[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oprócz mojej siostry. Nagadała Merrie okropnych łgarstw o tym, jak
się... o twoim życiu towarzyskim. - Odwrócił wzrok, widomy znak, że
i jego Rachel poczęstowała tymi rewelacjami.
- Dziwi mnie, że nie zabraniałeś jej przyjaznić się ze mną.
69
RS
- Zrobiłem to, ale nie posłuchała. Przestałem naciskać, gdy
zorientowałem się, że Rachel kłamała... - Wiedziała, do czego
nawiązuje, i poczuła się niezręcznie. Przypomniał sobie, jaką
nowicjuszką była w jego ramionach. On zaś mówił dalej: - Copper
nigdy nie rozmawia o swoich pacjentach, ale jesteśmy nie tylko
kuzynami, również przyjaciółmi, a ja czułem się odpowiedzialny za
ciebie po śmierci twojego ojca. Copper uznał, że powinienem znać
prawdÄ™ o twoim domu rodzinnym na wypadek, gdyby Rachel tu
wróciła i próbowała narobić kłopotów. Nie wiedział,że już miałem
sporo wiadomości od prywatnego detektywa, którego wynająłem. - Z
wielkiego wstydu i zażenowania nie mogła na niego patrzeć. - Z nikim
o tym nie rozmawiałaś, prawda?
- Nawet z twojÄ… siostrÄ….
- Merrie jest bardziej spostrzegawcza, niż myślisz. Wiedziała,
dlaczego zakrywałaś nogi, gdy byłaś w szkole. Nie chciałaś, aby ktoś
zauważył siniaki.
Zagryzła wargę, popatrzyła na niego. Merrie mówiła jej, jak
ojciec go karał za to, że nie chciał zostać piłkarzem.
- Ty też przeszedłeś swoje, prawda? - spytała cicho. Zawahał się,
ściągnął ciemne brwi.
- Tak. Nigdy o tym z nikim nie rozmawiałem oprócz mojej
rodziny. Te wspomnienia bolÄ… nawet teraz... - Delikatnie musnÄ…Å‚
palcem jej szyję, co sprawiło, że serce zabiło jej szybciej. - Nikt nie
będzie bić moich dzieci.
- Moich też. Uśmiechnął się do niej.
70
RS
- I ty, i ja, zostaliśmy napiętnowani w dzieciństwie. Szkoda, że
nie można wybrać sobie rodziny.
Poszukała wzrokiem jego oczu.
- Jeśli Rachel wplącze się w jakiś publiczny skandal, jej kariera
legnie w gruzach. Może też trafić do więzienia za handel narkotykami.
Nie wiem, co ona zrobi, gdy przyjdzie jej się z tym zmierzyć. Nie jest
zbyt mocna psychicznie...
- Sami wybieramy swój los i ponosimy konsekwencje własnych
wyborów. - Wsunął dłoń pod jej jedwabiste włosy. -Ale dość już o
tym. - Delikatnie przytulił twarz Ivy do swojej. - Nie bój się -
wyszeptał, drażniąc ustami jej usta. - Są pewne rzeczy, których nie da
się zrobić w takim samochodzie...
Znów ogarnęło ją pożądanie, podobne do tego, które poczuła,
gdy po raz pierwszy przytulił ją i pocałował, ale o wiele
gwałtowniejsze. Przez te lata stała się odważniejsza i bardziej głodna
pieszczot. Zarzuciła mu ramiona na szyję. Zawahał się, ale tylko na
ułamek sekundy. Wziął ją w ramiona, posadził sobie na kolanach i
zaczął całować mocniej i bardziej natarczywie.
Poczuła jego ciepłą rękę pod dekoltem sukni. Westchnęła
gwałtownie.
Uniósł głowę i z pełnym uczucia rozbawieniem popatrzył prosto
w jej szeroko otwarte, zdumione oczy.
- Wyobraz sobie, że eksplorujesz jakiś nowy ląd... - zażartował. -
Masz wiele do nadrobienia...
- A ty oferujesz mi swoje usługi jako przewodnik?
- Właśnie. - Pochylił się do jej ust. - Tak długo na to czekałem...
71
RS
Przywarła do niego i poddała się słodyczy.
ROZDZIAA SZÓSTY
W chwili gdy Ivy zobaczyła gwiazdy, gdzieś w dżungli
rozkoszy, którą eksplorowała, rozległ się pomruk groznego
drapieżnika.
Stuart musiał go również usłyszeć, ponieważ spojrzał we
wsteczne lusterko i zmarszczył brwi.
- Nie wierzę! - wyrzucił z siebie.
Podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła z tyłu na drodze
niebieskie migające światła zbliżające się z niebezpieczną prędkością.
- Hayes! - Stuart zaklął, a Ivy się zaczerwieniła.
Biały samochód szeryfa Jacobsville przejechał obok nich, potem
zawrócił i stanął tak, że Hayes i Stuart mogli patrzeć na siebie przez
otwarte okna. Gdy szeryf zawracał, Ivy zdążyła ześlizgnąć się
dyskretnie z kolan Stuarta na siedzenie pasażera; wygładziła ubranie i
włosy. Dzięki Bogu, że było ciemno i Hayes nie mógł zobaczyć
śladów namiętności na jej ustach.
- Czy nie zapuściłeś się zbyt daleko? - spytał Stuart. - To moja
ziemia.
- Zcigaliśmy transport narkotyków z trzema uzbrojonymi
mężczyznami - powiedział Hayes. - Dwóch mamy, ale trzeci uciekł.
Ma pistolet maszynowy.
- A niech to! - krzyknÄ…Å‚ Stuart.
72
RS
- Pewnie nie przywykł do jaguarów - stwierdził kwaśno - ale
mógł go ukraść. Musiałem sprawdzić. - Skrzywił się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]