[ Pobierz całość w formacie PDF ]
...Jeżeli pytasz, czego na nieznanych lądach szukają i dlaczego żeglują tam, wystawiając
swe życie na niebezpieczeństwo, to trzy można przytoczyć przyczyny. Na pierwszym
miejscu pragnienie walki i sławy, gdyż leży w naturze człowieka udać się tam, gdzie coś
mu zagraża, i tym samym stać się sławnym. Na drugim miejscu żądza wiedzy, gdyż leży
również w naturze człowieka odkrycie i badanie spraw, o których słyszy, i przekonanie się,
czy mu je właściwie przedstawiono. Na trzecim miejscu wymienić można chęć zysku, gdyż
ludzie szukają i dowiadują się, czy nie ma gdzieś możliwości zarobku, choćby połączone to
było z wielkimi niebezpieczeństwami."
po rosistą trawę, spróbowali i powiedzieli, że jeszcze nie kosztowali czegoś równie
sRidkiego... słodkie były także grona dzikiej winorośli, której gąszcze dostrzegli ze
zdumieniem... Nowo odkrytym, przyjaznym obszarom nadali nazwÄ™: Dobrej Winlandii
Krainy %7Å‚yznych AÄ…k."
Przyciągały Wikingów te lesiste wybrzeża, przyciągały nieodparcie. Nieraz dopływali do
nich w ciÄ…gu wielu, wielu lat. Byli i tacy, co osiedlali siÄ™ na nowo odkrytych obszarach,
niektórzy zadomowili się tam, inni poginęli w walkach z Indianami. Sagi nie wyjawiają,
dlaczego wszyscy Wikingowie nie przenieśli swych zagród na Dobrą Winlandię pózniej,
kiedy na Zielonym Lądzie zaczęło się już dziać zle. Może po prostu potomkom pierwszych
wędrowców
morskich zabrakło awanturniczej żyłki pradziadów?
* * *
Wspaniały rozkwit osad Wikingów w fiordach Zielonego Lądu przetrwał zaledwie trzy
stulecia. Potem nastąpił upadek. Powolny i nieodwracalny. Przyczyn złożyło się na to wiele.
Różnorodnych;
W XIII stuleciu na północnych wodach rozpanoszyło się bezkarnie korsarstwo.
Awanturnicy, a może zazdrośni kupcy niemieccy z wszechpotężnej podówczas Hanzy puścili
z dymem port w Bergen, skąd wypływała na Zielony Ląd większość statków, zatapiali każdy
napotkany na morzu drakkar, wycinali w pień załogi. Ożywiona łączność wymienna z
Islandią, z Norwegią i Europą rwała się.
Na domiar złego w końcu tego stulecia i w początkach XIV poprzez całą Skandynawię
przeciągały parokrotnie fale czarnej zarazy, niemiłosiernie kosząc dziesiątki, setki ludzi,
siejąc grozę i śmierć, pozostawiając po sobie zamilkłe osady i miasta. Któż w tych
warunkach mógł pamiętać o zasnutym północną mgłą dalekim lądzie?
Watykan w następnych stuleciach zajęty był sprawami wielkiej wagi. W Europie
zaczynał szerzyć się płomień rewolty religijnej ruchy protestanckie przybierały na sile.
Kościół musiał więc poświęcić całą uwagę walce w obronie swych praw.
Mijały lata. Zdani na samych siebie Wikingowie coraz dotkliwiej odczuwali brak
wszystkiego, co im było niezbędne do życia. Jakże wznosić nowe zagrody, obory, jak
budować drakkary, naprawiać je bez drewna, bez gwozdzi? Jak polować bez żelaznych
grotów, do których przywykli? Czym wreszcie zapełnić puste spichrze, czym nakarmić
bydło, trzody? Pełen obietnic Zielony Ląd, do którego przed laty zuchwały Eryk Rudowłosy
przywiódł swych ziomków, z upływem czasu stawał się okrutną pułapką.
Po raz pierwszy w jednej z sag XIV wieku pojawiają się przestrogi dla tych, co płyną na
Zielony LÄ…d z Islandii i z Europy kroniki m£wiÄ… o górach lodowych na bezpiecznym
dawniej szlaku, zawierają wskazówki, jaki brać kurs, żeby je wyminąć. Są to pierwsze
utrwalone pismem, złowróżbne oznaki zmiany, jaka dokonywała się nieuchronnie na
północnych morzach.
Pod koniec stulecia ostatni statek opuścił Zielony Ląd w drodze do Europy. I wszelki ślad
po nim zaginął. Był to początek tragicznego końca.
Zgodnie z nieubłaganymi prawami przyrody zmieniał się bowiem klimat całej północnej
półkuli. Zielony dotąd ląd stygł, bielał.
Z przerażeniem patrzyli potomkowie Wikingów, jak coraz wcześniej szkliwo młodego
lodu ścinało wody fiordów, jak coraz pózniej znikał z pastwisk śnieg. Dłużej srożyły się
zimy, trawa nie rosła już bujnie na przemarzającym wciąż głębiej gruncie. Zaczęły szerzyć
się nie znane dotąd choroby. Głodni ludzie zaciskali pasa, głodne bydło ryczało coraz
żałośniej w obSrach, trzody ginęły.
Od północy w ślad za stadami wystraszonych fok, uciekającymi na południe przed falą
mrozu, napływały całe plemiona Eskimosów. Oni także nie chcieli ginąć. Nieraz dochodziło
do drobnych potyczek, nieraz do zbratania między potomkami Wikingów a tymi jak
mówiły stare islandzkie sagi Skraelingami, małymi skośnookimi diabłami, które... żelaza
nie znają, kłów morsa używają jako broni, ostro ciosanych kamieni zamiast noży... a jest ich
wiele, więcej niż gwiazd na niebie".
I znów mijały lata, dziesiątki lat. Zajęta swymi sprawami Europa nie wiedziała nie
chciała może wiedzieć? jaki los przypadł w udziale opuszczonym mieszkańcom dalekiej
wyspy.
Pierwszy na alarm uderzył Kościół. Przez zwykły przypadek. W połowie XV stulecia
ktoś w Watykanie wertując księgi rachunkowe spostrzegł, że od dawien dawna z opactw
Zielonego Lądu nie wpływało świętopietrze. A było to świętopietrze nie do pogardzenia. Z
zachowanych dokumentów wynika, że w ciągu jednego zaledwie roku kasę papieską zasilało
dwanaście cetnarów cennych kłów narwala, nie mówiąc już o kłach morsa, futrach i innych
daninach. Papież nierad z opieszałości wiernych polecił niezwłocznie wysłać misjonarzy na
zwiad, żeby wyjaśnili niezrozumiałe opóz- nienie. Od nich to dopiero król Norwegii Magnus,
zwany Pobożnym, panujący także miłościwie nad Zielonym Lądem, dowiedział się okrutnej
prawdy o swych zapomnianych poddanych.
...gdyśmy przybyli tam, nie znalezliśmy jednego człowieka, ani chrześcijanina, ani
poganina, tylko trochę zdziczałego bydła i owiec" donosił między innymi wysłannik
papieski.
Dręczony wyrzutami sumienia, nie dowierzając jeszcze ponurym wieściom, Magnus
wysłał na Daleką Północ całą flotyllę statków, surowo przykazując dowódcy odnalezć
grenlandzkich chrześcijan i udzielić im pomocy.
...Podejmujemy tę podróż na chwałę bożą dla zbawienia duszy naszej i z myślą o
naszych przodkach, którzy przynieśli chrześcijaństwo na Zielony Ląd i utrzymali je po dziś
dzień. Nie możemy dopuścić, by upadło ono za naszego panowania.,."pisał między innymi w
długim, pełnym kwiecistych zwrotów dokumencie.
Jaki los spotkał tę dziwną ekspedycję mającą charakter ratowniczej wyprawy? Nikt tego
nie wie. Stare kroniki milczÄ….
Mgła niewiedzy na długo zasnuwa znów zapomniany przez ludzi,
wyklęty chyba przez Boga ląd.
* " *
Współczesnych naukowców pasjonowały niezwykłe i tragiczne dzieje Wikingów, ale
uwagę wszystkich przykuwała jeszcze bardziej zagadka tajemniczej Winlandii. Sagi
islandzkie z XIII i XIV stulecia mówiły zgodnie o wybrzeżach pokrytych lasami. Badając
dokumenty jedni sądzili, że Leif Szczęśliwy dotarł do Florydy, inni obstawali przy Nowej
Fundlandii, jeszcze inni przy-
puszczali, że Dobrą Winlandią nazwali Wikingowie obszary rozciągające się między
[ Pobierz całość w formacie PDF ]