[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zechciał zaprosić mnie na kolację? Muszę przyznać, że
ciężko się z tobą targować.
Nancy...
Rod, to był żart. Wiesz, chodzi o to, że ktoś mówi
coś, co wydaje ci się śmieszne, i wtedy zaczynasz
wydawać dzwięki ,,cha, cha, cha .
Przepraszam. Zdaje się, że w takich sytuacjach moje
poczucie humoru trochę zawodzi.
Nancy wzięła głęboki oddech.
W takim razie radziłabym ci nad tym popracować,
bo inaczej trudno będzie nam się dogadać.
Trzecie małżeństwo 83
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, była już za
drzwiami. Dogonił ją w holu i otworzył przed nią drzwi
wejściowe.
Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej. Nie musisz się
elegancko ubierać.
Uniosła wysoko brwi.
To nie było pytanie.
Nie zamierzałem pytać.
Włosy zaplątały jej się w kołnierz płaszcza. Pomógł je
uwolnić. Skinęła głową w geście podziękowania, ale jej
oczy pozostały nieufne.
No cóż. Czeka nas kilkadziesiąt interesujących lat
stwierdziła i zbiegła ze schodów.
Jej samochód zniknął już za bramą, gdy Rod uświado-
mił sobie, że nie usłyszał od niej zgody na wspólne wyjście.
O siódmej trzydzieści Nancy otworzyła drzwi i zoba-
czyła za nimi Roda w lekko ośnieżonej kurtce. Już od
dłuższego czasu padał gęsty śnieg. Warunki do jazdy nie
były najlepsze.
Nie pojedziemy daleko zapewnił ją Rod. Poza
tym od szesnastego roku życia sporo jeżdżę po śniegu.
Dopóki cokolwiek widać przez szybę, nie ma problemu.
Zawahał się, jak przed podjęciem decyzji, a potem
przykucnął i przywołał koty. Pierwszy podszedł Siniak,
a zaraz za nim wygolona perska kotka.
Zaczyna już coraz bardziej przypominać kota za-
uważył Rod, głaszcząc ją po łebku.
Zaczyna przypominać istotę z tej planety po-
prawiła go Nancy, narzucając płaszcz. Naraz zmarszczyła
brwi. Nie musisz z powodu dziecka podlizywać się
moim kotom!
Rod podniósł na nią wzrok, ale nie odpowiedział.
Gotowa? zapytał, prostując się.
84 Karen Templeton
Posłuchaj, Rod. Nie musimy rozmawiać dzisiaj.
Mamy jeszcze ponad osiem miesięcy...
Na jego twarzy pojawił się znużony uśmiech.
W końcu zaprosiłem cię na kolację, a ty dajesz mi
kosza?
Zastanowiła się nad tym i z westchnieniem poszła za
nim do samochodu. W dziesięć minut pózniej zatrzymali
się przed jego domem.
Mogłam przewidzieć, że to nie będzie prawdziwe
zaproszenie na kolację mruknęła Nancy.
W odpowiedzi Rod uśmiechnął się czarująco.
Wkrótce się przekonasz, że będziesz musiała to
odszczekać oświadczył, otwierając przed nią drzwi. Ujął
ją pod łokieć, żeby nie poślizgnęła się na ścieżce. Z tego,
co dotychczas zauważyłem, ty prawie nic nie jadasz.
Nawet na mroznym powietrzu czuła jego zapach.
A skąd ty możesz o tym wiedzieć? zapytała
zaczepnie.
Byłem w twojej kuchni i widziałem, co masz
w lodówce. Toksyczny śmietnik. A skoro masz pełnić
rolę inkubatora dla mojego dziecka, to zamierzam dopil-
nować, żebyś jadła jak należy.
Nancy wyrwała ramię i natychmiast poślizgnęła się.
Rod zdążył ją podtrzymać w ostatniej chwili.
Wybacz, ale nie potrzebuję niańki stwierdziła
z oburzeniem. Przyznaję, że zdarzało mi się jadać różne
rzeczy, ale nie zamierzam narażać zdrowia dziecka!
To dobrze powiedział Rod spokojnie, przekręca-
jąc klucz w drzwiach. W mroku dom wydawał się jeszcze
bardziej ponury. Nancy stłumiła dreszcz. W takim razie
powinno cię zadowolić to, co przygotowałem.
To znaczy co?
Zdjęła płaszcz i rękawiczki i weszła do salonu.
Ryba, warzywa, ziemniaki. Nic nadzwyczajnego.
Trzecie małżeństwo 85
Ha. W głowie Nancy pojawiła się wizja rozpaćkanych
filetów, frytek i sałatki z kapusty. Zmarszczyła czoło,
rozglądając się po salonie. Był ohydny, pełen wielkich,
bezkształtnych mebli i wytartych draperii. Nawet pięć
lampek stojących na różnych stolikach nie było w stanie
poprawić efektu.
Rod, bardzo mi przykro, że tak mówię, ale ten dom
jest okropnie brzydki.
Za jej plecami zaśmiał się cicho i szczerze.
Zdaje się, że nie przepadasz za nowobogackim stylem?
Musiała się również uśmiechnąć.
Czy ktoś tu przychodzi sprzątać?
A po co? To nie miałoby żadnego sensu, w każdym
razie nie przed remontem. Wiesz, dlaczego go kupiłem?
Pewnie po to, żeby być bliżej Elizabeth odrzekła,
odwracając się twarzą do niego.
Zgadłaś zdziwił się.
Więc dlaczego go nie sprzedałeś, gdy... zaczęła
i ugryzła się w język, zdumiona własną niedelikatnością.
Bo wyobraz sobie, że go polubiłem odrzekł Rod
zbyt spokojnie. Lubię Spruce Lake. Zarówno dom, jak
i miasteczko przypominają mi okolicę, gdzie mieszkali
moi dziadkowie. Wiem, że w ten dom trzeba włożyć
jeszcze wiele pracy, ale powoli...
Nancy uznała, że ten dom najlepiej byłoby wysadzić
w powietrze, ale nie powiedziała tego głośno. Rod
powiesił jej płaszcz w szafie i zapytał:
Napijesz się czegoś?
Niespodziewanie Nancy wybuchnęła płaczem. Na-
pięcie całego dnia znalazło ujście we łzach. Boże, jak
dobrze jest się do niego przytulić, myślała, siedząc na
jednej z wielkich kanap, otoczona ramionami Roda.
Po chwili wzięła się w garść i sięgnęła do kieszeni
dżinsów po chusteczkę.
86 Karen Templeton
Przepraszam pociągnęła nosem. To te hormony.
Spojrzała na jego twarz i jęknęła w duchu. Malowało się
na niej olbrzymie, niczym niezmącone poczucie winy.
Nie wpakowałaś się w tę sytuację sama powiedział
cicho i nie będziesz sama przez to wszystko prze-
chodzić.
Wstał, wziął ją za rękę i poprowadził do kuchni.
To wszystko było coraz dziwniejsze.
Kuchnia, jasna i nowoczesna, najwyrazniej była już
odremontowana. Blaty szafek pokrywał szary granit,
ściany miały zaskakujący kolor dojrzałego pomidora, na
podłodze leżały jasnoszare płytki. Z sufitu zwieszała się
metalowa, ręcznie kuta krata, na której wisiał imponują-
cy zestaw garnków i patelni. Dalej był wielki pokój
stołowy z kamiennym kominkiem i kolorowymi, czer-
wono-beżowo-zielonymi meblami wypoczynkowymi.
Efekt był przytulny i bezpretensjonalny. Nancy pode-
szła do jednego z foteli i z westchnieniem ulgi zsunęła
z nóg adidasy, a potem wróciła do kuchni i usiadła na
barowym stołku.
Podoba ci się? zapytał Rod.
Bardzo. Pewnie zauważyłeś w moim domu, że
uważam czerwony kolor za neutralny. Uwielbiam czer-
wień.
Rod z szerokim uśmiechem odwrócił się do kuchenki,
na której coś bulgotało.
Nie śpieszę się z remontem wyjaśnił. Tym razem
dla odmiany mam ochotę urządzić wszystko po swojemu.
Zmarszczył brwi i westchnął. Przyznaję, że gdy
wreszcie do mnie dotarło, iż mój osobisty urok nie działa
na Elizabeth, żałowałem, że kupiłem ten dom. Ale
wystawiając go na sprzedaż, przyznałbym się przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]