[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zaraz przyjdê, André.
 Tak jest, panie VanDyke.
 VanDyke  powtórzyÅ‚a Tate, czuj¹c uScisk w ¿oÅ‚¹dku.  Silas VanDyke.
 Widzê, ¿e jestem sÅ‚awny.  ByÅ‚ wyraxnie bardzo zadowolony, ¿e Tate o nim
sÅ‚yszaÅ‚a.  To ogromne niedopatrzenie z mojej strony, ¿e siê nie przedstawiÅ‚em,
panno&
 Beaumont. Tate Beaumont. Wiem, kim pan jest, panie VanDyke, i co pan
zrobił.
 Pochlebia mi pani.  UniósÅ‚ kieliszek, wznosz¹c toast na jej czeSæ, a potem
dopiÅ‚ spienione wino.  Z drugiej jednak strony mam sporo osi¹gniêæ.
 Matthew opowiedział mi o panu. Matthew Lassiter.
 OczywiScie, Matthew. Z pewnoSci¹ nie wyra¿aÅ‚ siê o mnie najmilej. W ta-
kim razie prawdopodobnie pani wie, ¿e interesuje mnie jeden konkretny drobiazg.
 Kl¹twa Angeliki.  Tate czuÅ‚a, ¿e ma wilgotne dÅ‚onie, mimo to uniosÅ‚a
gÅ‚owê.  Skoro popeÅ‚niÅ‚ pan dla niej morderstwo, na pewno nie miaÅ‚ pan proble-
mu z kradzie¿¹.
 Młody Matthew naopowiadał pani głupot  wyjaSnił uprzejmie.  To cał-
kiem zrozumiaÅ‚e, ¿e musiaÅ‚ zrzuciæ na kogoS odpowiedzialnoSæ za wypadek ojca,
zwÅ‚aszcza i¿ prawdziwym powodem byÅ‚o jego wÅ‚asne niedbalstwo.
 Matthew wcale nie jest niedbały.
 ByÅ‚ wówczas bardzo mÅ‚ody, wiêc kto by go za to winiÅ‚. MiaÅ‚em wtedy
nawet zamiar zaoferowaæ mu pomoc finansow¹, lecz niestety, nie udaÅ‚o mi siê do
niego dotrzeæ.  Delikatnie wzruszyÅ‚ ramionami.  Jak ju¿ powiedziaÅ‚em, panno
Beaumont, poszukiwanie skarbów to niebezpieczne zajêcie. Wypadki wcale nie
nale¿¹ do rzadkoSci. Mimo to chciaÅ‚bym coS wyjaSniæ. Je¿eli amulet jest na  Mar-
guerite , nale¿y do mnie. Tak samo jak wszystko, co siê na niej znajduje.  W je-
go oczach pojawiÅ‚ siê chÅ‚odny i Å‚askawy bÅ‚ysk.  A to, co do mnie nale¿y, zawsze
otaczam troskliw¹ opiek¹. Prawda, ma belle?
Yvette dotknêÅ‚a rêk¹ lSni¹cego uda.
 Zawsze.
 Jeszcze go pan nie znalazÅ‚, prawda?  Tate podeszÅ‚a do porêczy.  Zoba-
czymy, kto ma prawo do  Santa Marguerite .
 Jestem tego pewien.  VanDyke obrócił w palcach pusty kieliszek.  Och,
panno Beaumont, proszê przekazaæ ode mnie Lassiterom pozdrowienia i wyrazy
ubolewania.
Wskakuj¹c do wody, Tate usÅ‚yszaÅ‚a Smiech VanDyke a.
93
 Silas.  Yvette zapaliÅ‚a nastêpnego papierosa i wyci¹gnêÅ‚a siê na szezlon-
gu.  O czym plotÅ‚a ta irytuj¹ca Amerykanka?
 Twoim zdaniem jest irytuj¹ca?  Z uSmiechem zadowolenia na ustach Si-
las obserwowaÅ‚, jak Tate pÅ‚ynie na  Adventure .  Nie zgadzam siê. Uwa¿am j¹
za fascynuj¹co& mÅ‚od¹, gÅ‚upio odwa¿n¹ i cudownie naiwn¹. W moich krêgach
rzadko spotyka siê takich ludzi.
 Ach tak.  Yvette wydmuchnêÅ‚a dym i nachmurzyÅ‚a siê.  PrzypadÅ‚a ci do
gustu, choæ jest potwornie chuda i ma wÅ‚osy krótkie jak chÅ‚opak.
Poniewa¿ VanDyke byÅ‚ w dobrym nastroju, usiadÅ‚ na brzegu szezlonga, pra-
gn¹c j¹ udobruchaæ.
 To niemal dziecko, a mnie interesuj¹ kobiety.  Dotkn¹Å‚ wargami peÅ‚nych
ust Yvette.  To ty mnie fascynujesz, nie ona  mrukn¹Å‚, siêgaj¹c za jej plecy, by
rozwi¹zaæ wêzeÅ‚ stanika.  Dlatego tu jesteS, ma chère amie.
I bêdziesz, pomySlaÅ‚, kÅ‚ad¹c dÅ‚oñ na jednej z jej idealnych piersi, póki nie
zaczniesz mnie nudziæ.
Uspokoiwszy Yvette, VanDyke wstał i z uSmiechem obserwował, jak Tate
pÅ‚ynie  Adventure w stronê St Kitts.
UznaÅ‚, ¿e istnieje coS, co przemawia za mÅ‚odoSci¹. CoS, czego nie s¹ w sta-
nie zapewniæ pieni¹dze ani zdolnoSci do prowadzenia interesów. MiaÅ‚ wra¿e-
nie, ¿e taka dziewczyna jak Tate Beaumont dÅ‚ugo, bardzo dÅ‚ugo by mu siê nie
znudziła.
Nuc¹c pod nosem, przeszedÅ‚ na dziób. Tutaj nurkowie rozÅ‚o¿yli na brezen-
cie swoje najSwie¿sze znaleziska. PoczuÅ‚ ogromn¹ radoSæ. Wszystkie przedmio-
ty, jakie siê tu znajdowaÅ‚y  lSni¹ce, skorodowane czy zaskorupiaÅ‚e  nale¿aÅ‚y do
niego. OdniósÅ‚ sukces. To byÅ‚ zysk, wynik odpowiedniej inwestycji. Fakt, ¿e przed-
mioty te nale¿aÅ‚y do Lassiterów, dodawaÅ‚ jedynie caÅ‚ej sprawie wiêkszego smaczku.
Nikt siê nie odezwaÅ‚, gdy VanDyke przyklêkn¹Å‚ i zacz¹Å‚ grzebaæ w Å‚upach
upierScienion¹, wymanicurowan¹ dÅ‚oni¹. ByÅ‚ bardzo zadowolony, ¿e wydobywa
skarby w czasie, kiedy brat Jamesa Lassitera walczy o ¿ycie.
To tylko ubarwia legendê, prawda?  pomySlaÅ‚, bior¹c do rêki monetê i obra-
caj¹c j¹ w palcach. Kl¹twa Angeliki zniszczy wszystkich, którzy jej szukaj¹.
Wszystkich oprócz niego.
Poniewa¿ on wyczekaÅ‚ na wÅ‚aSciwy moment i zainwestowaÅ‚ mnóstwo pie-
niêdzy. Kilkakrotnie jego smykaÅ‚ka do interesów kazaÅ‚a mu na jakiS czas zrezy-
gnowaæ z poszukiwania amuletu, by zapobiec dalszym stratom, które do chwili
obecnej byÅ‚yby ogromne. Mimo to ani na moment nie przestawaÅ‚ mySleæ o na-
szyjniku.
Gdyby go nie znalazÅ‚, nie zostaÅ‚ jego wÅ‚aScicielem, poniósÅ‚by pora¿kê. Za
nic w Swiecie nie mógÅ‚ siê na to zgodziæ. Nawet w przypadku hobby w jakiS spo-
sób nale¿aÅ‚o uzasadniæ poSwiêcenie na coS czasu i pieniêdzy. VanDyke owi nie
brakowaÅ‚o ani jednego, ani drugiego. Poza tym nie zapomniaÅ‚, ¿e James Lassiter
z niego zadrwiÅ‚, próbowaÅ‚ przechytrzyæ go w interesach.
Musi istnieæ jakiS powód, dla którego Kl¹twa Angeliki nie daje mu spokoju.
Po prostu do niego nale¿y.
94
Zerkn¹Å‚ w górê. Nurkowie wci¹¿ czekali. ZaÅ‚oga patrzyÅ‚a w milczeniu, goto-
wa wykonaæ ka¿dy rozkaz. Oto, co mo¿na mieæ za pieni¹dze, pomySlaÅ‚ VanDyke
z zadowoleniem.
 Szukajcie dalej.  WstaÅ‚ i strzepn¹Å‚ spodnie z idealnie zaprasowanym kan-
tem.  Chcê, by piêciu uzbrojonych ludzi pilnowaÅ‚o jachtu, a nastêpnych piêciu
wraku. W przypadku jakiejkolwiek ingerencji działajcie dyskretnie, lecz stanow-
czo.  Zadowolony zerkn¹Å‚ na morze.  Gdyby ta dziewczyna wróciÅ‚a, nie róbcie
jej krzywdy. Jestem ni¹ zainteresowany. Piper!  Zagiêtym palcem przywoÅ‚aÅ‚ ar-
cheologa podwodnego, który dla niego pracował.
VanDyke energicznym krokiem wszedł do swojego gabinetu. W Slad za nim
pod¹¿yÅ‚ Piper, niczym wierny pies.
Podobnie jak reszta jachtu, biuro VanDyke a było stylowe i dobrze wyposa-
¿one. Rciany zostaÅ‚y wyÅ‚o¿one boazeri¹ z lSni¹cego drewna palisandrowego, a po-
dÅ‚oga bÅ‚yszczaÅ‚a po woskowaniu na gor¹co. Dobrze zakotwiczone biurko pocho- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl