[ Pobierz całość w formacie PDF ]

razem oglądaliście. Klucze zostaną pani dostarczone pocztą kurierską jak najszyb-
ciej.
- Ale ja ich nie chcę.
- Przykro mi, ale w tej sprawie może pani do nas przysłać swojego prawnika.
- Ale ja muszę porozmawiać z Khalem, to znaczy z Jego Wysokością. To na-
S
R
prawdę ważne. Może mi pan podać numer telefonu?
- Przykro mi, ale nie wolno mi udzielać takich informacji.
- A może mnie pan połączyć z kimś, kto mi pomoże?
- Niestety nie, proszę pani. To niemożliwe.
- W takim razie proszę mu przekazać, że dzwoniłam...
- Jego Wysokość zostawił nam ścisłe wytyczne, na wypadek, gdyby pani za-
dzwoniła. Prosił, aby powiedzieć, że podziękowania są zbyteczne.
Omal nie wybuchnęła histerycznym śmiechem. Na szczęście rozmówca odło-
żył słuchawkę. Więc to tak... Nie mógł dać wyrazniej do zrozumienia, że nie życzy
sobie żadnego kontaktu. W dodatku, chce czy nie, pozostawił jej apartament. %7łeby
na pewno nie zapomniała, kto tak naprawdę pociąga za sznurki.
Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy - pomyślała, przygryzając wargi ze zło-
ścią. Będzie walczyć o swoje dziecko. Pokaże mu, kto tu rządzi. Wychowa malucha
po swojemu i będzie mieszkać tam, gdzie zechce. Nikt nie będzie jej narzucał swo-
jej woli. Oczywiście zaraz się poradzi prawnika w sprawie wynajmu apartamentu.
Nie dotknie ani grosza z tych pieniędzy. O, nie! Będą stanowić zabezpieczenie dla
dziecka.
- Pora do domu? - zagaił portier, gdy wychodziła z pracy. - Coś niewyraznie
pani ostatnio wygląda.
Cóż za komplement! Tylko tego potrzebowała pod koniec takiego dnia. Jed-
nak była osobą prostolinijną, więc powiedziała wprost:
- Rzeczywiście. Pewnie jestem blada, bo jestem w ciąży.
- Ach, rozumiem. Niektóre kobiety tak mają na początku. Moja żona może
służyć radą w razie potrzeby. Urodziła siedmioro.
- To bardzo miło z pana strony, ale wie pan... Moja mama nie może się już
doczekać wnuka - skłamała bez zająknięcia.
- Nie ma to jak rodzina.
- O tak! - potwierdziła, uśmiechając się promiennie.
S
R
Lepiej, jak wszyscy będą myśleć, że trzyma sprawy pod kontrolą.
Poród był względnie krótki. Dziecko urodziło się z uśmiechem na ustach i by-
ło pierwszym maluchem w sklepowym żłobku. Nazwała ją Hana. Hana Katie Tor-
rance. Hana znaczyło po arabsku szczęście, i tak właśnie się czuła od chwili, gdy
odkryła, że jest w ciąży. Uczucie to narastało w niej z każdym dniem. Narodziny
córeczki były najpiękniejszą chwilą w jej życiu.
Dobrze im się żyło w jej przytulnym domku. Rodzina powiększyła się o Faith
- koleżankę ze szkoły, która zatrudniła się jako opiekunka w nowo powstałym
żłobku w Khalifie. Dziewczyny zamieszkały razem. Faith opiekowała się Haną w
domu i oprócz tego pracowała na pół etatu w żłobku.
Tak, wiedzie nam się całkiem niezle - pomyślała, szykując się tego ranka do
pracy. Jedyną rysę na rodzinnym szczęściu stanowiła rozpaczliwa tęsknota za Kha-
lem. Nie umiała o nim zapomnieć, choć minął już prawie rok.
Muszę przestać marzyć o rzeczach, które są nieosiągalne.
- Pieluchy, chusteczki, jedzenie, zabawki. Jest wszystko - wyliczyła, wręcza-
jąc torbę Faith. Właśnie leciały wiadomości w telewizji. Skorumpowani szejkowie
nie chcieli przekazać Khalowi władzy. Uśmierzył kolejne zamieszki, i wyglądało
na to, że na razie trzyma kraj pewną ręką. Przygryzła nerwowo wargę. Od roku nie
miała od niego wieści, martwiła się o jego bezpieczeństwo. Czy wiedział, że ma
córkę? Czy w ogóle go to obchodziło? Chyba ktoś mu powiedział?
Spojrzała na zegar. Pora wychodzić.
Tylko bajki kończą się szczęśliwie - pomyślała w drodze do pracy. Trudno
przypuszczać, że szejk będzie sobie zaprzątał głowę ekspedientką z Liverpoolu,
gdy w kraju toczy się wojna domowa.
- Mogę wziąć naszą małą księżniczkę? - zapytała Faith.
Beth wróciła na ziemię. Niania nie pytała o nic, za co była jej szczerze
wdzięczna. Chyba wyczuwała smutek dręczący przyjaciółkę.
S
R
- Hana rzeczywiście jest naszą księżniczką, prawda?
Uśmiechnęła się, wspominając dni tuż po narodzinach córki, kiedy były zu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl