[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śladu życia.
 Nie ma żadnej rany  mruknął Cymeryjczyk.  A jednak
jest martwy jak Almuryk
przeszyty czterdziestoma stygijskimi strzałami. Na Croma,
sprawdzmy studnię! Jeśli jest w
niej woda, napijemy się  choćby leżało tu sto trupów.
Studnia nie była wyschnięta, ale nie napili się z niej.
Lustro wody znajdowało się dobre
piętnaście metrów niżej i nie było czym jej nabrać. Conan
zaklął wściekle, oszalały na widok
płynu, którego nie mógł zaczerpnąć, i zaczął rozglądać
się za jakimś sznurem. Odwrócił się
gwałtownie, słysząc przerazliwy krzyk Natali.
Uznany za martwego człowiek rzucił się nań z mieczem w
dłoni, a błysk w jego oczach
bezsprzecznie świadczył o tym, że żyje. Conan zaklął ze
zdziwienia, ale nie tracił czasu na
rozważania. Przywitał napastnika zamaszystym cięciem
szabli, przecinając ciało i kości.
Głowa tamtego z łoskotem potoczyła się po bruku; ciało
zatoczyło się bezwładnie, tryskając
strumieniem krwi z rozrąbanej arterii, po czym runęło na
ziemię.
Strona 93
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
Conan zmierzył je wściekłym spojrzeniem, klnąc pod nosem.
 Ten gość nie jest teraz wcale bardziej martwy niż kilka
minut temu. Do jakiegoż to
domu wariatów trafiliśmy?
Natala, która zasłoniła oczy rękami, aby nie patrzeć na
trupa, zerknęła przez palce i
zadrżała ze strachu.
 Och, Conanie, czy mieszkańcy miasta nie zabiją nas za
to?
 No  warknął barbarzyńca  ten stwór z pewnością
zabiłby nas, gdybym nie uciął mu
głowy.
Zerknął na krużganki ziejące pustką w zielonych ścianach
nad ich głowami. Nie dostrzegł
śladu ruchu, nie usłyszał żadnego dzwięku.
 Nie sądzę, żeby ktoś nas zobaczył  mruknął.  Ukryję
dowód&
Jedną ręką chwycił trupa za pas, a drugą podniósł uciętą
głowę za długie włosy i pół
niosąc, pół wlokąc, zaciągnął okropne szczątki do studni.
 Skoro nie możemy napić się tej wody  zgrzytnął zębami
 zadbam o to, aby nikt się
jej nie napił. Do diabła z taką studnią!
Przerzucił ciało przez krawędz i puścił, ciskając głowę w
ślad za nim. Daleko w dole
rozległ się stłumiony plusk.
 Została krew na kamieniach  szepnęła Natala.
 Będzie jej więcej, jeśli zaraz nie znajdę wody! 
mruknął Cymeryjczyk, którego
niewielkie zasoby cierpliwości były na ukończeniu.
Dziewczyna ze strachu niemal
zapomniała o głodzie i pragnieniu, ale Conan nie.
 Wejdziemy w jedne z tych drzwi  powiedział.  Na pewno
w końcu znajdziemy
jakichś ludzi.
 Conanie!  jęknęła, przysuwając się do niego, najbliżej
jak mogła.  Boję się! To
miasto duchów i trupów! Wracajmy na pustynię! Lepiej
umrzeć tam, niż spotkać upiory!
 Pójdziemy na pustynię, kiedy zrzucą nas z murów 
warknął.  Gdzieś w tym mieście
jest woda i znajdę ją, choćbym miał zabić wszystkich jego
mieszkańców!
 A jeśli oni ożywają?
 Wtedy będę ich zabijał, aż pozostaną martwi!  uciął. 
Chodz! To wejście jest
równie dobre jak każde inne. Trzymaj się blisko mnie i
nie uciekaj, chyba że ci każę!
Strona 94
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
Cichutko wyraziła zgodę i poszła za nim, trzymając się
tak blisko, że  ku jego irytacji 
deptała mu po piętach. Zapadł zmierzch, zapełniając
dziwne miasto purpurowymi cieniami.
Weszli w drzwi i znalezli się w rozległej komnacie,
której ściany były obwieszone
aksamitnymi, przedziwnie tkanymi gobelinami. Posadzka,
ściany i sufit sali były z zielonego,
szklistego kamienia, ozdobionego na ścianach złotym
fryzem. Podłogę wyścielały futra i
atłasowe poduszki. Kilkoro drzwi prowadziło do innych
pomieszczeń. Przeszli przez komnatę
i przez kilka innych, blizniaczo podobnych do pierwszej.
Nie znalezli nikogo, ale
Cymeryjczyk mruczał cicho pod nosem.
 Ktoś tu był, i to niedawno. Ta sofa jest jeszcze ciepła
od dotyku ludzkiego ciała. Na tej
jedwabnej poduszce widać jeszcze zarys bioder. W
powietrzu unosi się słaby zapach perfum.
Wszystko spowijała upiorna, nierzeczywista aura. Wędrówka
przez ten mroczny, cichy pałac
była jak majak wywołany opium. Niektóre komnaty były
nieoświetlone  tych unikali. Inne
kąpały się w blasku łagodnego, nieziemskiego światła,
zdającego się emanować z klejnotów
osadzonych w ścianach i tworzących na nich fantastyczne
wzory. Nagle, gdy wchodzili do
jednej z tych oświetlonych komnat, Natala krzyknęła i
chwyciła towarzysza za rękę. Obrócił
się z przekleństwem na ustach, wypatrując wroga,
zdziwiony okropnie, gdyż nikogo nie
dostrzegł.
 O co chodzi?  warknął.  Jeśli jeszcze raz złapiesz
mnie za prawą rękę, to obedrę cię
ze skóry. Chcesz, żeby poderżnęli mi gardło? Dlaczego
wrzeszczysz?
 Spójrz tam  wykrztusiła, wskazując ręką.
Conan przełknął ślinę. Na stole z polerowanego hebanu
stały złote naczynia, najwidoczniej
zawierające jadło i napoje. Pokój był niezamieszkany.
 No, ten dla kogo przygotowano tę ucztę  orzekł
barbarzyńca  będzie musiał dziś
wieczór udać się gdzie indziej.
 Czy odważymy się to zjeść, Conanie?  zaoponowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl