[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobietą - dodała, wpatrując się intensywnie w swoje odbicie w
lustrze.
- Widziałaś tego faceta, z którym siedział Curtis? - spytała
podekscytowana Deena, ignorując Lorrell.
- Czy słyszałaś, co powiedziałam, Deena? - Lorrell
zwróciła się do Deeny. - Jestem już kobietą.
- Lorrell, wiem - odpowiedziała ze zdenerwowaniem w
głosie Deena.
- Jak to, wiesz? Czy Jimmy coś ci mówił?
- Nie musiał nic mówić - powiedziała z mieszaniną
pogardy i obrzydzenia. - Jak mogłaś, Lorrell? Jesteś jeszcze
małą dziewczynką!
- Nieprawda, Deena! Jestem już kobietą! - wrzasnęła ku
swojemu własnemu zaskoczeniu. Nie trzeba było włączać
całego budynku w tę rozmowę, zdecydowała jednak szybko i
ściszyła głos. - Mam osiemnaście lat, więc jestem kobietą.
- Tak, jesteś tak samo dojrzałą kobietą, jak i ja - wtrąciła
się Effie, wyciągając niewidoczne nitki z peruki. - I kochasz
Jimmiego, tak samo jak ja kocham Curtisa. Nic złego w tym,
że się kogoś kocha.
Deena odsunęła się od toaletki i od dziewcząt.
- Czy tylko o tym myślicie? - zapytała.
- Tak - odpowiedziały razem dziewczęta.
- Nie ma wątpliwości, że moja matka wychowała mnie
lepiej - westchnęła Deena.
- Ojej, po prostu jesteś zazdrosna - powiedziała Lorrell.
- Właśnie. Daj sobie na luz. Chociaż raz - odezwała się
Effie.
- Cudownie jest mieć kogoś, kogo się kocha -
powiedziała, dotykając swoich oczu w lustrze. Podskoczyła,
kiedy nagle otworzyły się drzwi, ale rozluzniła się, kiedy
stanął w nich C.C.
- Jesteście grzeczne, dziewczynki? - spytał niewinnie.
- No cóż, ja tak, ale nie mogę tego powiedzieć o nich -
odpowiedziała Deena.
Effie zerknęła na Deenę tak złym wzrokiem, że gdyby
mogła, wypaliłaby jej dziurę w głowie samym spojrzeniem.
Niepomni na to, co powiedziała Deena, C.C. i tuż za nim
Curtis wsunęli się do pomieszczenia.
- A więc jak poszło z  American Bandstand" -
niecierpliwiła się Deena.
- Niewłaściwy czas - odpalił Curtis.
- Cóż, może zainteresują się bardziej, jak zagramy w
Copa - powiedziała Effie.
- Nie będziecie grać w Copa - odparł szybko Curtis.
Zaciskał zęby, aż widać było napięcie na jego skroniach. Ten
tik nerwowy ostatnio stawał się u niego coraz częstszy. Nie za
bardzo chciał im to mówić, ale jeśli chciał, by jego plan
wypalił, musiał działać szybko. Po wieczorze spędzonym z
Effie Curtis wrócił do Crystal Room i namówił managera,
który kręcił się w pobliżu baru na zwykłego drinka. Wypili
kilka kieliszków wódki na zmianę z wytrawnym Martini, które
donosiła im obsługa przygotowująca miejsce do kolejnych
występów. Curtis wiedział, że musi wszystko obgadać ze
starym Martinem Jackiem, bo to on ustawiał występy na
jednej z największych scen w kraju. Wystarczyłoby, gdyby
Martin Jack zadzwonił do Copa i innych dużych klubów dla
białych, mówiąc, że Jimmy wygłupiał się na scenie,
odstraszając białe kobiety z widowni - i kiedy tylko
wydarzyłoby się to, Curtis i jego muzycy dostaliby dożywotni
zakaz występowania dla białej elity. Biała publiczność
mogłaby już nigdy ich nie zobaczyć na żywo czy usłyszeć w
radio. Nie o to chodziło Curtisowi, więc łyknął whisky i
zaczął działać.
- No, było kilka niezręcznych wyskoków, ale mimo to
wydaje mi się, że występ był dobry - zaczął, pocierając
palcem brzeg szklanki.
- Tak, myślisz? - spytał Martin Jack. - No zza mojego
stolika wyglądało na to, że te wyskoki stanowiły duży
problem. Te ruchy biodrami - czysta perwersja. Mamy tu do
czynienia z ludzmi z wyższych sfer, którzy nie czują się
dobrze na takich występach. To było dobre dla pospólstwa.
Czuję, że straciłem ładnych parę setek dolców, kiedy te trzy
stoliki opustoszały, co oznacza, że wasze wyskoki kosztowały
mnie trochę kasy.
- Ale skoro tylko trzy z ponad stu par wyszły, nadal jesteś
na plusie...?
- A masz te parę setek, żeby mi oddać, chłopcze? Sięgnij
do kieszeni i wyciągnij mi gotówkę, a potem mi powiedz, kto
tu jest na plusie, nawet wtedy, kiedy traci pieniądze. Taka
logika nie ma najmniejszego sensu - odpowiedział Martin
Jack, łykając swoją wódkę. - Powiem ci, że jedyną rzeczą,
która ocaliła wam tyłki była ta laseczka na scenie. Aadna,
maleńka, kolorowa dziewczynka.
- O kim mówisz?
- Ta z wielkimi oczami - odrzekł Martin Jack,
uśmiechając się.
- Masz na myśli Deenę?
- Nie wiem, jak się nazywa, wiem tylko, że niezła z niej
dupcia. Curtis natychmiast zrozumiał, czego mu było trzeba,
żeby zmienić wspomnienia po ich występie: Deeny. Była
ładna w taki sposób, który przypadał do gustu białym
mężczyznom - szczuplutka, przyjemna, seksowna. On także
widział, w jaki sposób patrzą na nią mężczyzni i w jaki sposób
kobiety reagują, widząc, że ich partner nakręca się,
obserwując jej czar i klasę. A jej głos, mimo że dość słaby, był
idealny do radio - mało charakterystyczny, łatwy do
przełknięcia. Idealny do popu. Z pewnością miała też styl i
klasę wystarczające, by zacząć śpiewać solo, w
przeciwieństwie do Effie, której ego, jak uważał Curtis, w
takiej sytuacji urosłoby tylko do niewyobrażalnych
rozmiarów.
Zanim jeszcze odszedł od baru po rozmowie z Martinem
Jackiem, Curtis wiedział już, co zrobić, aby utrzymać
Rainbow Records w grze i spełnić swoje marzenie o szczytach
list przebojów. Musiał tylko jeszcze sprzedać ten pomysł
dziewczynom, a w szczególności Effie.
- O co ci chodzi? Dlaczego mamy nie grać w Copa? -
zareagowała Effie skrępowana tym, że Curtis wracał do ich
rozmowy z poprzedniej nocy. - Powiedziałeś...
- Oddzielam was od Jimmiego - Curtis wszedł jej w
słowo. Lorrell obróciła się, jakby diabeł posiadł jej duszę i
podarował ją Curtisowi.
- Wiem, o co ci chodzi, Curtis! Chcesz nas rozdzielić, bo
nie podoba ci się to, że jestem z Jimmim! Nikomu z was się to
nie podoba, bo jesteście zazdrośni! - zawołała przez łzy. - Nic
nie rozdzieli mnie z Jimmim! Nic!
Curtis był trochę zaskoczony tym wybuchem histerii.
Wiedział, że Lorrell i Jimmy ze sobą spali (Jimmy omal nie
wywiesił plakatu na autobusie, aby wszyscy się dowiedzieli,
że pozbawił ją dziewictwa), ale nie spodziewał się, że Lorrell
nie będzie chciała wyjść z cienia Jimmiego. Wiedział też, że
nietrudno będzie ją zamknąć. Ale Effie...
- Rozdzielam was, bo Jimmy jedzie w dalszą trasę,
podczas gdy wy zostajecie tutaj i działacie osobno -
powiedział cicho.
Trzy kobiety znieruchomiały zszokowane tą informacją.
- Czy powiedziałeś osobno? - spytała Deena z oczami
wielkimi jak spodki.
- W końcu - skomentowała Effie. - Na to właśnie
czekałam. Curtis, kocham cię - powiedziała, rzucając mu się
na szyję.
Oczy Lorrell, które tak szybko napełniły się łzami, równie
szybko wyschły.
- Kochanie, pasuje mi takie rozwiązanie - powiedziała tak
spokojnie, jak tylko potrafiła. - Może i ten Jimmy mnie kocha,
ale nie chcę stać za nim na scenie całe moje życie!
Curtis przeszedł na środek przebieralni.
- Panie i panowie, przedstawiam wam Dreams! -
dziewczęta zachichotały i zaczęły klaskać, kiedy Curtis
rozłożył ramiona z uśmiechem. - Dreamettes to małe
dziewczynki, a teraz jesteście przecież już dorosłymi
kobietami.
- A widzisz, Deena? Mówiłam ci - zaśmiała się Lorrell,
ale Deena nie przyjęła tego żartu do wiadomości.
- Zaczynamy za tydzień w Crystal, więc przed nami
mnóstwo pracy i zmian - kontynuował Curtis. - Wprowadzę
Jolly Jenkins do opracowania nowego występu na scenie.
Zajmował się już filmami na Broadwayu, występami w
klubach, czym tylko chcecie... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl