[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w niej odnalezć ani do niej dostosować.
Zbyt wielu (większość) cierpi na różnego rodzaju choroby
psychiczne i bez pomocy nie ma szans sobie poradzić.
Pozbawieni pomocy osamotnieni, opuszczeni przez rodziny, a
nawet mający rodziny, które pragnęłyby ich wesprzeć, ale nie
mogą z powodu obostrzenia przepisów prawnych dotyczących
chorób psychicznych, ludzie ci na dobre się zatracają.
Wszyscy oni trafiają na ulice, a my w ten czy inny sposób
sprawiamy im zawód. Rosnąca populacja bezdomnych w
naszych miastach stanowi wyrazny wskaznik, że pomoc, jaką
oferujemy tym ludziom, obecnie jest niewystarczająca i
nieskuteczna. Pomimo dobrych intencji, kolejnych
wdrażanych programów ludzie w potrzebie wciąż nie
otrzymują tego, czego poszukują, i nie dostają pomocy, która
jest im potrzebna.
Niektórzy twierdzą, że bezdomność to efekt zbyt małej
liczby szpitali psychiatrycznych. Problem jest jednak o wiele
bardziej złożony. Nawet gdybyśmy mieli dość szpitali, nie ma
sposobu na umieszczenie tam tych ludzi i nakłonienie ich, by
tam pozostali i poddali się leczeniu. To niepopularna opinia
wśród wielu osób, z wyjątkiem najbardziej doświadczonych
specjalistów, ale od dawna odnoszę wrażenie, że nasz obecny
system, w którym chorzy psychicznie muszą wyrazić zgodę na
hospitalizację (o ile nie zostaną uznani za groznych dla
społeczeństwa), jest miłą teorią, ale się nie sprawdza. W
obecnym systemie decyzję o zgodzie na poddanie się
hospitalizacji pozostawia się w gestii osoby chorej
psychicznie. To od niej wszystko zależy A prawdę mówiąc,
wielu, jeśli nie większość, chorych nie jest w stanie podjąć
samodzielnie tej decyzji. Osoby mające w rodzinie chorych
psychicznie nie mogą uczynić nic, by zabrać ich z ulicy czy
umieścić w szpitalu na leczenie. Cieszę się, że nie musiałam
przechodzić tej gehenny z Nickiem. Jednak kilkoro moich
przyjaciół ma dorosłe dzieci (po trzydziestce i czterdziestce),
które zostały bezdomnymi i których utracili na wiele lat. Nie
można absolutnie nic z tym zrobić i częściej niż w szpitalu
ludzie ci lądują w więzieniu, jeśli tylko przekroczą granicę
wytyczoną dla nich przez społeczeństwo albo w jakiś sposób
swoim zachowaniem złamią obowiązujące prawo.
Wiem, że taka postawa jest niepopularna, ale ja
niezłomnie wierzę, iż potrzebujemy praw, które pozwoliłyby
nam w niektórych przypadkach na hospitalizację ludzi w celu
poddania ich leczeniu i zapewnieniu bezpieczeństwa nawet
bez ich zgody. Może ludzie, którzy ustanawiają prawa, albo
obywatele, którzy na nich głosują, nie zdają sobie sprawy, jak
bezbronni są bezdomni na ulicach miast i jakie prawdziwe
niebezpieczeństwa im grożą. Prawa, które obecnie
obowiązują, są oparte na słusznych założeniach i nie
dopuszczają do sytuacji, o których wszyscy czytaliśmy przed
laty, kiedy Bogu ducha winne, zdrowe na umyśle osoby
zamykano wbrew ich woli do szpitali psychiatrycznych, a
powodem tego była zwykle chciwość rodziny i złe motywy.
Obecne prawo zapobiega takim incydentom, ale działa to
równocześnie w drugą stronę i nie sposób dziś hospitalizować
tych, którzy potrzebują tego najbardziej, choć zapewniłoby im
to niezbędną pomoc i ochronę. Mamy związane ręce. Decyzja
zależy wyłącznie od samych zainteresowanych, a w
większości przypadków ludzie ci są ostatnimi, którzy powinni
ją podejmować. Dlatego zamiast leczenia czy pomocy ze
strony tych, którym na nich zależy, mamy na ulicach coraz
więcej bezdomnych. Ogólnie przyjmuje się, że od
osiemdziesięciu do dziewięćdziesięciu procent bezdomnych
cierpi na różnego rodzaju choroby psychiczne, a my im nie
pomagamy oni zaś nie otrzymują niezbędnej pomocy
Aby móc hospitalizować osobę przejawiającą oznaki
choroby psychicznej, dla oceny jej stanu zdrowia mamy w San
Francisco kodeks znany jako 5250", który dopuszcza
hospitalizowanie osoby zachowującej się dziwnie lub
nieodpowiednio na siedemdziesiąt dwie godziny. To daje
specjalistom w dziedzinie zdrowia psychicznego trzy dni na
zbadanie stanu zdrowia danej osoby i podjęcie decyzji, czy
może ona stanowić potencjalne zagrożenie dla siebie lub
innych. Jeżeli nie, prawie niemożliwe jest przedłużenie tego
okresu na mocy kodeksu 5250", a przecież określenie natury
zaburzeń psychicznych wymaga zwykle znacznie więcej
czasu. Wydaje mi się również, że to za krótko, by ocenić, czy
dana osoba może stanowić zagrożenie dla siebie lub innych. A
jeżeli to inni są zagrożeniem dla niej? Nie możemy
hospitalizować bezdomnych, aby ich ochronić, bez względu
na to, w jak kiepskim są stanie, zarówno fizycznym, jak i
psychicznym. Dopóki sami nie staną się zagrożeniem", są
wolni, mogą wrócić do świata, gdzie staną się ofiarami, gdzie
stale grozi im niebezpieczeństwo i gdzie nie są w stanie radzić
sobie z wymogami życia na ulicach i z ciągłymi zagrożeniami.
Choć to może zabrzmieć brutalnie, czasami decyzję
należałoby podjąć za nich.
Jednak przy obecnie obowiązującym prawie ci z nas,
którzy mogliby chcieć im pomóc, ochraniać ich i leczyć, mają
związane ręce. Nie możemy uczynić nic, żeby im pomóc, i
musimy patrzeć, jak odchodzą, mając nadzieję że nie pogrążą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]