[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siÄ™ jakaÅ› osobista uraza.
Oczywiście, że nie. Fiona starała się przybrać
zdziwioną minę. Spojrzałam tylko na ten plan z punk-
tu widzenia szeregowej pielęgniarki.
Widząc, że Fiona jest trochę zdenerwowana tą kon-
frontacją, postanowiła ostrzej postawić sprawę.
Nie jesteś na mnie zła za to, że... rzekomo coś
Å‚Ä…czy mnie z Chrisem?
Fiona była już wyrazne wytrącona z równowagi.
Jasne, że nie. Jak wiesz, jestem z Chrisem spowi-
nowacona, przyjaznimy się, ale to nie ma wpływu...
To nie twoja sprawa przerwała jej Jane ale
powiem ci, że niedawno owdowiałam. Zapewniam cię,
że nawet nie myślę o jakimkolwiek związku.
Fiona nie potrafiła ukryć błysku radości w oczach.
Moje obiekcje nie mają nic wspólnego z twoim
życiem osobistym odrzekła sztywno.
Zwietnie. Pij kawÄ™, bo ci wystygnie. Jane po-
chyliÅ‚a siÄ™ i úsmiechnęła z jeszcze wiÄ™kszÄ… sztucznÄ…
słodyczą niż poprzednio. Obserwuję twoją pracę,
Fiono. Jesteś dobrą pielęgniarką. Starasz się. Ale jedno
DOSKONAAA PIELGNIARKA 77
powiem ci jasno. Nie pozwolę, żeby jedna osoba psuła
pracę całego zespołu. Jeśli jeszcze raz będziesz próbo-
wała podważyć moje stanowisko, postaram się, żebyś
stąd odeszła. Zrozumiałaś?
Fiona osłupiała.
Tak, oczywiście wybąkała w końcu.
Jane wiedziała, że Chris wyjechał na jedną z wielu
konferencji, w których muszą brać udział konsultanci.
Przygotowywała się na to, że zobaczy go dopiero za
trzy dni.
Wydarzyło się jednak coś niespodziewanego. Trze-
ciego dnia po południu w jej gabinecie zadzwonił
telefon.
Czy to oddział noworodków? Siostra Jane?
W tle rozległy się jakieś szepty, a potem odezwał się
cienki głosik: Jane? To ty?
Zdumiona rozpoznała głos Jamesa.
Tak. Jak miło, że do mnie dzwonisz, James.
Nie czuję się za dobrze. Leżę w łóżku. Tatuś
o tym wie i pani Mansell jest ze mnÄ…. TatuÅ› wraca dziÅ›
w nocy.
Tak mi przykro, żejesteś chory. Chciałbyś, żebym
cię odwiedziła? Te słowa same wyrwały jej się z ust.
Tak! A przyniesiesz ten indiański koc i breloczek
z rewolwerem?
Oczywiście. Dasz do telefonu panią Mansell?
Znów rozległy się szepty i po chwili usłyszała głos
gospodyni:
Od trzech dni mnie męczy, żebym do pani za-
dzwoniła. Gospodyni roześmiała się. Opowiadała
mu pani historie o Dzikim Zachodzie.
78 GILL SANDERSON
Tylko o moim pobycie w Ameryce odrzekła
Jane ze śmiechem. Czy naprawdę jest chory?
Trochę zle się czuje. Gdyby to było coś poważ-
nego, doktor Fielding przyleciałby tu jak na skrzyd-
Å‚ach.
Z przyjemnością odwiedzę Jamesa, ale tak, żeby
wyjść przed powrotem jego taty.
Niech pani przyjdzie o szóstej, na popołudniową
herbatę. Doktor wróci dopiero około dziesiątej wieczo-
rem.
Zwietnie. Będę o szóstej. Proszę pozdrowić ode
mnie Jamesa.
Dopiero kiedy odłożyła słuchawkę, zaczęła s/e za-
stanawiać, czy to jest dobry pomysł. Czy potrafi oddzie-
lić swoje uczucia do Jamesa od uczuć do Chrisa? Chło-
piec przypadł jej do serca od pierwszego dnia. Był taki
poważny, ciekawy świata. Gdyby kiedykolwiek miała
dziecko, chciałaby, żeby było właśnie takie... Nie, nie
wolno jej tak mýsleć!
Trochę zdenerwowana stanęła przed drzwiami do-
mu Chrisa i zadzwoniła. Najpierw upewniła się, że nie
ma jego samochodu. Porozmawia z Jamesem i wyjdzie
na długo przed powrotem jego ojca.
Cieszyła się ze spotkania z chłopcem. Przez ramię
miała przerzucony indiański koc, w kieszeni breloczek
z rewolwerem. James będzie zachwycony.
Drzwi się otworzyły i zobaczyła malca w szlafroku,
piżamie i puchatych kapciach w kształcie tygrysów.
Popatrzył na nią poważnie, ale zaraz się uśmiechnął.
Przyniosłaś koc! W jednej książeczce znalazłem
obrazki z Indianami. Mieli właśnie takie koce. Wcią-
gnął ją do środka. Chodz, pokażę ci.
DOSKONAAA PIELGNIARKA 79
W korytarzu przywitała ją pani Mansell.
Ciągle się o panią dopytywał. Proszę iść do jego
pokoju, zaraz przyniosÄ™ herbatÄ™.
Posłusznie podreptała za chłopcem do jego sank-
tuarium. James owinął się indiańskim kocem, a Jane
znalazła papier, kredki i taśmę klejącą i ze sporym
wysiłkiem zrobiła dwa pióropusze. Kiedy wypiła przy-
niesioną przez panią Mansell herbatę, przeczytała
chłopcu bajkę z książeczki, którą sobie wybrał. Zdała
sobie sprawę, że przebywanie z malcem daje jej wielką
radość.
Bardzo chciała mieć dziecko, albo dwoje lub troje,
może nawet czworo. Te marzenia jednak umarły wraz
z Johnem. Dlaczego więc ten chłopiec budzi w niej tyle
emocji?
Zerknęła na zegarek. Do powrotu Chrisa ma jeszcze
mnóstwo czasu. Kiedy skończyła czytać bajkę, James
zdecydował, że chciałby obejrzeć kreskówkę o Tho-
masie na wideo.
Dlaczego nie? Objęła chłopca ramieniem i otu-
leni kocem oboje oglÄ…dali film.
Malec nieraz już go widział, a na dodatek był zmę-
czony po długim dniu, więc wkrótce głowa mu opad-
ła i oczy się zamknęły. Jane czuła bicie jego małe-
go serduszka i emanujące z niego ciepło. Chyba sama
na chwilę się zdrzemnęła.
O, widzę obóz indiański na środku pokoju po-
wiedział ktoś głośno.
Natychmiast otworzyła oczy i z przerażeniem zoba-
czyła Chrisa.
Co tutaj robisz? wykrztusiła. Miałeś wrócić
dopiero za godzinÄ™.
80 GILL SANDERSON
Jakie miłe powitanie. Ostatnia sesja była niecie-
kawa, więc wróciłem wcześniej. Chciałem jeszcze
pogadać z Jamesem, ale chyba trochę się spózniłem.
yle się czuł. Zadzwonił do mnie. Chciałam...
Poprosił, żebym mu przyniosła koc. Miałam ochotę go
zobaczyć.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Starała się wstać, nie
budzÄ…c Jamesa. Chris przykucnÄ…Å‚ przy nich. Przez chwi-
lę czuła jego zapach, który przyniósł wspomnienie
tamtej namiętnej nocy.
Cześć, tato. James obudził się, kiedy Chris
wziął go na ręce, ale natychmiast znów zasnął.
Jane czuła, że musi się wytłumaczyć.
Pani Mansell mówiła, że stale się o mnie dopyty-
wał. Tak bardzo chciał ten koc i breloczek. Przyszłam
tu zobaczyć się z nim, nie z tobą.
Oczywiście. James uważa cię za swoją przy-
jaciółkę. Mam nadzieję, że będziesz częściej go od-
wiedzała.
Bardzo bym chciała, ale to trudne.
Dlaczego trudne?
No, ja... to znaczy, ty i ja...
Pani Mansell wsunęła głowę przez drzwi.
Właśnie tak mi się wydawało, że pan już wrócił.
Zrobię państwu herbaty, dobrze? Najwyrazniej zda-
niem gospodyni herbata stanowiła rozwiązanie wszel-
kich problemów.
Jane wstała z podłogi.
Ja dziękuję. Muszę iść.
Proszę, zostań nalegał Chris. Położę Chrisa
i porozmawiamy. Opowiem ci o konferencji. Była bar-
dzo ciekawa.
DOSKONAAA PIELGNIARKA 81
Nie. Lepiej będzie, jak już pójdę. Uniosła rękę
i odkryła, żenagłowie nadal ma pióropusz. Szybko go
zdarła. Tak, muszę iść. Powiedz Jamesowi, że kiedyś
siÄ™ zobaczymy. Nie, nie odprowadzaj mnie. Sama trafiÄ™.
Wybiegła z domu i odjechała tak szybko, jak tylko
mogła. Po jakimś czasie skręciła w boczną drogę
i zatrzymała się. Przed sobą widziała wzgórza, w dzień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]