[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o owej tajemniczej komórce SS. Na zdjęciu pokazano jej trzech głównych pracowników.
Jednym z nich był Stucker, do którego to nazwiska nie powinniśmy przywiązywać większej
wagi. Podpis pod zdjęciem podawał inne, pewnie równie fałszywe jak Stucker.
- Wilka Kaukazu i świętego Graala łączy jedna osoba, ów Stucker - podsumowałem. -
Czy coś jeszcze?
- Niech pan słucha dalej - odpowiedział Ebersche.
Następnego dnia po naradzie zerwano nas z łóżek o szóstej rano, kazano wsiąść do
ciężarówek i przewieziono na lotnisko. Jechaliśmy z opuszczonymi plandekami.
- %7łeby nikt nie zauważył dziwnego transportu ze strzelcami górskimi - wytłumaczył
nam Stucker.
Podejrzewam, że startowaliśmy gdzieś z okolic Kętrzyna, a więc opodal kwatery
Hitlera w Gierłoży. Lecieliśmy samolotem Kondor, bombowcem dalekiego zasięgu
przerobionym na pasażerski. Mieliśmy międzylądowanie gdzieś w Rosji. Jeszcze tego samego
dnia wylądowaliśmy w Krasnodarze nad rzeką Kubań. Wehrmacht przygotował do ofensywy
na Kaukazie znaczne siły, lecz to co wygospodarowano dla nas, zaskoczyło mnie.
- Zwietnie - mruknął Stucker patrząc na stojący park maszyn.
SS-man z zadowoleniem stukał się rękawicami po udzie. Staliśmy luznym wachlarzem
przed rzędem samochodów. Były to: dwa volkswageny typu 82, czyli Kubelwagen, dwa
ośmiotonowe half-tracki Sd. kfz. 7, cztery ciężarówki krupp protz kfz. 69 oraz dwa motocykle
BMW R75 z koszami.
Knopf aż gwizdnął zdziwiony.
- U nas kompania nie ma tylu pojazdów - mruknął.
- Dość zachwytów - odezwał się Stucker. - Chodzmy do hangaru, gdzie czeka nasz
ekwipunek.
Wyposażenie zgromadzone w hangarze zadziwiło mnie jeszcze bardziej. Mieliśmy do
wyboru każdy rodzaj broni dostępnej w naszych siłach zbrojnych z zapasem amunicji na
blisko miesiąc walki. Osprzęt wspinaczkowy był nowy i najlepszej jakości. Zaczęliśmy
przebierać w broni. SS-mani natychmiast rzucili się na pistolety maszynowe schmeissery. Moi
chłopcy wybrali tradycyjne karabiny mausery. Trzech ludzi musiało uzbroić się w karabiny
maszynowe MG-34. Radiotelegrafiści otrzymali schmeissery. Miałem w oddziale czterech
snajperów.
Po dwóch godzinach każdy z nas miał odpowiedni ekwipunek.
- No to jedziemy - rzekł Stucker.
On, profesor i dziennikarze jechali w samochodach osobowych eskortowanych przez
SS-manów na motocyklach. SS-mani dodatkowo zajęli jeden z half-tracków, ciągników
artyleryjskich, na który załadowali dwie spore skrzynie. Wyjechaliśmy na północ od miasta,
aż na skraj ogromnych bagien. Tam czekał na nas obóz z rozbitymi już namiotami.
- Ebersche - wezwał mnie Stucker. - Proszę przygotować plan wart i program ćwiczeń
strzeleckich. Jakiś czas spędzimy w tym miejscu. Posiłki będą dowożone.
Razem z Knopfem i Johannem Rasiererem, podoficerem SS, ustaliłem wszystko.
Szkoleniu strzeleckiemu poddaliśmy także dziennikarzy, którzy niechętnie wdziali mundury i
pogodzili się z wojskowym drylem.
Równo tydzień spędziliśmy w tym dziwnym miejscu. Nikt nas tu nie niepokoił, posiłki
dowożono regularnie. Również dostarczono nam zapas amunicji, jako uzupełnienie tego, co
wystrzelaliśmy na strzelnicy.
W dniu 9 sierpnia 1942 roku nasz radiotelegrafista odebrał depeszę do Stuckera.
- Doskonale! - krzyknął SS-man.
Po godzinnej naradzie z profesorem wydał rozkaz spakowania się. Po półgodzinie
siedzieliśmy już w naszych maszynach.
- Ebersche - powiedział do mnie Stucker. - Dziś nasza armia zdobyła Majkop. Teraz
rozpocznie zwycięski marsz ku złożom ropy na Kaukazie. My dołączymy do czterdziestego
dziewiątego korpusu górskiego, który będzie przedzierał się na południe przez wysokogórskie
przełęcze. Od tej pory znajdujemy się w strefie wojennej i każde nieposłuszeństwo będzie
karane śmiercią.
Ostatnie słowa prawie wypluł mi prosto w twarz.
- Nam, strzelcom górskim, nie trzeba tego mówić - odpowiedziałem.
Stucker bez słowa odwrócił się do mnie plecami. Teraz ja dowodziłem, więc
ustawiłem naszą kolumnę pojazdów do marszu ubezpieczonego. Moi żołnierze i SS-mani
mieli rozkaz trzymać pod ręką odbezpieczoną broń.
Cały dzień zajęło nam przedzieranie się przez Kropotkin, Armawir do Czerkieska.
Wszędzie po drodze widzieliśmy ślady zaciętych walk. Rozbite samochody, zburzone domy,
skromne żołnierskie groby, niemieckie i rosyjskie. Cywile patrzyli na nas jak na samego
szatana.
- Na Krecie kompanię rozpoznawczą z piątej górskiej miejscowi rolnicy zatłukli
motykami - mruczał Knopf popijając wodę z manierki na jednym z postojów.
Faktycznie, czuło się tu napięcie. Zauważyłem, że żaden z naszych żołnierzy ani przez
chwilę nie rozstawał się z naładowaną bronią. Mimo upału nikt nie zdjął hełmu.
Czerkiesk był typowym rosyjskim miasteczkiem z ponurymi szarymi blokami.
- To młode miasto, które powstało w miejsce dawnej stanicy Batałpaszyńskiej -
powiedział nam profesor Sauer.
Następnego dnia rano wyjechaliśmy z Czerkieska na południe, w górę rzeki Kubań.
Powoli jechaliśmy przez pasmo Gór Skalistych i dotarliśmy do miasta Karaczajewsk,
leżącego na wysokości 882 metrów nad poziomem morza. Wąska dolina rzeki wiła się jak
wąż. Co jakiś czas na horyzoncie widzieliśmy połyskujący w słońcu szczyt Elbrusu.
Wieczorem zatrzymaliśmy się w Teberdzie, radzieckim uzdrowisku. Czuliśmy w powietrzu
przejmujący zapach świerkowego igliwia.
Wszędzie wokół nas trwały walki. Jednak nasz konwój dotarł do Teberdy bez
przeszkód. W oddali słyszeliśmy pojedyncze wystrzały armatnie naszych armat górskich.
Niebo aż roiło się od nurkujących stukasów. Po drodze mijaliśmy ciężarówki z rannymi.
- To jest jak sen - zagadnąłem Knopfa zapatrzonego na wierzchołki gór. - Wszędzie
wokół nas wojna, a my jedziemy na górską wycieczkę.
- Wojna i nasza misja to szaleństwo - odpowiedział. - Po co to wszystko, gdy u nas w
Tyrolu można przy piwku i smażonej kiełbasie pogadać o starych, dobrych czasach. Może ten
widok ma być nagrodą?
Stucker tak wszystko załatwił, że nigdzie nikt nas o nic nie pytał. Byliśmy jak Arka
Noego sunąca po morzu szaleństwa.
Noc upłynęła spokojnie i rano, po uzupełnieniu zapasów paliwa, ruszyliśmy w stronę
Elbrusu.
Skierowaliśmy się na wschód, w dolinę potoku Dżemagat. Za kamiennym mostkiem
widzieliśmy ruiny górskiej wsi, czyli aułu. Na przedzie jechał ciągnik z Knopfem i obsługą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl