[ Pobierz całość w formacie PDF ]

BOGDAN LEKSZYCKI
SZKARAATNA IGLICA
CHELSEA, londyńska dzielnica na lewym brzeg Tamizy, tonęła w gęstej, żółtawej
mgle. Już w promieniu wyciągniętego ramienia napotykały oczy jakby nieprzenikniony mur,
poza którym nie było widać nic. Ustał wszelki ruch kołowy, a nieliczni przechodnie wlekli się
noga za nogą przesuwając ręce  jak ślepcy  po murach mijanych kamienic.
Państwo Crafford, oboje w nieszczególnych humorach z uwagi na brak licznych zazwy-
czaj o tej porze dnia klientów, oglądali w swym zasobnym sklepie korzennym ogromny obraz
przyniesiony na sprzedaż przez maleńkiego, zbiedzonego staruszka. Zastanawiali się, jakim
cudem ten stary, wycieńczony człowiek zdołał przytaskać w czasie podobnie nieprzeniknionej
mgły taki ciężar i dlaczego przydzwigał go akurat właśnie tu?
 Przydałby się do naszego salonu, nad otomanę  szepnęła mrs Crafford.  Co o
tym sądzisz Oliverze?
 Ba!  wieloznacząco odrzekł kupiec i skrzywił się z wyrazną dezaprobatą.
 Ma piękne, złocone ramy, jakby umyślnie dostosowane do naszego umeblowania.
 I jest bardzo ponury, o wiele za ponury, powiedziałbym.
 Cóż z tego? Za to niezmiernie oryginalny! Nigdy jeszcze nie widziałam malowidła,
które wywierałoby na mnie tak silne wrażenie.
 Hm! Ty się chyba lepiej znasz na tym, Kate. Co do mnie... Cóż, jestem przecież
zupełnym profanem, jeśli chodzi o sztukę i nie mam, jak wiesz, żadnych ambicji w tym
kierunku.
Poczerniałe ze starości malowidło nie było opatrzone podpisem swego twórcy, ale na
pewno nie należał on do bezimiennej rzeszy tuzinkowych malarzy, sprzedających swoje
obrazy w cenie od szylinga do półtora gwinei za sztukę, zależnie od stopnia zainteresowania
kupującego.
Z płótna wiała niepojęta groza, choć treść obrazu na pozór tego nie usprawiedliwiała.
Był to pejzaż marynistyczny: wzburzone morze, oblegające samotną skałę, wynurzającą z
głębin swe brunatne, poszarpane i spękane cielsko. Ciężkie, ołowiane niebo zwisało tuż nad
ostrą iglicą skały i zdawało się sprzymierzać przeciw niej z rozszalałymi falami. Wysoko, w
chmurach, złocił się wężyk piorunu, którego grot wymierzony był w iglicę. Wszystkie
żywioły sprzysięgły się przeciw samotnej grudce skruszałego kamienia, aby roznieść ją w
kawały, rozbić w proch i pogrążyć w odmętach.
 Co oznacza ten obraz?  zapytała mrs. Crafford.
 Kiedyś, przed wielu laty, na wystawie w Southwark zatytułowany był: P r z e z n a-
c z e n i e  odrzekł staruszek bezbarwnym głosem.  Może dlatego... Zawahał się, gorliwie
wycierając przybrudzoną chusteczką załzawione oczy.
 Mów pan śmiało  zachęcał kupiec.
 Może dlatego, mister, że obraz ten posiada pewną niezwykłą właściwość. Oto skała
zmienia barwę z brunatnej na szkarłatną, gdy w rodzinie posiadacza malowidła ma zdarzyć
się jakieś nieszczęście. Zciślej: gdy w rodzinie ma ktoś umrzeć. Obraz przepowiada śmierć z
tak bezwzględną trafnością, jakby rzeczywiście symbolizował nieubłagane przeznaczenie...
 Co za głupstwa!  oburzyła się mrs. Crafford wzruszając pełnymi ramionami. 
Czy pan chodzi do kościoła?
 Chodzę, mistress  szepnął zmieszany staruszek.  Co prawda niezbyt regularnie,
ale...
 To właśnie jest powodem, że wierzy pan w takie brednie. Gdyby pan częściej, przy-
najmniej w każdą niedzielę uczęszczał do kościoła i uważnie słuchał kazań naszego niezró-
wnanego mr Thetwaya, na pewno dusza pańska dostąpiłaby łaski poznania odwiecznych
prawd.
 Ciekawym, czy i panu przepowiedział obraz nieszczęście?  zapytał mr. Crafford z
dobrotliwą ironią, kryjąc uśmiech pod krótko przystrzyżonym wąsem.
 Niestety, przepowiedział. I dlatego wierzę w niepojętą moc tego malowidła. Dlatego
właśnie, nie z innego powodu.
 Cóż panu przepowiedział, jeśli wolno zapytać?
 Na parę godzin przed tragiczną śmiercią mojej żony, mister, skała przybrała tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl