[ Pobierz całość w formacie PDF ]

napisał artykuł:  Przyczynek do działalności diabła Kuwasy .
 Tak. Ja.
 No właśnie!  uradował się.  Pisał pan, \e pora skończyć z praktykami
znachora. Po pańskim artykule zaczęliśmy szukać w terenie znachora Kuwasika.
I bylibyśmy go najpewniej capnęli.
 A jeśli Bachura zdecydował się zamordować Kuwasika dlatego, \e był ju\ on
przez nas poszukiwany? Bał się, \e w przypadku, gdy go capniemy, zdradzi
przed nami tak\e sprawę kradzie\y klejnotów?  zastanawiał się śledczy.
Pod oknami zatrąbił samochód. Po chwili, w otoczeniu dwóch milicjantów,
chorą\ego i komendanta, mknęliśmy przez noc otwartym  Willisem Na
kolanach moich spoczywała skrzyneczka relikwiarza, a przy boku miałem Babie
Lato.
ZAKOCCZENIE
Opuszczaliśmy Uroczysko w czwórkę, Nietajenko, Nemsta, Babie Lato i ja,
malutką, blaszana  Ifą . Narkuski odjechał ju\ wcześniej w szoferce cię\arówki,
na której uło\ono deski naszego baraku, a na deskach usiedli przytuleni do
siebie: Joasia i Dryblas z owiązaną banda\em głową oraz czterech  smarkaczy .
Na platformie cię\arówki starannie owinięte w płachtę brezentową jechały
równie\ skrzynki z zawartością ksią\ęcego grobowca, broń z podziemia i
stauroteka.
W Opornej u Justa wypiliśmy w czwórkę  strzemiennego .
Było mi radośnie i smutno. Sam nie wiem, jak mi było. Podpiwszy sobie zacząłem
dra\nić Justa.
 Zdechł twój Kuwasa, zdechł, kochany Juście. Na górze Czartorii niejaki
Bachura, handlarz dewocjonaliami, zabił go uderzeniem no\a w plecy. Ot, i w
ten sposób skończył swój niecny \ywot bagienny diabeł Kuwasa. A jego skarby i
klejnoty pojechały do miasta cię\arowym samochodem. Szkodnik był z Kuwasy
okropny, to ci przyznaję. Narobił nam kłopotów i trosk. Osobiście mam do niego
tylko jedną pretensję. Dlaczego mi rozbił kłódkę przy grobowcu
Regierungsratha? Teraz mu jednak przebaczam. Bo zdechł i nie ma go ju\
między nami... Jak powiada Szekspir: Reszta jest milczeniem...
 Błagam cię, nie mów wierszy  prosił Nemsta.
Just uśmiecha się dobrotliwie. Domyśla się, \e \artuję. Zaprzecza mi więc bez
zwykłej w takich razach gwałtowności:
 Słyszane to rzeczy, \eby ktoś diabła zabił no\em? Zwykłym rzezniczym no\em?
I to kto? Bachura? Kuwasika, znachora zabił, a nie diabła Kuwasę. Diabeł jest!
Jest, panowie kochani. Tylko, \e na co dzień go nie widać. Nocami łazi. W
wietrzne noce, w zawieruchy, w burze...
W milczeniu dopijam wino z kubka.
 A mo\e Kuwasika zabił nie Bachura, tylko diabeł Kuwasa, braciaszkowie mili?
 śpiewnie powiada Nietajenko.
Oczy Justa rozbłyskują szczęściem. Rozgląda się po naszych twarzach
promieniejący radością i z niepokojem szuka w nas zaprzeczenia słów
Nietajenki. Lecz my zgodnie kiwamy głowami. Wówczas Just szczęśliwy, jakby
go kto skarbami diabła obdarzył, biegnie po nowy baniaczek z porzeczkowym
winem. I dolewa, ciągle dolewa wina do naszych kubków.
Rozmyślam:
...Gdy na wysepce Uroczyska trawą zarośnie ślad po naszym baraku, gdy na
przyszły rok latem za\ółci się miodownikiem, wtedy znowu wychyli się z bagien
złośliwy diabeł Kuwasa. Będzie tak jak dawniej pijanych wciągał w błoto
moczarów, a niekiedy straszył babki po wsiach, będzie pohukiwał głosem
puszczyka i kwilił jak kaczka na bagnach. Wypłynie Kuwasa z bagien i
moczarów ubo\szy o trochę skarbów w kurhanie i święty relikwiarz z kolegiaty.
Ale wzbogacony o nową wspaniałą legendę. Kościelny Just, doglądając pszczół w
sadzie i sycąc swe porzeczkowe wino, będzie rzadkim przyjezdnym wypo\yczał
klucz do kolegiaty. A gdy zacznie opowiadać, to ju\ nie tylko o dziwacznej
przygodzie Regierungsratha jego królewskiej mości króla pruskiego, ale i o
naukowcach, którzy przyjechali na wysepkę Uroczyska, aby wykopać skarby
diabelskie. Będzie w tej nowej legendzie mowa o figlach, które im diabeł płatał
nie chcąc dopuścić do zabrania skarbów, o podpalonej wierzbie, o podrzuconej
czaszce, o ukradzionych narzędziach, o srebrnych przedmiotach w mogile
księcia, o krzywym uśmiechu kanonika Leonarda i o klejnotach bezcennej
stauroteki. A legendę zakończy Just zapewne historią o znachorze Kuwasiku,
który zrabowawszy nam relikwiarz umknął w nocy na Czartorię, a tam odebrał
mu ją diabeł Kuwasa, aby nam zwrócić, bo... nas pokochał. Za to, \e i myśmy go
pokochali. Takim, jakim był naprawdę  figlarzem, okrutnym, złośliwym
figlarzem.
I mo\e za kilka lat słuchacze tych bajd pobła\liwie pokiwają głowami nie
wierząc ani jednemu słowu Justa. A przecie\ będzie w tej legendzie tyle prawdy.
Tyle prawdy...
I wiem jeszcze, \e niejeden raz zapragnę tu powrócić. Gdy którejś nocy będę
pisał w swym pokoju pochylony nad maszyną i przez otwarte okno wraz z
parnym powietrzem wpadnie do mnie szara ćma, krą\ąc i wirując wokół lampy
 wówczas zatęsknię za nocami Uroczyska. Zatęsknię za rozgrzaną od upału
wysepką, za chłodnym wnętrzem romańskiej kolegiaty, za winem Justa, za
legendami o diable Kuwasie...
 Jedzmy ju\! Bo zacznie mówić wiersze. Widzę to po jego oczach  wskazał na
mnie Nemsta
Nietajenko skończył poufną gadkę z \oną Justa.
Westchnął:
 Postanowiłem napisać artykuł do  Hodowcy Drobiu . A dziwną kurę
pozostawiam Justom.
 Dziwną?
 Dwadzieścia jeden dni posiedziała na jajkach, a kiedy rozbiłem jedno z nich,
okazało się, \e były świe\e, jakby dopiero co zniesione.
 Ciekawe. Bardzo ciekawe  mruknąłem.
Spojrzeliśmy na siebie z Nemstą. Było nam wstyd. Nemsta czym prędzej podszedł
do swego auta i zapuścił motor, a ja dopiłem Justowego Wina.
Jak to się jednak wszystko ciekawie zło\yło?  zastanawiałem się.  Znachor
Kuwasik jakby otworzył i zamknął nasze przygody na Uroczysku. A przecie\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl