...
- Pocałuj mnie.
Wcisnął ją wfotel i miażdżył ustami jej wargi. Nie był
delikatny, ale i ona nie była, próbując uniknąć jego ataku.
Przez moment walczyli ze sobą, aż wkońcu Worthzamknął
jej nogi wpułapce swoich ud, a ręce uwięził między ich fa-
lującymi piersiami.
- Nie walcz ze mną - jęknął, nie przestając jej całować.
- Nie, Rocky, nie. - Kiedyzauważył, żegosłucha, pocałował
ją wpoliczek. - Pomóż mi.
Wnikłym świetle padającymz deski rozdzielczej czekał,
byotworzyła oczy. Kiedywkońcuspotkałysię ichspojrzenia,
oboje wiedzieli, że nie mają szans. Z ust Rocky wyrwał się
cichyjęk. Chwyciła go za klapy marynarki i przyciągnęła do
siebie. Worthprzywarł wargami dojej ust.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
124
Gdzieś w podświadomości wiedział, iż zle robi, że wyko-
rzystuje chwilę słabości. Ale czyjej?
- Takdawno już nie byliśmy razem- szepnął. - Chcę na
ciebie patrzeć, dotykać cię.
- Worth, tojest...
- Tak, wiem. - Miała rację, to było szaleństwo. - Ale
musimy. Tutaj. Teraz.
Zsunął suknię z jej ramion, a potemgorącymi pocałunka-
mi chronił ją przedwilgotnymchłodem wieczoru.
Rocky odchyliła głowę i poddała się wszystkiemu, comógł
jej dać i wziąć.
Wkońcu posadził ją na sobie i wszedł wnią tak głęboko,
jaktylkobyła wstanie goprzyjąć.
Była taka gorąca, wilgotna, ciasna. Jęknął i przyciągnął ją
mocnodo siebie.
Gotówbył przysiąc, że czuje każdą komórkę swojegoi jej
ciała. Przytuliwszytwarz dojej piersi, wprowadził ichoboje
wjedenrytm.
Krótkie paznokcie Rocky wpijały się wjegoszyję i plecy,
bicie jej serca, które czuł podwargami, mówiłomu więcej niż
słowa. Jemujednaksłowa byłypotrzebne- szeptał jej doucha
tajemnicze, cudowne, dziwne rzeczy, których nigdy nie mówił
nikomu.
Ale też i ona nie była poprostukimkolwiek. Była kobietą,
która zburzyła wszystkiejegoobronnebarieryi zanurzyła się
wniego głębiej, niż on był teraz zanurzony wniej. Choćby
nie wiemjak się starał o Rocky nie myśleć, jej imię słychać
byłowkażdymuderzeniu jegoserca.
Siedzieli pózniej wkokonie ciemności, przytuleni, ale po-
grążeni każde wswoichmyślach.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
125
Rocky wiedziała, że głupio zrobiła, poddając się nastrojowi
chwili. Była pewna, że jej pózniejsze cierpienie stanie się
jeszcze większe.
- Niebędęcię przepraszał - rzekł wkońcucichoWorth.
- Nie musisz. Najbardziej wtobie cenię to, że nigdymnie
nie oszukujesz.
- Niemówtak- szepnął. -I takjest mi ciężko.
Dlaczego? Ciekawe.
- Czemu tak się zachowujesz? Dlaczego takbardzowal-
czysz z tym, cojest międzynami?
- Bosama sobieniewierzę.
Próbowała wysunąć się z jego objęć, ale jej nie po-
zwolił.
- Zaczekaj. Posłuchaj mnieprzezchwilę.
Rocky zamknęła oczy, żałując, że wogóle poruszyła ten
temat. Czegosię spodziewała?
- Boję się uwierzyć wto, cojest międzynami, Rocky. To,
codzieje się z nami, kiedysię kochamy, jest czymś więcej niż
chwilowymzauroczeniem.
- Boiszsię, żebędzieszcierpiał.
- Nie będę cierpiał - odparł z przekonaniem. Potemprzez
jegotwarz przemknął spazmbólu. - Niemogę jednakpozwo-
lić ci odejść. Jesteś moja. Rozumiesz? Moja.
Kiedyprzyciągnął ją mocnodosiebie, zadrżała. Dlaczego?
Ze strachu czy namiętności? Czy po tym, co jej powiedział,
nie ma już nadziei? Akto nie boi się cierpienia? Z czasem,
dzięki cierpliwości i... miłości, nawet strachmożna przezwy-
ciężyć.
Czysię na toodważy? Czybędziewstaniezostać i udo-
wodnić Worthowi swą miłość, aż i on zdecyduje się zdjąć
z siebie ochronnypancerz?
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
126
- Wracajmy do domu - szepnął Worth, muskając jej szyję
-Znowucię pragnę. Wracajmydodomu, byznówsię kochać.
- Tak- odparładrżącymgłosemRocky.
Gdzieś wgłębi duszysłyszałacichutkieostrzeżenie. Była
zbyt oszołomiona miłością, by chcieć słuchać.
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
127
ROZDZIAA DZIEWITY
Rocky oczywiście spodziewała się, że czas egzaminównie
będzie dla niej łatwy, a niepokoje związane z jej stosunkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl