[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opadając na ramiona bujną kaskadą orzechowej barwy.
Lśniły złociście w blasku metalowych kinkietów.
- Odrobinę wyzywająca... prawdziwa Włoszka -
stwierdziła po namyśle i uśmiechnęła się lekko.
Usłyszała pukanie do wewnętrznych drzwi łączących
sypialnie i znieruchomiała wystraszona. Pospiesznie
upięła włosy na czubku głowy i narzuciła na ramiona
obszerny rozpinany sweter. Zerknęła ukradkiem na
swoje odbicie i spłonęła rumieńcem. Przez chwilę
kokieteria toczyła nierówną walkę ze skromnością;
potem kilka falujących kosmyków otoczyło ładną twarz
Sophii.
Podbiegła do drzwi, otworzyła je i znieruchomiała z
dłonią na klamce. Rozzano prezentował się znakomicie
w kremowej koszuli i szerokich, lnianych spodniach.
Uświadomiła sobie, \e to nie jest mę\czyzna dla niej, i
smutna odeszła w głąb pokoju. Była zakłopotana,
poniewa\ bała się pomyśleć, jak się dla nich skończy
pobyt w tym hotelu. Za pózno na takie rozterki,
tłumaczyła sobie. Czekał ją wieczór w towarzystwie
wyjątkowo przystojnego księcia.
- Wyglądasz prześlicznie.
- Dzięki - odparła, unosząc ramiona, \eby poprawić
spinki wsunięte niedbale we włosy. Usłyszała głębokie
westchnienie i domyśliła się, \e Rozzano jest
zirytowany. Kobiety, z którymi się zwykle spotykał, na
pewno wyglądały nienagannie, kiedy po nie przychodził.
- Masz wszystko, czego ci potrzeba? Przytaknęła bez
słowa, chocia\ zdawała sobie sprawę, \e wiele jej \yczeń
nigdy się nie spełni. Marzyła o niezwykłej urodzie.
Zmieniłaby tak\e figurę, poniewa\ chętnie stałaby się
niewysoką, filigranową kobietką o du\ych piwnych
oczach. Powinna się odmłodzić: jako dwudziestoletnia
absolwentka renomowanej szwajcarskiej pensji dla
dziewcząt z wy\szych sfer miałaby u mę\czyzny takiego
jak Rozzano znacznie większe szanse. Sprawiłaby sobie
wąską, obcisłą sukienkę z du\ym dekoltem.
Uśmiechnięta wyobra\ała sobie odmienioną Sophię, ale
wrodzone poczucie humoru sprawiło, \e machnęła ręką
na te rojenia i śmiało odpowiedziała:
- W szafce jest kilkadziesiąt miękkich ręczników, dwa
obszerne szlafroki, tyle \elu do kąpieli, \e wystarczyłoby
dla wszystkich mieszkańców hotelu, kilka zestawów do
czyszczenia butów oraz podręczny igielnik. Jak widzisz,
niczego mi nie brakuje. Widziałam tu nawet klucz
francuski. - Z zainteresowaniem słuchał wyliczanki, a
potem wybuchnął śmiechem. Sophia wtórowała mu
przez chwilę, a potem nieco spowa\niała. - Wiele dla
mnie zrobiłeś. Jestem ci bardzo wdzięczna za
cierpliwość i czas, który mi poświęcasz.
- Cała przyjemność po mojej stronie - zapewnił z
radosnym błyskiem w oku. - Lubię przebywać w twoim
towarzystwie. - Uśmiechnął się szeroko, pokazując białe
zęby. - W samą porę się tu schroniliśmy. Dyrektor hotelu
powiedział, \e w holu zaroiło się od dziennikarzy i
fotografów.
- W takim razie... jak wyjdziemy? - spytała zbita z
tropu.
- Utknęliśmy tu na dobre - mruknął i usiadł wygodnie w
fotelu.
- Chyba \artujesz! - obruszyła się natychmiast. - Chcesz
powiedzieć, \e mamy tkwić w tym pokoju jak szczury w
pułapce?
- Trzeba się pogodzić z losem - odparł cicho i dodał z
chytrym uśmiechem: - Jeśli zaczniemy się nudzić.
Kluczem francuskim odkręcimy kratkę szybu
wentylacyjnego i uciekniemy natrętom.
- To nie jest śmieszne - stwierdziła, obrzucając go
karcącym spojrzeniem. - Przywykłam do długich
spacerów. Chcę stąd wyjść i zaczerpnąć świe\ego
powietrza! Nic mogę całymi dniami przesiadywać w
zamkniętym pokoju tylko dlatego, \e banda reporterów
węszy w poszukiwaniu sensacji. To się nie mieści w
głowie! - marudziła płaczliwym głosem. - Muszę stąd
wyjść! Nie zale\y mi na tytułach i majątku. Wracam do
domu!
- Ju\ widzę nagłówki w kolorowych tygodnikach:
Hrabianka odrzuca swoje dziedzictwo", Bosonoga
contessa woli klepać biedę w Dorset". Jesteś teraz wa\ną
osobistością i nie mo\esz tego zmienić. To przykre, ale
pomyśl o dziadku.
- Masz rację - odparła z westchnieniem. - Nie mogę go
zawieść. Czy znajdziemy wyjście z tej paskudnej
sytuacji?
Usłyszeli pukanie do drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]