[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niezmiernie trudne, bo użytkowa długość wnętrza nie przekraczała czterdziestu metrów.
Wypełniły ją dwa silniki Diesla po pięćset koni mechanicznych każdy, dwa dwustukonne
silniki elektryczne i potężna bateria akumulatorów wagi sześćdziesięciu ton. Dno łodzi
zastawiono zbiornikami na ropę, oliwę, wodę do picia, wodę do akumulatorów i stalowymi
butlami ze zgęszczonym powietrzem. Przy wynurzeniu łódz rozwijała szybkość do jedenastu
węzłów  pod wodą nie przekraczała trzech. Lakę zaopatrzył dziób w hydrauliczny zderzak,
który zabezpieczał przed zbyt brutalnym zetknięciem z podwodnymi przeszkodami, na
pokładzie polecił zamontować wysoką, ruchomą ostrogę przypominającą wyglądem pałąk
trolejbusu. Dotykając dolnej powierzchni lodowych płyt ramię miało jednocześnie
sygnalizować ich formę i grubość. Co osiem godzin łódz musiała wynurzać się, by odświe
żyć zapas powietrza i pozwolić naładować akumulatory. Na wypadek napotkania zwartych
mas lodu konstruktor przewidział trzy świdry lodowe, dwa mniejsze, osadzone w części
rufowej, do wiercenia niewielkich otworów wentylacyjnych, trzeci większy, do przebijania
takiego, który pozwoliłby ludziom wydostać się na zewnątrz.
W kiosku, skróconym o połowę, wmontowano grube szyby, przez które Willkins podczas
prób wpłynięcia pod lód dokonywał pionierskich zdjęć filmowych.
Troską o sprzęt naukowy obarczył wybitnego profesora norweskiego Haralda Sverdrupa,
nalegając na zgromadzenie wszystkiego,  co najbardziej nowoczesne". Sensacyjnym
nabytkiem był kolektor do pobierania próbek planktonu z dużych głębin i wypełniony helem
balon z kamerą filmową do zdjęć podwodnych. Silna radiostacja, żyrokompasy z
repetytorami oraz pełny ekwipunek polar- , ny uzupełniały wyposażenie. Wszystkie zmiany,
przeróbki, uzupełnienia pochłonęły olbrzymią, na owe czasy, kwotę ponad dwustu
pięćdziesięciu tysięcy dolarów.
Statek otrzymał zapożyczoną od Jules Verne'a nazwę Nautilus. Podczas uroczystości
wodowania wnuk pisarza życzył dowódcy, żeby podobnie jak kapitan Nemo wychodził
zawsze zwycięsko z najtrudniejszych sytuacji
Z goryctzą myślał Willkins, jak daleko odbiegała prozaiczna rzeczywistość od niczym nie
skrępowanej fantazji pisarza.
%7ładen termin ukończenia prac nie został dotrzymany, przewidziana na luty 1931 próba w
lodzie przybrzeżnym Labradoru nie doszła do skutku. W pół roku pózniej łódz wyruszyła
przez Ocean Atlantycki do Anglii. Podróż była dla załogi nie kończącym się pasmem udręki.
Nautilusem kiwało niemiłosiernie, psuło się wszystko chyba, co tylko zepsuć się mogło.
Do .portu statek podwodny wpłynął na holu okrętu zawezwanego przez radio na pomoc.
 Remont potrwa krótko, najwyżej parę dni  pocieszali zrozpaczonego Wilkinsa
mechanicy. I wraz z nim łudzili się nadzieją. Po miesiącu przyjaciele zaczęli odmawiać
polarnika od rejsu.
 Niewiele dokonałbym w życiu, gdybym się cofał przed trudnościami. Macie rację,
trzeba wiele tu jeszcze ulepszyć. Teraz dopłyniemy do bieguna, zawrócimy, a za rok
wyruszymy na właściwą wyprawę, dłuższym szlakiem, od Spitsbergenu do brzegów Alaski
 odpowiadał z niezmąconym spokojem.
Trzech profesorów, wybitnych naukowców, z Oslo, z Fryburga i z Waszyngtonu, starało
się umniejszać bolączki niezwykłej, pionierskiej podróży podwodnej. Celował w tym
zwłaszcza Sverdrup, którego niejednego nauczyły zimowania na dryfującej parę lat z lodem
amundse- nowskiej Maud.
...Ciasnota była wprost niewiarygodna  pisał w pamiętniku  ...cieknące zewsząd
smary i oliwa zamieniły szybko załogą w jakieś cudaczne brudne stwory... przejście
pomiędzy kojami, stołem i przyrządami było tak wąskie, że dwu ludzi nie mogło się
wyminąć. Jeśli któryś z nas musiał przejść, jeden wciskał się do klitki radiotelegrafisty, drugi
wchodził na stół, a trzeci skręcał się jak grajcarek na krawędzi koi.
.dostępując według słusznej zresztą rady Wilkinsa, nie zabraliśmy ze sobą materaców,
zaścielając koje osobistym ekwipunkiem i co drobniejszym sprzętem. ,Układając te rzeczy w
skrzyni służącej mi za łóżko, starałem się zachować pewien logiczny porządek: buty i
skarpetki w nogach, a bielizna i swetry pod głową. Nóż, latarkę i tym podobne przedmioty
twarde upychałem po kątach, żeby jak najmniej odcisków pozostawiały mi na ciele... Kiedy
jeden z nas kończył  słanie", zabierali się do tej niełatwej pracy kolejno inni... Niemałą także
musiałem wykazywać sprawność gimnastyczną układając się do snu. Przy najdrobniejszym
nieopanowanym ruchu uderzałem głową w pochyloną nade mną stalową ścianę... Na poranne
wezwanie naszego kuka  breakfast", musieliśmy zrywać się i ubierać także kolejno. Do
zacisznego kącika" trzeba było przebrnąć całą łódz dokonując nie lada wyczynów
akrobatycznych.
...Na każdym kroku czyhały jakieś rury, przekładnie, wały i narzędzia znienacka
spadające na głowę.
Tromso uroczyście przyjęło niezwykłą wyprawę. Mieszkańcy miasta, z którego dziesiątki
wypraw morskich i powietrznych wyruszały już na północ, owacyjnie witało nie tyle
Nautilusa, o którym rozpisywała się prasa całego świata, ile samego Wilkinsa.
W dwie godziny po odbiciu od nabrzeża lewy silnik zaczął rzęzić i kaszlać, odmawiając
posłuszeństwa. Trzeba było zawrócić do najbliższego .portu.
Z rury. wydechowej łodzi podwodnej pod niebo biły kłęby czarnego dymu, spowijając
całe miasteczko gęstą chmurą sadzy. Zrozpaczeni mieszkańcy błagali Wilkinsa, żeby
Nautilus zakotwiczył gdzieś dalej od brzegu, na pełnym morzu.
Od pierwszych dni retfsu uczestnicy wyprawy chodzili na wpół zatruci. Utyskiwali
wszyscy. Słowa skargi nie posłyszał nikt tylko od Wilkinsa. Nikt nie przeczuwał, jak cierpi z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl