[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zrobiłeś, co mogłeś.
- Tak.
Sądziła, że się położy, więc chciała wstać i obejść łóżko,
ale przytrzymał ją za ramiona. Posadził ją sobie na kolanach
i mocno przytulił. Czuła wokół siebie jego muskularne ramiona.
- Aidan, co się stało? - szepnęła mu do ucha.
- Zabiłem człowieka.
W jego słowach było tyle rozpaczy, że niemal sprawiły jej ból.
- Nie miałeś wyboru?
Pierwszy raz po powrocie do pokoju Aidan spojrzał jej
w oczy.
- Nie.
Ujęła w dłonie jego twarz pokrytą świeżym zarostem. Azy
cisnęły jej się do oczu. Czuła jego trwogę tak, jakby sama ją
przeżywała.
- Mój biedny, kochany Aidan. Kochany Aidan.
Długo tak siedzieli, a potem Aidan zaczął ją całować.
- Potrzebuję cię, Anne. Bardzo cię potrzebuję. - Rozluznił
okrywające ją prześcieradło.
- Wiem. - Poruszyła się, żeby płótno samo opadło.
Delikatnie obwiódł palcem zarys jej ust.
- Masz rację. W wojnie nie ma zwycięzców.
255
Nie wiedziała, co powiedzieć. %7ładne słowa nie wydawały
jej się odpowiednie. Otworzyła więc ramiona, a Aidan się w nie
wtulił. Objęła go i zaczęła głaskać po głowie.
- Anne - szepnął i językiem podrażnił brodawkę na szczycie
jej piersi. Oboje upadli na materac.
Kochali się. Tym razem było zupełnie inaczej niż po południu,
gdy przepełniała ich radość odkrywania.
Teraz ich pieszczoty były pokrzepieniem, poszukiwaniem
znaczenia w świecie, który często wydaje się bezsensowny.
Stanowiły więz.
Gdy skończyli, Aidan zasnął.
Anne jednak nie mogła spać. Nadal obejmowała Aidana
i trzymała straż, modląc się, by jego poświęcenie nie poszło
na marne. Wiedziała, że nawet jeśli los się przeciw nim
sprzysięgnie, jeśli Aidan nie odzyska wolności, to ona pójdzie
za nim wszędzie, nawet na śmierć.
M inęło sporo czasu od świtu, zanim Anne usłyszała krzyki.
Aidan natychmiast się zbudził. Oboje zamienili się w słuch.
Ciężkie buty załomotały na schodach i ktoś zaczął się
dobijać do pokoju majora Lamberta. Oficer krzyknął  wejść",
a chwilę potem głośno zaklął.
Anne usiłowała wychwycić jakieś słowa, ale panował zbyt
wielki harmider. Aidan wstał z łóżka i podszedł do okna, nie
zważając na swoją nagość.
- Co się dzieje? - spytała.
- Jeszcze nie wiem. - Odwrócił się plecami do okna i przesłał
jej nieprzenikniony uÅ›miech. Swój wspaniaÅ‚y uÅ›miech. Cokol­
wiek dręczyło go w nocy, już minęło. Niedawno ostrzyżone
włosy sterczały mu na wszystkie strony, a świeży zarost
wymagał ogolenia.
256
Anne pomyślała, że jej mąż jest niezwykłe przystojny.
Obudził się również pułkownik Witherspoon. Zatrzymał się
w korytarzu, przed drzwiami Lamberta.
- Co się stało, majorze? O co te krzyki?
Anne wzięła Aidana za rÄ™kÄ™, niepewna, czego ma siÄ™ spo­
dziewać. Aidan też czekał w napięciu.
- Więzień, panie pułkowniku - odpowiedział cicho jak na
siebie major Lambert. - Robbie Gunn nie żyje.
16
Lepiej tego nie mówcie, majorze! - Głos pułkownika
zabrzmiał groznie.
Aidan odciÄ…gnÄ…Å‚ Anne od drzwi.
- Ubieraj siÄ™- szepnÄ…Å‚, chwytajÄ…c spodnie wiszÄ…ce na
oparciu krzesła.
- Aidan, oni zabili Robbiego Gunna. - Była przerażona tym,
co teraz będzie. Szkocja stanie w ogniu, wybuchnie wojna. Nic nie
zostanie z Kelwin, zginą ludzie, którzy zaczęli być dla niej ważni.
- Anne, ubieraj się - powtórzył. Już zapinał spodnie.
- Aidan...?
Nagle znalazł się przed nią. Uciszył ją pocałunkiem, mocno
ścisnął za ramiona i powiedział:
- Prosiłem, żebyś mi zaufała. Teraz rób, co mówię. Nie
mamy wiele czasu.
Drętwo usłuchała jego polecenia. Sięgnęła po koszulkę
leżącą w nogach łóżka, a przy okazji upuściła prześcieradło na
podłogę. Aidan wcisnął się w koszulę i już wkładał kamizelkę.
Szybko ją zapiął, żeby zasłonić największe plamy na koszuli.
Potem bez ostrzeżenia otworzył drzwi na oścież.
258
Anne chwyciła za suknię i ukryła się za ich skrzydłem.
Tymczasem jej dzielny mąż stanÄ…Å‚ przed majorem Lam­
bertem.
- Czy powiedzieliście, majorze, że Robbie Gunn nie żyje?
Anne w pośpiechu się ubierała, a jednocześnie zerkała
przez szparÄ™. Major Lambert minÄ™ miaÅ‚ ponurÄ…, usta za­
ciśnięte, ale pułkownik Witherspoon, który zdążył włożyć
tylko spodnie, lecz był jeszcze w koszuli nocnej, skinął
głową.
- To właśnie major przed chwilą mi zakomunikował. -
UkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ zdawkowo. - Jestem puÅ‚kownik Witherspoon. lor­
dzie Tiebauld. Nie poznaliśmy się dotąd, ale wiele o panu
sÅ‚yszaÅ‚em. WolaÅ‚bym, żebyÅ›my spotkali siÄ™ w bardziej fortun­
nych okolicznościach.
- Nie ja wybraÅ‚em okolicznoÅ›ci, puÅ‚kowniku - odparÅ‚ chÅ‚od­
no Aidan, bardzo przekonujÄ…co wcieliwszy siÄ™ w postać ura­
żonego arystokraty.  Obawiam siÄ™, że major Lambert prze­
kroczył swoje kompetencje. Naturalnie zdaje pan sobie sprawę,
puÅ‚kowniku, że jego samowolna decyzja aresztowania i pod­
dania torturom Robbiego Gunna może spowodować wybuch
powstania.
- Gunn był jakobitą... - zaczął Lambert, ale Aidan nie
pozwolił mu dokończyć.
- Każdy Szkot jest w głębi serca jakobitą. To należy do
romantyki tego kraju, no, a wszyscy Szkoci sÄ… romantykami.
Gunn odważnie protestował przeciwko scalaniu gruntów. Jego
rodzina straciła wszystko - ziemię, dziedzictwo - i wszystko
zagrabili im ci, którzy mogli to zrobić dlatego, że mieli
pieniądze. Pamiętajcie, Lambert, że jeśli zamierzacie aresztować
i bić każdego człowieka, który sprzeciwia się scalaniu gruntów, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl