[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tęsknił w snach. To prawda, że wykonywała niebezpieczny zawód, ale
widział teraz, jak niemądrze postępował, przenosząc na nią lęki
związane z Allison. To nie było w porządku. Poza tym Callie
postępowała rozważnie, odwoływała się do zdrowego rozsądku.
Czy jeszcze parę tygodni temu by uwierzył, że ta, na którą czekał
tak długo, pracuje w tej samej bazie? Czy zainteresowałby się kobietą
wykonującą zawód, który zagrażał zdrowiu, a nawet życiu? Potrząsnął
głową z niedowierzaniem, delikatnie gładząc jej policzek i jedwabiste
włosy.
Callie powoli, w półśnie, odwróciła się na plecy i spojrzała do
góry, prosto w twarz Wesa. Patrzył na nią z jawnym pożądaniem. Był
taki przystojny! Podniosła dłoń do czoła.
- Witaj, piękny nieznajomy.
- Witaj. - Wes uśmiechnął się lekko.
Ich kolana się zetknęły, a potem Callie przylgnęła do niego całym
ciałem, obejmując mocno ramionami. Jej odwaga sprawiała, że
zapragnął jej jeszcze bardziej. Mówiła o sobie, że jest zwyczajną
dziewczyną, która wychowała się na prowincji. Tymczasem w jego
oczach była nadzwyczajna, urocza, dobra i mądra.
Wes wyszeptał jej imię, czując jej drobne, krągłe piersi na torsie.
Jego uszu dobiegło ciche westchnienie. Wędrując dłońmi w dół,
napawał się łagodnymi, kobiecymi krągłościami. Callie objęła go za
szyję i przyciągnęła do siebie z zaskakującą siłą. Właściwie nie
powinienem się dziwić, przecież Callie całe życie poświeciła ciężkiej
pracy, wymagającej ogromnego fizycznego wysiłku.
Jak bardzo ją kochał! To uczucie było jak pędząca rzeka wrzącej
lawy, zmieniająca wszystko dookoła. Odsunął nieznacznie głowę i
spojrzał w dół, na jej piękną twarz.
- Jesteś prawdziwym aniołem, zesłanym na ziemię przez
niebiosa, żeby ratować duszę biednego żołnierza. Czy o tym
wiedziałaś?
Callie zaśmiała się cicho. Obrysowała palcami zarys jego mocnej,
męskiej szczęki. Zwieżo ogolona, gładka skóra była bardzo przyjemna
w dotyku. Gdy ich oczy spotkały się, odważnie wytrzymała spojrzenie
pełne pożądania.
- Ja też chcę, żebyś mnie uratował - szepnęła. Z radością i dumą
patrzyła, jak jego ciało sztywnieje i nabrzmiewa. Nie mogła dłużej
wątpić, że Wes jej pożąda. - W moich oczach jesteś prawdziwym
bohaterem... Pomagasz tak wielu ludziom, Wes...
Pękał z dumy, gdy słuchał tych komplementów. Był szczęśliwy,
że w jej oczach jest bohaterem. Kiedy zmysłowo poruszyła biodrami,
uśmiechnął się z satysfakcją.
- W tej chwili nie pragnę niczego innego na świecie, tylko
ciebie... chcę cię kochać, chcę dzielić z tobą wszystko... Przez cały
dzień nie mogłem przestać o tobie myśleć, Callie. To jest jak obsesja.
- Wplatając palce w jej jedwabiste włosy, dodał zachrypniętym
głosem: - Kocham cię... Chciałem, żebyś o tym wiedziała.
Wpatrywał się badawczo w jej twarz, która po tych słowach
rozjaśniła się radością.
- Nie musimy się spieszyć - dodał. - Przyszedłem tutaj, tulę cię w
ramionach i za chwilę będę się z tobą kochał nie dlatego, że
potrzebuję kobiety na jedną noc, że szukam jedynie przygody. Chcę
być z tobą, stworzyć udany związek i iść razem przez życie. - Gładząc
delikatnie jej policzek, patrzył, jak przymyka z rozkoszy powieki
okolone długimi rzęsami. - W tej chwili jesteśmy na terenie jednej z
największych katastrof w historii. - Podniósł głowę i zapatrzył się w
ciemność. - Czekają nas miesiące ciężkiej, mozolnej pracy, Callie. To
będzie okres pełen wyrzeczeń. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że
zawsze możesz na mnie liczyć. Będę się starał pomagać ci ze
wszystkich sił. Każdą wolną chwilę spędzę z tobą, aniele.
Gdy Callie wreszcie otworzyła oczy, na jej rzęsach błysnęły łzy.
Nachylił się i scałował je, po czym zagarnął wargami jej miękkie usta.
Nie odsuwając głowy, wyszeptał:
- Callie, kocham cię. To takie proste. I takie przerażające. Boję
się, kiedy wychodzisz do pracy na gruzach. Wiem, że już zaczynają
się tworzyć bandy rabusiów i zdarzają się napady. Niektórzy mają
broń i są gotowi zabijać, żeby tylko zdobyć odrobinę jedzenia albo
wody. A ty wracasz tam, w sam środek tego wszystkiego... Tak
bardzo się o ciebie martwię. Dopiero cię odnalazłem i nie chcę cię
stracić.
Nareszcie powiedział to wszystko, odkrył przed nią swoje uczucia
i lęki. Odsunął się lekko, wciąż czując ciepło jej nagiego ciała i
spojrzał w jej wilgotne od łez oczy. Callie patrzyła na niego z
miłością, nie miał co do tego wątpliwości. Jak to możliwe, że tak
długo nie chciał jej zauważyć? To lęk nie pozwalał mu zobaczyć
rzeczy takimi, jakimi są. To była przyczyna.
Callie zdobyła się na odwagę i zmienionym od płaczu głosem
spytała:
- Gdzie byłeś całe moje życie, Wes? Od zawsze marzyłam o
mężczyznie takim jak ty. Nie, ty jesteś wspanialszy niż w moich
snach... Jesteś taki szczery, prawy, opiekuńczy. - Wzruszenie
sprawiło, że zamilkła na dłuższą chwilę. - Przy tobie czuję się
spełniona i bezpieczna, szczęśliwa.
Uniosła głowę i sięgnęła wargami do jego ust. Natychmiast objął
ją mocniej i przyciągnął do siebie.
- Ubrałeś w słowa to, co ja też czuję, kochanie - dodała. - Chcę
tego samego. Tak, wiem że to wszystko dzieje się bardzo szybko, ale
nasze uczucie i to, co zrodziło się między nami, jest warte czekania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]