[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Proszę, proszę, cóż za wyjątkowa przezorność!
- Przegoniłem natręta. Niech wie, gdzie jest jego miejsce. Dałem
mu jasno i wyraznie do zrozumienia, aby trzymał się od ciebie z
daleka. Uznałem, że to mój obowiązek.
- Twój obowiązek! - Melina traciła cierpliwość.
- Jestem za ciebie odpowiedzialny!
- On jest za mnie odpowiedzialny!
- Nie musisz wyręczać echa i powtarzać moich słów - odparł z
godnością.
- Robię to, bo nie wierzę własnym uszom - odcięła się Melina.
63
RS
- Jako mój gość... - stwierdził Nick, podchodząc bliżej.
- Nie jestem twoim gościem.
- Znajdujesz się pod moją opieką.
- Nie potrzebuję opieki.
- Uznaj mnie w takim razie za kogoś w rodzaju starszego brata.
- Jasne, teraz będzie udawał kochanego braciszka -jęknęła
Melina. Nick starannie oglądał leżący na półce aparat do nurkowania.
- Nie masz pojęcia, jak silne są przyzwyczajenia, które weszły
mi w krew podczas wielu lat pracy - rzekł cicho.
- A cóż to za praca? - zapytała z irytacją Melina.
- Można powiedzieć, że jestem ochroniarzem, ale podobnie jak
mój brat Jonathan, sądzę, że określenie  ekspert do spraw
bezpieczeństwa" lepiej oddaje istotę sprawy i pokazuje, czego mogą
oczekiwać nasi klienci, których dobieramy bardzo starannie.
- Zmiesz twierdzić, że ta demonstracja siły, straszenie piór i
samcze pozy miały na celu jedynie moje dobro?
- Wyłącznie.
- A kto mi zagrażał?
- James Hunter.
- Czyżby? - Melina wybuchnęła śmiechem.
- To arogant i snob - odparł z powagą Nick.
- Jestem tego samego zdania.
- Wygląda na oszusta.
- Chyba tak.
- To bałwan.
64
RS
- Prawo tego nie zabrania. Połowa mężczyzn w naszym kraju
zasługuje na taki epitet - stwierdziła rzeczowo Melina. Nick zachował
kamienną twarz.
- Hunter James jest bezczelnym podrywaczem, który zdobywa
dziewczynę, a potem bez pożegnania odchodzi w siną dal.
- Nie sądziłam, że tak dobrze go znasz.
- Widziałem go dziś po raz pierwszy w życiu.
- Skąd zatem pewność, że to czarny charakter?
- Często mam do czynienia z ludzmi jego pokroju.
- Jak byś go zatem określił? - nie dawała za wygraną Melina.
- Wilk w owczej skórze.
- Przesada!
- Tego rodzaju faceci żerują na naiwności bezbronnych kobiet.
- Nie mam zadatków na ofiarę. - Melina zdawała sobie sprawę,
że Nick pozostaje głuchy na jej argumenty.
- Gdyby czarujący Hunter James zagiął na ciebie parol, nie
miałabyś żadnych szans. Pewnego dnia podziękujesz mi, że go
przegoniłem.
- Będę wdzięczna, jeżeli przestaniesz wtykać nos w moje
sprawy.
- Powinnaś sobie zapamiętać, że, zdaniem Huntera Jamesa,
każda dziewczyna, której zapragnie, prędzej czy pózniej sama
wpadnie mu w ręce niczym dojrzała śliwka - oznajmił ponuro Nick,
wyciągając do przodu ramiona i zwracając dłonie ku górze.
65
RS
Zerknął w dół. Melina zrobiła to samo. Silne męskie dłonie
niemal dotykały jej piersi. Nick od razu schował ręce do tyłu.
Odchrząknął niepewnie i perorował dalej:
- Ten facet sądzi, że żadna kobieta nie zdoła mu się oprzeć. Taki
brak skrupułów i pewność siebie doprowadza mnie do szału.
- W takim razie łatwo ci będzie zrozumieć dziewczynę, której
mężczyzna narzuca swoją wolę. - Melina czuła, że ma zarumienione
policzki, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi. Nick wyraznie się
zreflektował. Niepewnie przestąpił z nogi na nogę.
- Trochę mnie chyba poniosło.
- Owszem.
- Nie chciałem być natrętny.
- Mam nadzieję.
- Obawiałem się, że nie poradzisz sobie z tym facetem. Zbliżało
się południe. Znajdowali się w sklepie, gdzie panował spory ruch.
Melina wybierała sprzęt do nurkowania w towarzystwie właścicielki,
postawnej Angielki, która przewyższała wzrostem niejednego
mężczyznę. Czy można sobie wyobrazić bezpieczniejszą sytuację?
- Po namyśle muszę przyznać, że twoja nadgorliwość była
urocza... wprost rozbrajająca - stwierdziła z westchnieniem
udobruchana dziewczyna. Nick spojrzał na nią zaskoczony. - To miłe,
że pospieszyłeś damie na ratunek.
- O czym ty mówisz?
- Postąpiłeś jak Lancelot.
- Proszę?
66
RS
- Na pewno słyszałeś o Rycerzach Okrągłego Stołu. Lancelot był
szlachetny, wielkoduszny i prawy.
- Bajki dla grzecznych dzieci - mruknął zbity z tropu Nicholas i
chwycił się za żołądek. - Jestem głodny. Chodzmy coś zjeść.
Melina zerknęła na zegarek. Było pół do jedenastej.
- Chyba jeszcze za wcześnie na obiad.
- Nie jadłem śniadania - wyjaśnił Nick. Melina ze zrozumieniem
pokiwała głową. Sama zadowoliła się rano filiżanką kawy.
- Dokąd mnie zabierasz?
- Ja?
- Przecież obiecałeś dziś rano, że zjemy coś razem w twojej
ulubionej restauracji.
- Nie musimy nigdzie iść. Jesteśmy na miejscu. Dlatego byłem w
pierwszej chwili trochę zdziwiony twoim pytaniem.
- Krwawa Mary prowadzi tu restaurację?
- Raczej coś w rodzaju kafeterii. Jej specjalnością jest zupa
rybna. Lepszej nie znajdziesz na całym archipelagu.
Melina przypomniała sobie, co głosił szyld umieszczony nad
drzwiami: przekąski, obiady domowe. Ruszyli w głąb sklepu. Gdy
usiedli przy barze, Nick protekcjonalnym gestem położył dłoń na
ramieniu Meliny.
- Zamów dużą porcję. Musisz być silna.
- Dlaczego?
- Czeka cię intensywny trening.
- Proszę?
- Przecież mamy razem pracować.
67
RS
- Pracować?
- Oczywiście. Po posiłku ułożymy szczegółowy plan zajęć.
Będziemy trenować od rana do wieczora.
- Od rana do wieczora... - powtórzyła zdumiona Melina.
- Praca, praca i jeszcze raz praca.
- Przecież są wakacje!
- To doskonale - stwierdził Nick. - Cały wolny czas możemy
przeznaczyć na uzupełnianie niedostatków twojej edukacji w
dziedzinie kultury fizycznej.
Melina obawiała się, że ten szalony facet zamierza ją ostro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl