[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Do brze go ro zu mia ła. Po roz wo dzie ro dzi ców chcia ła zo stać z mat ką, ale wzdra -
ga ła się stra cić ojca. Przez wszyst kie te lata sta ra ła się z nim wi dy wać i wiel bi ła
pre zen ty od nie go  lal ki, świet ne ciu chy, ja skra wo ró żo wy ro wer na dwu na ste uro -
dzi ny  wkrót ce po tem ro dzi ce znów się po kłó ci li, kon takt się urwał i oj ciec kom -
plet nie znik nął z jej ży cia.
Nie na wi dzi ła go i ko cha ła jed no cze śnie. Po trze bo wa ła go i tę sk ni ła. Za miesz ka ła
w Lon dy nie, żeby uwol nić się od prze szło ści i za cząć od nowa. I żyła w prze ko na niu,
że jej się to uda ło. Do pó ki się nie do wie dzia ła, że ukradł mi lio ny do la rów swo im
klien tom.
 Cza sa mi my ślę, że gdy by ro dzi ce się nie roz wie dli, oj ciec był by bar dziej za an ga -
żo wa ny w na sze ży cie i może wy brał by ina czej. Może zro zu miał by, że bar dzo go ko -
cha li śmy i po trze bo wa li śmy.
 Ob wi niasz sie bie?  spy tał z nie do wie rza niem.
 Pró bu ję zro zu mieć, jak do tego do szło.
 Za cho wał się ego istycz nie i wy jąt ko wo ohyd nie. Naj pierw uda wał, że się o lu dzi
trosz czy, a po tem ich znisz czył. Jak mógł za przy jaz nić się ze star szą ko bie tą, a po -
tem ją okraść?
Za mknę ła oczy i po krę ci ła gło wą.
 Po ra dził mo jej mat ce, żeby po wie rzy ła mu pie nią dze, i obie cał jej wy so ki zysk,
ale ni g dy ich nie za in we sto wał. Po pro stu je ukradł. To wstręt ne.  Mi ka el ode tchnął
głę bo ko.  Nie po trzeb nie o tym roz ma wia my.
Tyl ko po ki wa ła gło wą i przez dłuż szą chwi lę sie dzie li w mil cze niu.
Po tem on się pod niósł i za czął spa ce ro wać wzdłuż ba se nu. Jem mie było okrop nie
wstyd. W świe cie arab skim oce nia no ją na pod sta wie za cho wa nia jej ro dzi ny, była
jej kon ty nu acją. Była kon ty nu acją swo je go ojca. Tu, w Sa idii, wstyd przy lgnął do niej
na za wsze. Ni g dy nie zdo ła się od nie go uwol nić.
Ci cho wró ci ła do Kom na ty Nie win no ści, by wziąć prysz nic w bia łej, mar mu ro wej
ła zien ce. Nie chcia ła być smut na, prze stra szo na, sa mot na i ża ło sna.
%7ła ło sna by ła by, zo sta jąc w Con nec ti cut i pró bu jąc zna lezć ko goś, kto mógł by jej
po móc prze trwać. Trud no było te raz uwie rzyć, że jej ro dzi na mia ła kie dyś wszyst -
ko. %7łe była aż tak uprzy wi le jo wa na. Dom na Ka ra ibach, dom w Con nec ti cut, dom
z bali w Sun Val ley. Mie li pie nią dze na po dró że, dro gie ciu chy, ja da nie w re stau ra -
cjach.
Za krę ci ła prysz nic i wy ci snę ła wodę z wło sów. Czy na praw dę mie li pra wo wy da -
wać te pie nią dze? Jak dłu go jej oj ciec oszu ki wał swo ich klien tów?
Owi nię ta w ręcz nik wdra pa ła się do mięk kie go łoża i na cią gnę ła prze ście ra dło na
gło wę.
Nie ła two było no sić na zwi sko Co pe land. Nie ła two żyć ze wsty dem. Tyl ko pra ca
trzy ma ła ją przy ży ciu, zwłasz cza po odej ściu Da mie na. Pra ca po zwa la ła my śleć
o czymś in nym, być kimś in nym.
Te raz chcia ła tyl ko wró cić do domu i znów za brać się do pra cy. To wciąż była je -
dy na al ter na ty wa. Musi jesz cze tyl ko prze trwać na stęp ne sie dem dni i sie dem nocy.
ROZDZIAA DZIESITY
Wła śnie mia ła się ubrać do ko la cji, kie dy przy nie sio no jej pacz kę z do łą czo ną kar -
tecz ką:  Strój na dzi siej szą ko la cję. Przyj dę po Cie bie o dzie wią tej .
Jem ma roz pię ła tor bę i wy cią gnę ła prze pięk ną je dwab ną suk nię w ko lo rze doj rza -
łych brzo skwiń. Praw dzi wy strój dla kró lo wej pu sty ni. W tor bie znaj do wa ło się też
pu de łecz ko z bi żu te rią, za wie ra ją ce bry lan to we kol czy ki, za pew ne bar dzo kosz tow -
ne.
Wy ję ła je den i przy ło ży ła so bie do ucha. Na tle jej ciem nych wło sów wy glą dał
wprost nie ziem sko. Dzi siej sze go wie czo ru za mie rza ła roz pu ścić wło sy. Mia ła na -
dzie ję, że Mi ka elo wi mi nął gniew. Ran kiem tak się do brze ba wi li, że na kil ka go dzin
za po mnia ła, dla cze go tu jest.
Kie dy za pu kał do niej punk tu al nie o dzie wią tej, była go to wa od nie mal go dzi ny.
Po ja wił się ubra ny w tra dy cyj ny arab ski strój, co ją tro chę roz cza ro wa ło, bo wo la ła
go w za chod nim ubra niu. Czu ła się spo koj niej sza, kie dy wy glą dał zna jo mo, nie jak
obcy szejk, któ rym prze cież był.
 Pięk nie wy glą dasz  po wie dział.
 Dzię ku ję  od par ła, ma sku jąc za że no wa nie uśmie chem.
 Wiesz, co bę dzie my ro bić wie czo rem?
 Nie mam po ję cia.
 To do brze.
Wy pro wa dził ją na ze wnątrz przez wiel kie, drew nia ne drzwi. Na pod jez dzie cze -
kał sa mo chód z kie row cą. Szo fer otwo rzył tyl ne drzwi i Jem ma zer k nę ła py ta ją co
na swo je go to wa rzy sza, któ ry jed nak nie zdra dził się ani sło wem.
Wje cha li z oto czo ne go mu rem Kas bah i ru szy li wą ską wstąż ką as fal to wej dro gi
przez ską pa ną w bla sku księ ży ca pu sty nię.
Mi ka el wska zał kra jo braz za przy ciem nio ną szy bą.
 To wszyst ko, moja kró lo wo, na le ży do cie bie.
 Na praw dę pięk ny pia sek  od par ła ze sto sow ną po wa gą.
 Wy śmie wasz się z mo jej pu sty ni?
 Ależ skąd.
 To do brze. Bo ja ce nię so bie każ de ziarn ko tego pia sku.
Uśmiech nę ła się, a on od po wie dział uśmie chem, ale za raz spo waż niał. Wy cią gnął
rękę i de li kat nie mu snął bry lan to wy kol czyk.
 Bar dzo ci pa su ją. A mó wi łaś, że nie za le ży ci na bi żu te rii.
 Na pew no nie tak jak in nym ko bie tom.
 Ale za le ży ci na roz mo wie.
Wy mó wił te sło wa z wi docz nym bó lem i zro bi ło jej się przy kro.
 A co my ślisz o prze pro si nach?
 Z tego co wiem, ko bie ty je uwiel bia ją, męż czyz ni nie na wi dzą.
Uśmiech nął się bla do.
 Więc mamy po dob ne do świad cze nia.  Za wa hał się przez chwi lę.  I cho ciaż nie -
ła two mi po wie dzieć  prze pra szam , je stem ci wi nien prze pro si ny. Nie po wi nie nem
był wy ży wać się na to bie, sko ro by łem zły na two je go ojca z po wo du mo jej mat ki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl