[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego wyobraznia?
Uniósł głowę. Mówił dalej, mocnym głosem.
- Katrin, kocham cię. Przepraszam, \e tak długo trwało,
nim to zrozumiałem. Tak mi przykro, \e nie potrafię tego
wyrazić. Ale to prawda. Kocham cię. Pragnę cię, potrzebuję.
Musisz wyzdrowieć, \ebyśmy mogli być razem.
Telefon w jego kieszeni znowu zadzwonił. Wyłączył go ze
złością. Liczyła się tylko le\ąca na łó\ku kobieta. Kobieta,
którą pokochał całym sercem.
Mijały sekundy, minuty i godziny. Znowu przyszedł
lekarz i poprosił, by Luke wyszedł. Po kilku minutach spotkali
się na korytarzu.
- No có\ - zaczął - nie wiem, co pan zrobił, ale wygląda
na to, \e nastąpiło przesilenie. Temperatura spadła. Za kilka
godzin chora pewnie odzyska przytomność. Dobra robota.
Odszedł powoli, cię\kim krokiem. Jak i Luke, miał za
sobą długą noc.
Luke oddychał cię\ko, oparty o ścianę. Nigdy jeszcze nie
pragnął niczego - pieniędzy, władzy czy sławy - tak jak tego,
\eby Katrin wyzdrowiała.
Odepchnął się od ściany i wrócił do pokoju. Siostra
uśmiechnęła się do niego.
- Najgorsze ju\ za nią. Odchodzę - powiedziała. Poklepała
go po ramieniu. - Bardzo dobra wiadomość.
- Tak - bąknął. - To prawda. Dziękuję za wszystko.
- Myślę, \e pan zrobił znacznie więcej. - Wyszła.
Luke opadł na krzesło. Nagle opuściły go siły. Katrin
wyglądała trochę inaczej. Ró\owe policzki, oddech znacznie
spokojniejszy. Doktor mówił prawdę. Wracała do zdrowia.
Długo siedział bez ruchu. Sięgnął do kieszeni po miętowe
cukierki. Wiedział, \e powinien zejść do barku i coś zjeść. Ale
nie chciał zostawiać jej samej. W kieszeni wyczuł telefon.
Włączył go. Aparat zaczął popiskiwać nerwowo.
Luke zaczął odczytywać wiadomości. Sytuacja
kryzysowa, o której współpracownicy usiłowali powiadomić
go od dawna, pogłębiała się. W kopalni w centralnej Afryce
wybuchł strajk. A w kopalni w Malezji zdarzył się powa\ny
wypadek. Kilkunastu górników zostało uwięzionych pod
ziemią. Podejrzewano, \e są ofiary śmiertelne.
Kiedy miał jedenaście lat, wypadek w kopalni w Teal
Lake zabił jedenastu ludzi. Od tego czasu zawsze \ył w
strachu, \e coś takiego mo\e przytrafić się i u niego. Czuł się
odpowiedzialny za swoich pracowników. Powinien być z
nimi. Dopilnować, by dla ich ratowania zostało zrobione
wszystko co w ludzkiej mocy.
Ale to oznaczało, \e musiałby opuścić Katrin, zanim
odzyska przytomność. Nim zdoła powiedzieć jej, \e ją kocha.
Wyszedł na korytarz i zadzwonił do biura. Potem na
lotnisko w Winnipeg. Do Afryki wysłał swoich zastępców.
Ale do Malezji musiał polecieć osobiście. Zawsze na
pierwszym miejscu stawiał bezpieczeństwo górników. Honor
to bardzo staroświeckie pojęcie. Ale dla niego miał wartość
najwy\szą.
Katrin wyjaśni wszystko pózniej. Kiedy dowie się o
wybuchu, o uwięzionych pod ziemią ludziach, zrozumie. Na
pewno.
Pospiesznie napisał krótką wiadomość. Przy podpisie
zawahał się. Kochający Luke? Czy Luke?
Napisał: Luke. Chciał najpierw sam powiedzieć jej
wszystko. Zbyt to było wa\ne, by mogło być powierzone
skrawkowi papieru.
Poło\ył kartkę na szafce przy łó\ku Katrin. Powiedział o
niej pielęgniarce. Chciał mieć pewność, \e Katrin ją przeczyta.
Potem pocałował ją w chłodny ju\ policzek i powiedział
cicho:
- Wrócę. Kocham cię, Katrin. Nawet nie umiem
powiedzieć, jak bardzo.
Godzinę pózniej leciał ju\ do Malezji.
Następnego dnia, po objechaniu połowy ziemi, Luke
zadzwonił do Katrin. Wydawała się bardzo słaba. I bardzo
odległa.
- Znalazłaś moją kartkę? - spytał niezgrabnie.
- Tak, znalazłam.
- Tutaj mogę teraz tylko czekać, Katrin. Drą\ony jest
tunel w litej skale do uwięzionych górników. Póki nie
skończą, chyba nie powinienem stąd odje\d\ać.
- Oczywiście, \e nie.
- Rozumiesz mnie, prawda?
- O, tak. - Zabrzmiało to jakoś dziwnie.
- Jak się czujesz?
- Jestem słaba jak kurczak. Poza tym, zupełnie dobrze.
Mówią, \e jutro wrócę do domu.
- Ju\?
- Aó\ko potrzebne jest dla kogoś bardziej chorego.
- Katrin, ja... - Urwał. Słowa ugrzęzły mu w gardle.
Słowa, które płynęły potokiem, kiedy była nieprzytomna.
Kocham cię. Czemu jej tego nie powiedział? Co z niego za
mę\czyzna? Przecie\ tęsknił za nią, pragnął jej z całego serca.
- Czy Anna będzie mogła zaopiekować się tobą, kiedy
wrócisz do domu? - spytał.
- Na pewno. Jej matka czuje się ju\ lepiej.
- Dzięki Bogu.
Katrin nie odezwała się. Luke był wściekły na samego
siebie. Za głupotę i tchórzostwo. Zaczął opowiadać o sytuacji
w kopalni. W końcu rzucił:
- Muszę ju\ iść. Wołają mnie. Cześć, Katrin. Zadzwonię
jutro.
- Jutro mogę być w drodze - powiedziała z chłodną
uprzejmością. - Do widzenia, Luke.
Połączenie zostało przerwane. Luke wsunął telefon do
kieszeni. Wszystko będzie dobrze, kiedy tylko się z nią
spotka.
Czekał trzydzieści cztery lata, by powiedzieć: kocham cię.
Jeszcze jeden tydzień nie ma znaczenia.
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
Minął jeszcze tydzień, nim Luke mógł wyruszyć do
Winnipeg. Udało się uratować większość górników. Lecz
pięciu zginęło. Został jeszcze na pogrzebie. Dopilnował, by
rodziny otrzymały konieczną pomoc. W ciągu ostatnich trzech
dni nie rozmawiał z Katrin. Nie było jej w domu. Nie
odpowiedziała te\ na \adną z jego wiadomości.
Rozpaczliwie pragnął ją zobaczyć.
Czemu się nie odzywała?
W samolocie wziął prysznic i zmienił ubranie. Ogolił się
ostro\nie z powodu paskudnego skaleczenia na policzku,
którego nabawił się w kopalni. Zjadł cokolwiek i próbował
zasnąć. Bez skutku.
Lot dłu\ył się w nieskończoność. W końcu jednak, po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl