[ Pobierz całość w formacie PDF ]
północnowietnamskiego polityka, wokół którego gromadzili
się wrogowie. Zwykle takie sprawy załatwiało się
strzałem z dużej odległości z karabinu wyborowego.
Wcześniej obserwatorzy sprawdzali siłę i kierunek wiatru i
inne warunki pogodowe. Tym razem jednak Stone miał
wykonać zadanie w pojedynkę. Nawet jemu wydawało się
to niewykonalne. Miał zostać zrzucony ze śmigłowca w
dżungli, w której roiło się od partyzantów Wietkongu,
przejść pieszo osiem kilometrów i zabić człowieka podczas
wiecu. Na wiecu spodziewano się około dziesięciu tysięcy
ludzi. Po wykonaniu zadania musiał jeszcze zatrzeć za
sobą ślady i przejść kilka kilometrów do wyznaczonego
miejsca, trudnego do znalezienia w dzień, a cóż dopiero w
nocy. Zmigłowiec miał się tam pojawić dokładnie cztery
godzimy po Rozpoczęciu akcji i czekać tylko chwilę. Gdyby
Stone się spóznił, pozostałby w dżungli jako żywa tarcza
strzelnicza dla Wietkongu.
Wybrano go do tej wyglądającej na samobójczą misji,
ponieważ rze-komo był najlepszy. Wszyscy uważali go za
doskonałego strzelca i niezmordowanego żołnierza. Tak,
Stone był wtedy maszyną. Mógł działać przez cały dzień i
noc. Kiedyś zrzucono go ze śmigłowca do Morza
Południowochińskiego. Przepłynął wiele mil we wzburzonej
wodzie po to, by zabić kogoś uważanego za wroga Stanów
Zjednoczonych. Strzelił mu prosto w głowę z odległości
ośmiuset metrów, kiedy ten siedział
w kuchni, paląc papierosa i czytając gazetę. Potem
wskoczył z powrotem do morza, skąd zabrał go okręt
podwodny.
jeśli chodzi o misję w Wietnamie, Stone podejrzewał, że
przełożeni zauważyli jego coraz bardziej niechętny
stosunek do wojny. Niektórzy pewnie modlili się, żeby mu
się nie udało. %7łeby zginął. Nie dał im tej satysfakcji. Zabił
polityka z dużej odległości z karabinu wyborowego z taką
lunetą, która na twarzy współczesnego snajpera
wywołałaby tylko uśmiech politowania. Następnie przedarł
się przez dżunglę do umówionego miejsca i zobaczył, że
śmigłowiec zatacza krąg. Wiedział, że piloci musieli go
dostrzec, ale najwyrazniej nie zamierzali po niego wracać.
Wystrzelił prosto w otwarte drzwi luku bagażowego, dając
im do zrozumienia, że popełniają błąd.
Wylądowali na krótką chwilę, wystarczającą jednak, by
zdążył wskoczyć na płozę. Kiedy śmigłowiec wzniósł się w
powietrze, z dżungli padła seria strzałów. Stone tej nocy
biegł przez dżunglę wyjątkowo szybko, ale i tak cały czas
deptał mu po pietach batalion wściekłych Wietnamczyków.
To z powodzeniem wykonane zadanie zwróciło uwagę CIA
i wkrótce Stone został przydzielony do elitarnej
jednostki" zabójców, znanej jako Oddział 666.
Większość ludzi w Agencji nie miała pojęcia o istnieniu
Oddziału 666. Pewnie dzięki temu spokojniej spali.
Wiadomo jednak, że każdy cywilizowany" kraj ma swoich
zabójców, którzy chronią jego interesy. Ameryka nie była
tu wyjątkiem.
Stone sięgnął po kolejną kartkę. Były tu nazwiska i
dołączona foto-grafia Stone'a, Boba Cole'a, Lou
Cincettiego, Rogera Simpsona, Judda Binghama i Cartera
Graya. To jedyna fotografia, na której znalazła się cała
szóstka mężczyzn. Została zrobiona, kiedy wrócili z
wyjątkowo trudnej misji; ledwie samolot dotknął
amerykańskiej ziemi, zalali się w trupa. Stone patrzył na
swoją pozbawioną zmarszczek twarz sprzed dziesięcioleci,
twarz zabójcy, który jeszcze nie wiedział, co czeka jego i
jego rodzinę. Poczuł ucisk w piersiach.
Skrzywił się, patrząc na postać wysokiego, eleganckiego
mężczyzny, jakim był wówczas Roger Simpson. Simpson
nigdy nie pracował w terenie. Podobnie jak Carter Gray z
bezpiecznej odległości planował i organizował działania
Stone'a i pozostałych. Nieco pózniej, kiedy wciąż był
jeszcze przystojny i wysoki, zajął się polityką. Niestety,
wysokie aspiracje, które wydawały się cechą pozytywną u
młodego człowieka, dojrzałego polityka zmieniły w
pamiętliwego, małostkowego intryganta. Mało mu było
dołączyć do grona stu senatorów, zamarzyła mu się
prezydentura. Pracował nad tym długo i ciężko i kiedy
kończyła się kadencja obecnego prezydenta, wszystko
wskazywało na to, że jest pewniakiem do objęcia tego
stanowiska. Blasku przydawała mu żona, była miss
Alabamy, czyniąc ze sztywniaka Simpsona postać bardziej
ludzką. Plotki głosiły, że pani Simpson wcale nie jest
zachwycona swoim mężem, ale najwyrazniej bardzo
chciała zostać Pierwszą Damą.
Stone zawsze uważał Simpsona za pozbawionego silnej
woli, podstępnego kutasa. A fakt, że taki ktoś może zająć
fotel prezydencki, umocnił tylko jego złe zdanie o
amerykańskiej polityce.
Włożył wszystkie dokumenty z powrotem do pudełka, a
pudełko ukrył w schowku pod nagrobkiem. Zamiast
bezczynnie czekać, aż pojawi się ktoś, kto zechce go
zabić, postanowił zająć się tym, by Annabelle Conroy
pozostała wśród żywych. Mimo że odrzuciła jego pomoc.
Stracił już swoją córkę. Nie zamierzał tracić także
Annabelle.
ROZDZIAA 20
Klub Wielbłądów spotkał się o ósmej wieczorem w domku
Stone'a. Milton jak zwykle przyszedł ze swoim laptopem i
stukał teraz w klawiaturę, Caleb siedział ostrożnie na
rozpadającym się, skrzypiącym krześle, a Reuben stał
oparty o ścianę.
Stone opowiedział im o problemach Susan. Wspomniał
też, że wyjechała.
Psiakrew powiedział Reuben. Nie pójdziemy już
więcej na drinka.
Stone tłumaczył im sytuację.
- Jerry Bagger najprawdopodobniej zabił tamtych ludzi w
Portugalii i ciężko zranił partnera Susan. Ona potrzebuje
naszej pomocy, ale obawia się, że wpadniemy przez nią w
kłopoty.
Caleb skrzyżował ręce.
- Susan jeszcze nie wie, że nasz klub wprost upaja się
niebezpie-czeństwem.
Stone odchrząknął.
- Mój pierwotny plan zakładał, żeby sprawdzić, czy nie
udałoby się Jerry'ego Baggera wsadzić do więzienia.
- Plan jest teoretycznie dobry, ale jak to zrobić? - wyraził
swoje wątpliwości Reuben.
- Warto chyba wybrać się do Atlantic City i sprawdzić na
miejscu.
- Oto jego zdjęcie - wtrącił Milton. - Kasyno Pompeje ma
swoją stronę internetową.
Caleb spojrzał na uśmiechniętego Baggera i jęknął z
przerażeniem,
- Dobry Boże, spójrzcie na jego twarz, na te oczy. To
przecież jest gangster. Nie pojedziesz chyba i nie
zaczniesz rozpracowywać
gangstera?
- To dość ryzykowne wkraczać na jego teren dodał
Reuben, wpatrując się w Stone'a.
- Chcę tylko zdobyć kilka informacji - powiedział Stone.
%7ładnej konfrontacji. Wystarczy go trochę poobserwować,
pogadać z kilkoma osobami.
- A jeśli ten Bagger się zorientuje? Może się do nas
dobrać! zawołał Caleb.
- A co z twoim upajaniem się niebezpieczeństwem, Caleb?
przypomniał mu Reuben.
- Ten człowiek zabija ludzi, i to tylko dla zabawy! - odparł
Caleb.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość, Caleb wtrącił się
Stone i odwrócił do dwóch pozostałych. Pomyślałem, że
wstępny rekonesans przeprowadzą Milton i Reuben.
Oczywiście pod warunkiem, że Reuben będzie mógł na
kilka dni zwolnić się z pracy w dokach.
- Zawsze znajdę wytłumaczenie, żeby nie rozładowywać
wielkiego gówna z wielkich ciężarówek za nie tak znowu
wielkie pieniądze.
- Nie ma sprawy krótko zgłosił swój akces Milton.
- Nie ma sprawy? - wykrzyknął Caleb. Milton, ten
człowiek jest niebezpieczny. Na miłość boską, to właściciel
kasyna. Zarabia forsę na uzależnieniu innych ludzi. Założę
się, że narkotykami też się zajmuje. I prostytucją!
zakończył teatralnie.
- Musicie być ostrożni ostrzegł Stone. %7ładnego
zbędnego ryzyka.
- Jasne - powiedział Reuben. Jutro rano zabieram
Miltona.
- A ja tymczasem spróbuję odnalezć Susan. Wymeldowała
się z hotelu, ale mam kilka pomysłów.
- A w takim razie co ja mam robić, kiedy wy się będziecie
rozbijać po kasynach? - zapytał Caleb.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]