[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się za dwa dni być w domu, aby tu pracować. Wkrótce będziemy razem.
Przywożę też Friedera.
Twój Hasso"
Róża znieruchomiała z radosnego zaskoczenia. To szczęście przyszło zbyt
nagle i zbyt niespodziewanie. Jeszcze przed kilku dniami miała wiadomość od
Hassa z kraju nieprzyjaciela i nic nie wskazywało na to, że ma wracać. A
teraz? Hasso wraca do domu teraz, w środku wojny?
Aby pracować - napisał w telegramie. Przycisnęła ręce do serca.
- Dzięki Ci, Ojcze na niebie - wyszeptała.
A potem opanowała się i, jakby kto ją gonił, pobiegła do domu.
- Trina! Trina! - wołała radośnie. Przybiegła Trina.
- Trina. jaśnie pan wraca, będzie tu za dwa dni. A wraz z nim Frieder.
Trina klasnęła w dłonie, śmiała się i płakała.
- Czy to aby prawda, wielmożna pani?
- Tak, Trino, to prawda. A teraz szybko powiedz to ludziom. I wszyscy do
roboty, trzeba oporządzić dom, wszystko musi być w porę gotowe. Ja pójdę do
zarządcy, by go zawiadomić.
I oto w Falkenried znów zapanował ruch, wszyscy się krzątali, by
przygotować uroczyste powitanie jaśnie pana.
W tym rozgardziaszu nadszedł list od Rity.
Moja ukochana Różo, muszę Cię wreszcie zawiadomić, że mój Rainer już
nie wraca na wojnę. Jego ramię co prawda się zagoiło, ale mimo masaży i
kuracji pozostało sztywne, może nim poruszać tylko z trudem, ponieważ
uszkodzone jest ścięgno. Lekarze mówią, że z biegiem lat to się polepszy, ale
teraz nie ma mowy o dalszej służbie w wojsku. Rainer bardzo się tym martwi,
przecież Austria jest jeszcze zagrożona przez wroga, i dręczy go, że musi
bezczynnie przebywać w domu. Ale ja - ach, moja Różo - Tobie mogę to
wyznać - ja dziękuję Bogu za to, że Rainer nie musi wracać. Kiedy myślę o
naszej biednej Józefie, wydaję się sobie tak ogromnie bogata i godna zazdrości.
Oby jak najszybciej nastał pokój, by wszystkie serca zaznały wreszcie
ukojenia.
Czy masz wiadomości od Hassa? Mam nadzieję, że jest zdrów i cały. Proszę,
napisz mi jak najprędzej.
%7łegnam Cię, moja Różo. Pozdrów serdecznie Hassa, kiedy będziesz do
niego pisała
Twoja Rita" Róża odpowiedziała na ten list depeszą:
Hasso zawiadomił mnie właśnie o powrocie do Falkenried. Jak tylko
przyjedzie, napiszę więcej.
Róża"
Bardzo wolno mijały oba dni do przyjazdu Hassa. Z Berlina nadeszła druga
depesza, w której Hasso zawiadamiał, że przybędzie o czwartej po południu.
Róża chętnie pojechałaby na stację. Ale przypomniała sobie, jak Hasso jej
kiedyś napisał, że widzi ją w białej sukni, czekającą na niego w bramie parku.
Włożyła więc dla niego białą wełnianą suknię i pobiegła do bramy parku.
Chociaż było zimno, nie marzła.
Czekała zaledwie dwie minuty, kiedy ujrzała wóz. Zatrzymał się i Hasso
wyskoczył. Róża pobiegła do niego, on pochwycił ją w ramiona i czule
przytulił. Spojrzeli sobie w oczy głęboko i gorąco i nie mogli się od siebie
oderwać.
- Moja słodka Róża! Mam cię wreszcie znów! Teraz już nigdy cię nie
puszczę od siebie, jesteś moja na zawsze, ciałem i duszą - szeptał z głęboką
czułością i całował ją wciąż od nowa.
A za Różą przybiegła Trina sprzed pałacu, gdzie zgromadziła się służba, by
powitać jaśnie pana. Z kozła zeskoczył Frieder i trzymał teraz swoją Trinę w
ramionach.
Podobnie jak ich państwo mało troszczyli się o to, co się dzieje dokoła.
Hasso długo trzymał w ramionach swoją żonę i wciąż spoglądał z czułością
w jej śliczną promieniejącą szczęściem twarz.
Wreszcie Róża uwolniła się od uścisku i popatrzyła wkoło zmieszana.
- Ludzie... Hasso...
Wówczas Hasso westchnął, wziął ją pod ramię i poszli w stronę dziedzińca
pałacu. Ludzie witali go serdecznie, ściskał dłonie, które się ku niemu
wyciągały. Uścisnął zarządcę Colmara.
- Tak dzielnie pomagał pan mojej żonie, drogi Colmarze. Dziękuję panu. Jak
się miewa pańska żona? Czy przeboleliście już choć trochę waszą stratę?
Colmar westchnął głęboko.
- Ofiarowałem ojczyznie, co miałem najdroższego, nie wadząc się z losem,
wielmożny panie. Z Bożą pomocą wychowamy także naszego adoptowanego
syna na dzielnego człowieka, takiego, jakim był nasz Fritz.
Hasso podszedł do pani Colmar i wzruszony uścisnął jej dłoń.
- Czy wrócił pan już na zawsze, panie hrabio? - zapytał Colmar. Hasso
powiedział, jakie przydzielono mu zadanie.
Róża usłyszała to i najchętniej zaczęłaby krzyczeć z radości. Terazv
wiedziała, że Hasso wrócił na zawsze. Jakże wdzięczna była losowi!
Potem Hasso i Róża weszli do domu. Zostali sami w przytulnej bawialni.
Stali na tym samym miejscu, gdzie Hasso powiedział Róży na pożegnanie, że
ją kocha. I tutaj również dziś wziął ją w ramiona i całował z namiętną
troskliwością, tak jak mężczyzna całuje kobietę, którą kocha.
Róża uszczęśliwiona słuchała czułych, gorących słów męża, przytulona do
jego serca.
Po całej udręce i mękach życie jej nagle było pełne szczęścia i słońca.
Dziękowała z całego serca losowi, że nie zażądał od niej największej ofiary,
jak od wielu tysięcy innych kobiet. Mieli sobie tyle do powiedzenia.
Rozmawiali także o Ricie i Rainerze oraz o biednej Józefie.
Hasso opowiadał o Hansie von Axembergu. Hans w drodze odnalazł Rolę
von Steinberg w jednym z lazaretów.
- Wkrótce będzie miała zastępstwo, wróci do domu i pobiorą się z Hansem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]