[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wesoła jest jak dziecię. Uśmiechała się do Samulaha  odparł
Hindus rozpromieniony.
Doktor Rodeck westchnął głęboko i otworzył żelazne drzwi.
Astrid Holm przebywała już od kilku tygodni w Różance. Dzięki swo-
jej młodości i pogodnemu usposobieniu, przywykła szybko do nowych
warunków i zżyła się ze swoim otoczeniem. Czuła się zupełnie dobrze.
Pani domu oraz Karola odnosiły się wciąż jeszcze z pewną rezerwą do
młodej sekretarki. Astrid jednak, nie uwłaczając sobie, starała się po-
stępować tak, aby pozyskać sobie ich przychylność.
60
TL R
Astrid od wielu lat przywykła do zależności. Od czasu, gdy zaczęła
pracować na siebie, musiała walczyć z losem. Wszędzie napotykała
przeszkody na drodze swego życia, zawsze jednak stawiała im czoła i
wychodziła zwycięsko z tej walki. Miała nadzieję, że i tym razem da so-
bie radę. Ostatecznie ukrywana nieprzychylność obu pań była do znie-
sienia, zwłaszcza, że przebywała z nimi bardzo mało. Przeważnie widy-
wała je tylko podczas posiłków albo też wieczorami.
Czuła się natomiast doskonale w towarzystwie Kasi, która wynagra-
dzała ją za doznawane drobne przykrości. Kasia okazywała jej wiele
serdeczności, była dla niej bardzo dobra i życzliwie usposobiona. Astrid
nie zrażała się jej rubasznym obejściem. Wiedziała, że pod chropowatą
powłoką spoczywa słodkie ziarno.
Kasia polubiła bardzo sekretarkę. swego ojca, z dnia na dzień bar-
dziej przywiązywała się do Astrid. Darzyła ją całkowicie zaufaniem i nie-
raz pomagała jej w trudnych i kłopotliwych sytuacjach.
Na razie architekt Salten pracował z Astrid bardzo wiele, tak, że
prawie przez cały dzień była pochłonięta pracą ze swoim zwierzchni-
kiem. Gdy się zdarzało, że Astrid miała trochę wolnego czasu, wówczas
absorbowała ją Kasia. Dziewczęta rozmawiały ze sobą po francusku
bądz po angielsku, aby Kasia nabyła dostatecznej wprawy w tych języ-
kach. Astrid umiała poprowadzić tak interesująco tę konwersację, że
Kasia szybko czyniła postępy.
Pani Salten stwierdziła to z wielkim zadowoleniem. W duchu podzi-
wiała Astrid i nie odmawiała jej swego uznania.
Astrid lubiła jednak najbardziej swoją pracę z architektem Saltenem.
A i budowniczy Salten miał wiele pociechy ze swojej nowej sekretarki.
Polubił współpracę z tą wybitnie inteligentną dziewczyną, która posia-
dała wyjątkowy zupełnie dar orientacji. Astrid od pierwszej chwili pozy-
skała sobie jego sympatię, która wzmacniała się z dnia na dzień. Salten
podziwiał jej wiośnianą urodę i jej wybitne zdolności. Gdy spoglądał na
nią, w oczach jego malował się wyraz niemal ojcowskiej tkliwości. Astrid
cieszyła się z tej sympatii i odwzajemniała ją pełnym zaufaniem. Nigdy
61
TL R
nie była skrępowana ani onieśmielona w obecności pana Saltena. Poj-
mowała, że jej zwierzchnik ceni w niej człowieka i uznaje jej zalety. Po-
trafił jednak także uszanować w niej panienkę z dobrej rodziny. Nie
uważał jej wyłącznie za płatną sekretarkę, lecz również i za miłą do-
mownicę, a także i za cenną siłę pomocniczą.
Budowniczy Salten spostrzegł, z jakim zainteresowaniem ,i zrozu-
mieniem Astrid spełnia swoje obowiązki. Sprawiało mu to ogromną
przyjemność. Dzieło nad którym pracował, miało odzwierciedlić w pi-
śmie i obrazach jego całą dotychczasową działalność. Pragnął jakby
przeżyć raz jeszcze swoje życie, pełne wysiłków i trudu, pragnął je
utrwalić w tym dziele. W ciągu całych lat zbierał potrzebny materiał. Fo-
tografie, plany i szkice zostały już uporządkowane; chodziło o to, by je
tylko uzupełnić. Architekt Salten od dawna przygotował sobie wszystkie
notatki, miał także gotowy plan książki.
Dyktował Astrid swoje dzieło i dziwił się sam, że praca idzie. skład-
niej, niż się tego spodziewał. Przyczyniała się do tego współpraca z mło-
dą, inteligentną dziewczyną. Architekt Salten podziwiał bystre uwagi
swojej sekretarki, jej trafne spostrzeżenia. Nie pracowała ona jak auto-
mat, lecz potrafiła się wczuć w swoje zajęcie. Jej szczere zainteresowa-
nie i głębokie zrozumienie dodawały mu bodzca do pracy.
Powiedział jej to kiedyś zupełnie otwarcie:
 Wyobrażałem sobie, że moja praca przysporzy mi znacznie więcej
trudu. Nie sądziłem, że wszystko pójdzie tak gładko. A wszystko to pani
zasługa, panno Holm!
 Moja?  spytała dziewczyna ze zdziwieniem.
 Tak, pani ogromnie ułatwia mi zadanie. Okazuje mi pani tyle zro-
zumienia, że pracuję z prawdziwą przyjemnością.
Astrid spojrzała na niego z żywą radością i zarumieniła się.
 Doprawdy, pan mnie zawstydza!
 Ależ nie, panno Holm! Musiałem pani przecież wyrazić moje uzna-
nie. Tej pracy, jaką pani daje  tak, takiej pracy nie można opłacić pie-
niędzmi.
62
TL R
Jakże się Astrid cieszyła z tej pochwały! Pracowała odtąd ze zdwojo-
nym zapałem.
Zaś architekt Salten odczuwał z przyjemnością, że Astrid Holm wnio-
sła w jego życie zupełnie nowy czynnik, coś, czego mu dotąd brakowało.
Była ona pierwszą osobą w jego otoczeniu, która rozumiała jego zawód,
która okazywała zainteresowanie dla jego twórczości. Jej subtelna, ko-
bieca dusza potrafiła się zastosować do duchowych i umysłowych wy-
magań architekta Saltena. Zawsze odczuwał wkoło siebie brak takiej
kobiety.
%7łona jego była kobietą przeciętną, ceniła jego pracę według ilości
brzęczącej mamony, jaką otrzymywał za daną budowę. Gdy po wykona-
niu jakiegoś szczególnie popłatnego zamówienia kupował żonie kosz-
towne klejnoty, wówczas cieszyła się bardzo, lecz była to czysto po-
wierzchowna radość. Pani Melania bowiem była na ogół osobą płytką i
tuzinkową. Nie umiała nigdy podtrzymać duchowego kontaktu ze swoim
mężem, wewnętrznie byli sobie oboje zupełnie obcy. To samo można by-
ło powiedzieć o próżnej i zalotnej Karoli. I ona nie okazywała należytego
zrozumienia dla wysokiego artyzmu swojego ojczyma.
Kasia była bardzo młoda. Ubóstwiała i podziwiała swego ojca, lecz
nie mogła go jeszcze zrozumieć, ani w całej pełni ocenić jego talentu.
Nie zdawała sobie wcale sprawy, że ojciec jest wybitnym człowiekiem i
znakomitym artystą.
Astrid więc wniosła w życie Saltena ten pierwiastek, jakiego w nim
brakło. Salten jednak nie wspominał swojej żonie o tej duchowej i umy-
słowej spójni, jaka łączyła go z młodą dziewczyną. Starał się to nawet
zataić. Poza obrębem swej pracowni zachowywał się wobec Astrid bar-
dzo grzecznie, lecz oficjalnie. Nie chciał utrudniać jej życia w swoim
domu. Jego żona już i tak była zdania, że traktuje Astrid jak wielką
damę, nie zaś jak sekretarkę.
Kasia natomiast była zachwycona obejściem ojca. Twierdziła, że za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl