[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrobiło się czarno.
W ciszy, która nastała po uderzeniu pioruna, Camilla usłyszała, że ktoś wypadł z
drugiego pomieszczenia. Szybkie kroki zbliżały się, a z oddali usłyszała krzyk wściekłości.
Błyskawica przecięła ciemność. Biegnąca postać dostrzegła Camillę i pociągnęła za
sobą w stronę schodów. Ale dziewczyna zareagowała odruchowo. Nie pomyślała o tym, czy
ten, który ją złapał, był przyjacielem, czy wrogiem, tylko próbowała się wyrwać. Udało się jej i
uskoczyła w nieznaną ciemność. Lecz uciekający mężczyzna znalazł się znów tuż obok, położył
jej rękę na ustach i pociągnął w kąt za belką. Stanął plecami do ściany i mocno przytulił
Camillę do siebie. To, co teraz usłyszała, słyszała już przedtem - powolne, lecz bezlitośnie
pewne swego celu kroki. Dawno już oddaliły się od pomieszczenia za kominem i słychać je
było, ciężkie i nieustępliwe, w miejscu pomiędzy kryjówką uciekinierów a schodami.
Camilla pokręciła głową na znak, że nie zamierza krzyczeć, i trzymające ją ręce
przesunęły się niżej na talię. Opanowała chęć rzucenia się schodami w dół, na skutek jej
własnej głupoty byli teraz pozbawieni tej możliwości. Dziewczyna zacisnęła mocno wargi i
przysunęła się do mężczyzny stojącego za nią. Z mocno napiętych mięśni i drżenia poznała, że
czuł silny ból. Zauważyła, że coś ciepłego i lepkiego spływa w dół jego ramienia.
Blizna! Blizna na ramieniu była otwarta. Stał za nią jej Przyjaciel i próbował ją ochronić
przed... Jak to określiła żona Gregera? Sadystą!
Nowy błysk rozświetlił ciemności i Camilla dostrzegła przez moment stół z
przymocowanymi do niego bagnetami i inną bronią, hełmy z otworami po kulach, naturalnej
wielkości figury woskowe ubrane w starodawne mundury, chyba z czasów pierwszej wojny
światowej...
Dziadek chłopców... dobrowolnie ruszył na wojnę... wyrzucony z pułku...
Muzeum dziadka. Trofea!
Coś poruszyło się w ciemności przed nimi. Znalezli się znowu w sytuacji sprzed wielu
lat, prześladowani przez okrutnego potwora, którego Camilli nigdy nie udało się zapomnieć.
Nie mogła spodziewać się skutecznej pomocy ze strony Przyjaciela, wydawał się tak
wyczerpany z powodu rany, że podejrzewała, iż utrzymuje się na nogach tylko dzięki temu, że
przyciska go swym ciałem do ściany.
Nigdy w życiu Camilla tak bardzo się nie bala. Gdyby teraz przecięła niebo następna
błyskawica, zostaliby zdemaskowani. I nie tylko to - musiałaby na nowo przeżyć koszmar z
dzieciństwa, zobaczyć okrutnego prześladowcę, który zapadł jej w pamięć na zawsze.
Powolne kroki dały się słyszeć tuż obok, w odległości może półtora metra. Następnie
przeszły dalej w głąb strychu i umilkły w oddali.
Nowa błyskawica - oślepiające światło, a po nim głęboka ciemność i ogłuszające
grzmoty. Przyjaciel pchnął lekko Camillę do przodu. Ponieważ zdążyła ocenić odległość do
schodów, bez wahania skoczyła w ich stronę, trzymając za rękę nieznajomego. Zbiegli po
stopniach, a ich prześladowca pognał za nimi oszalały z wściekłości. Wypadli przez drzwi i
dalej w dół tylnymi schodami na parter.
Mieli szczęście, okrutny strażnik z muzeum potknął się na schodach na strych i
przewrócił. Dało im to potrzebny czas.
- Prędko, do swojego pokoju - szepnął chłopak. - Zamknij się na klucz! Nie otwieraj
nikomu!
- A ty?
Nie odpowiedział, wepchnął tylko Camillę do środka i zatrzasnął za nią drzwi.
Camilla przekręciła klucz i oparła się plecami o drzwi, zdenerwowana, przerażona i
bezsilna. Oddychała głęboko i ciężko.
W Liljegården ponownie zapadÅ‚a cisza. Dziewczyna próbowaÅ‚a wyÅ‚owić
jakieś dzwięki, ale nic nie było słychać, nic oprócz deszczu i oddalającej się burzy, która udała
się na poszukiwanie nowych terenów łowów.
Gdyby Camilla była rozsądna, wyjechałaby jak najszybciej z
Liljegården. ZabrakÅ‚o jej jednak przezornoÅ›ci. ZdecydowaÅ‚a siÄ™ pomóc Danowi i jak
każda kobieta wierzyła, że jest jedyną zdolną dokonać cudu dla swojego najdroższego.
Od chwili kiedy położyła się spać, jeszcze dwa razy słyszała skrzypienie drzwi
wejściowych, ale nie sprawdzała, kto przyszedł. Byłoby to zresztą trudne, gdyż do świtu nie
włączono prądu.
Następnego ranka śmiertelnie bała się sprawdzić w korytarzu, czy nie ma dla niej listu.
Obawiała się, że i tym razem nie znajdzie odpowiedzi. Wprawdzie Przyjaciel uratował ją w
nocy na strychu, ale była to sytuacja przymusowa. Jeżeli również dzisiaj zabraknie odpowiedzi,
będzie to znak, że tajemniczy opiekun pragnie zerwać kontakt.
Kiedy Camilla wyczuła drżącymi palcami zwiniętą kartkę, uśmiechnęła się szczęśliwa.
Odpowiedział! Nie był już na nią zły. Jeżeli w ogóle był zły. Mogło przecież istnieć tysiąc
powodów, dla których poprzednim razem nie zostawił wiadomości.
Czytała list w swoim pokoju.
Kochana mała Przyjaciółko!
Kiedy miałaś cztery lata, udało ci się jakimś sposobem dostać na strych. Akurat w tych
dniach przebywał tam dziadek Franck, oczekując na przeniesienie do szpitala
psychiatrycznego. Twoja niespodziewana wizyta na górze mogła nas - zarówno Ciebie, jak i
mnie - kosztować życie. Na szczęście w ostatniej chwili przyszedł ktoś z dorosłych. Dziadek
moich braci przyrodnich (na szczęście nie jest mój) zmarł w szpitalu kilka lat pózniej. Nie jest
już grozny.
Nie był już grozny...
Ktoś jednak tam dziś w nocy był, to pewne.
I tym razem na dole widniał dopisek PS:
Jeżeli jeszcze trochę wytrzymasz, wkrótce będzie po wszystkim. Uważaj tak na
Uwodziciela, jak i na Niszczyciela! Obaj to niezłe ziółka.
Wiem, że Uwodziciel to niezłe ziółko, pomyślała Camilla. Ale kocham go mimo to.
Potrzebuje jedynie pomocy, żeby wyzwolić się z nałogów. A ja pragnę mu pomóc. Na pewno
mi siÄ™ uda!
Dzień w biurze minął jak zwykle, bez sensacji. Greger wyglądał, jakby poprzedni
wieczór spędził na porządnej libacji, a kiedy Dan przyszedł z pocztą, Camilla zobaczyła, że też
nie był w lepszej formie. Przykro było patrzeć na jego bladą twarz.
Na wiadomość o przybijających i odpływających statkach Camilla znieruchomiała.
 Santa Rosa miała przybić o godz. 21 poprzedniego wieczoru.
 Santa Rosa ? S.R.
Czy Dan był na pokładzie, żeby odebrać nowy transport narkotyków? Gdyby brał tylko
dla siebie, mogłaby to ścierpieć. Ale jeżeli... jeżeli był...
Camilla stłumiła jęk.
Greger zachowywał się tak samo dziwnie i niezgrabnie, jak poprzedniego dnia, przez
cały czas sprawiał wrażenie, jak gdyby chciał coś powiedzieć, ale się na to ostatecznie nie
zdobył.
Wreszcie, tuż przed końcem pracy, kiedy Camilla przygotowała się do wyjścia, zawołał
ją z desperacką stanowczością.
Odwróciła się i spojrzała na niego pytająco.
Greger stał przy biurku i przebierał palcami w papierach, które tam leżały, starannie
unikając jej wzroku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl