[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej twarzy, zanurzał palce w miękkich włosach. – Ja odpowiedziałem ci naprawdę szczerze.
Wiesz o tym. Teraz moja kolej. Chciałbym cię o coś spytać.
1 proszę, bądź ze mną tak samo szczera. Dobrze?
Elizabeth kiwnęła przytakująco głową. Głos Culleya i jego dotyk podziałały na nią
kojąco. Nie czuła już przerażenia, ból stał się mniej wyraźny, mniej dokuczliwy.
– Powiedz mi, co przed chwilą było między nami? To pytanie całkowicie ją zaskoczyło.
Nagle poczuła się zażenowana. Uniosła głowę i zdziwiona spojrzała na niego.
– Culley, ja... Nie wiem, co masz na myśli...
– Po prostu powiedz, co przed chwilą robiliśmy. – Jego głos był delikatny, ale wyczuła
też pewne zdecydowanie, jakąś nieugiętość.
Zamknęła oczy. Przez moment nie chciała o niczym myśleć. Rozkoszowała się bliskością
jego ciała, jego gorącym oddechem, obecnością.
– My... kochaliśmy się.
– Tak – odpowiedział miękko – kochaliśmy się. I jak się teraz czujesz?
Nie potrafiła na to odpowiedzieć. „Dlaczego – pomyślała – tak trudno jest opowiedzieć o
swoich uczuciach?” Culley delikatnie próbował jej pomóc.
– Mówiłaś, że czułaś się wspaniale, wyjątkowo...
– Tak – przytaknęła.
– Ale nie byłaś ze mną szczęśliwa?
Nie zaprzeczyła. Culley wstrzymał na chwilę oddech, zaciskając wargi. Był wściekły.
Wiedział, że musi rozszyfrować tę zagadkę.
Wyczuwał instynktownie, że Elizabeth czegoś się boi.
Nie musiała mu wcale tego mowie, czytał to z jej oczu. Na początku wydawało mu się, że
to on jest przyczyną. Teraz był już pewny, że nie o niego chodzi. Pamiętał przecież
doskonale, z jaką ufnością i otwartością odnosiła się do niego, kiedy byli tylko we dwoje. Z
pewnością był inny powód. Instynkt, czy może intuicja podpowiadały mu rozwiązanie:
Elizabeth obawiała się własnych uczuć, bała się miłości.
Nagle on również poczuł strach. To uczucie dopadło go tylko raz w życiu, kiedy zdał
sobie sprawę, że może utracić Shannon. Tak jak wtedy targały nim skrajne emocje: złość,
frustracja, przerażenie, z którymi – mimo swego talentu i wiedzy – nie potrafił sobie poradzić.
Teraz też miał trudności. Nie był psychologiem ani cudotwórcą. Był tylko człowiekiem i
cieszył się, że po pięciu latach samotności znalazł wreszcie kogoś, kogo pokochał. Wiedział
też, że jest coś, to nie pozwala odwzajemniać tej miłości.
– Elizabeth, co ty w ogóle do mnie czujesz? Podniosła się zdenerwowana. Męczyła ją ta
rozmowa, bała się następnych pytań.
– Co ja do ciebie czuję?... – Odsunęła ręką włosy z czoła.
Culley nie mógł już dłużej tego wytrzymać. Chwycił ją za nadgarstki i przycisnął do
łóżka.
– Odpowiedz mi – zażądał ochryple. – To uczciwe pytanie. Ja już ci na nie
odpowiedziałem.
Ujrzał przerażenie w jej oczach, ale nie zwolnił uścisku.
– Elizabeth, to co było między nami, nie jest dla mnie żadną zabawą czy grą. Chcę...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]