[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ko tyle, ¿e jesteS uparty. Czeka ciê sÅ‚awa.
Ale ja jeszcze nie skoñczyÅ‚em.
Zmarszczyłem brwi.
Jak dot¹d odkryÅ‚em tylko zÅ‚udzenie optyczne. Udrêczone dusze wy-
zieraj¹ce spod niezwykÅ‚ego piêkna, a mo¿e nawet tworz¹ce to piêkno. Nazy-
wam je wizerunkami drugoplanowymi. W jêzyku reklamy pewnie okreSlono
by je mianem bodxców podprogowych. Ale tu nie chodzi o komercjê. Van
Dorn to prawdziwie wielki artysta, którego geniusz pozwolił mu wykorzy-
staæ obÅ‚êd jako element wizji artystycznej. Muszê siêgn¹æ gÅ‚êbiej.
O czym ty mówisz?
Obrazy zebrane tutaj nie daj¹ wystarczaj¹cego materiaÅ‚u porównaw-
czego. ObejrzaÅ‚em jego dzieÅ‚a w Rzymie, Zurychu i Londynie. Po¿yczaÅ‚em
pieni¹dze od moich rodziców a¿ do granic ich cierpliwoSci i mojego sumie-
nia. Ale zobaczyÅ‚em te obrazy i wiem, co muszê zrobiæ. Twarze zaczêÅ‚y siê
pojawiaæ na obrazach w roku tysi¹c osiemset osiemdziesi¹tym dziewi¹tym,
kiedy Van Dorn opuSciÅ‚ w niesÅ‚awie Pary¿. Jego wczesne obrazy byÅ‚y bezna-
dziejne. OsiedliÅ‚ siê w La Verge na poÅ‚udniu Francji. Pół roku póxniej jego
geniusz eksplodowaÅ‚. Zacz¹Å‚ malowaæ jak w ukropie. WróciÅ‚ do Pary¿a, ¿eby
wystawiæ swoje prace, ale nikt ich nie doceniÅ‚. MalowaÅ‚ i wystawiaÅ‚ dalej.
Nadal nikt siê nim nie zainteresowaÅ‚. WróciÅ‚ do La Verge, wzniósÅ‚ siê na
szczyt geniuszu i oszalaÅ‚ do koñca. Umieszczono go w przytuÅ‚ku dla obÅ‚¹ka-
nych, ale wczeSniej zd¹¿yÅ‚ sobie wykÅ‚uæ oczy. To bêdzie moja praca dyplo-
mowa. Zamierzam pod¹¿yæ tropem malarza. Chcê powi¹zaæ jego obrazy z bio-
grafi¹, pokazaæ, jak twarze nabieraÅ‚y intensywnoSci wraz z rozwojem jego
196
choroby. Przedstawiê Swiatu dramat udrêczonej duszy Van Dorna, utrwalony
w ka¿dym kolejnym pejza¿u.
To byÅ‚o typowe dla Myersa: wyjSæ od jakiegoS naci¹gniêtego zaÅ‚o¿enia
i pod¹¿yæ za nim a¿ do granic mo¿liwoSci. Nie chcê byæ xle zrozumiany.
DokonaÅ‚ wa¿nego odkrycia. Ale nie wiedziaÅ‚, kiedy siê zatrzymaæ. Nie je-
stem historykiem sztuki, lecz przeczytaÅ‚em wystarczaj¹co du¿o, by wiedzieæ,
¿e tak zwana krytyka psychologiczna, polegaj¹ca na analizie wielkiej sztuki
jako przejawu choroby, od dawna jest uwa¿ana za Slepy zauÅ‚ek. JeSli Myers
wrêczy Stuyvesantowi pracê psychologiczn¹, nadêty dureñ wpadnie w szaÅ‚.
To byÅ‚o jedno zÅ‚e przeczucie zwi¹zane z planami Myersa. Drugie niepo-
koiÅ‚o mnie znacznie bardziej. Zamierzam pod¹¿yæ tropem malarza, powie-
dział. Dopiero po wyjSciu z muzeum, podczas spaceru w Central Parku zro-
zumiałem, jak dosłownie Myers traktował swój zamiar.
Wyje¿d¿am na poÅ‚udnie Francji oznajmiÅ‚.
To znaczy do&
La Verge. DokÅ‚adnie. WÅ‚aSnie tam chcê napisaæ pracê.
Ale¿&
Czy istnieje miejsce bardziej odpowiednie? To wioska, w której Van
Dorn zaÅ‚amaÅ‚ siê nerwowo i w koñcu postradaÅ‚ zmysÅ‚y. JeSli to bêdzie mo¿li-
we, wynajmê ten sam pokój, w którym mieszkaÅ‚.
Myers, to chyba przesada, nawet jak na ciebie.
Ale ma sens. Chcê pogr¹¿yæ siê w pracy. Potrzebujê atmosfery, ¿eby
znalexæ odpowiedni nastrój do pisania.
Ostatnim razem, kiedy pogr¹¿yÅ‚eS siê w pracy, zawaliÅ‚eS caÅ‚e mieszka-
nie reprodukcjami obrazów Van Dorna, nie spaÅ‚eS, nie jadÅ‚eS, nie myÅ‚eS siê.
Mam nadziejê&
Przyznajê, ¿e wtedy za bardzo siê zaanga¿owaÅ‚em. Ale wtedy nie wie-
działem, czego szukam. Teraz znalazłem to i jestem w dobrej formie.
Wygl¹dasz na przemêczonego.
Złudzenie optyczne powiedział Myers z uSmiechem.
Chodx, postawiê ci obiad i drinka.
Przykro mi, ale nie mogê. Muszê zÅ‚apaæ samolot.
Wyje¿d¿asz dzisiaj? Ale¿ nie widziaÅ‚em ciê od&
Postawisz mi ten obiad, kiedy skoñczê pisaæ pracê.
Nie postawiÅ‚em mu obiadu. SpotkaliSmy siê jeszcze tylko jeden raz z po-
wodu listu, który mi wysÅ‚aÅ‚. Albo raczej kazaÅ‚ to zrobiæ pielêgniarce. To ona
zapisaÅ‚a jego sÅ‚owa i dodaÅ‚a parê zdañ od siebie. Myers nie mógÅ‚ pisaæ, bo siê
oSlepił.
197
MiaÅ‚eS racjê, nie powinienem byÅ‚ tu przyje¿d¿aæ. Ale czy ja kiedykolwiek
posÅ‚uchaÅ‚em dobrej rady? Zawsze wiedziaÅ‚em lepiej, prawda? Teraz ju¿ za
póxno. To, co pokazaÅ‚em Ci wtedy w Met, to byÅ‚ tylko pocz¹tek. OdkryÅ‚em
prawdê i nie mogê jej znieSæ. Nie powtarzaj mojego bÅ‚êdu. Nigdy wiêcej nie
patrz na obrazy Van Dorna, bÅ‚agam Ciê. Nie mogê wytrzymaæ bólu. Potrze-
bujê odpoczynku. Jadê do domu. Trzymaj siê ciepÅ‚o, maluj dobrze. Kocham
Ciê. Twój przyjaciel na zawsze,
Myers
Pielêgniarka zaczêÅ‚a od tego, ¿e przeprosiÅ‚a za swój sÅ‚aby angielski.
WyjaSniÅ‚a, ¿e musiaÅ‚a siê nauczyæ tego jêzyka, bo czasem opiekowaÅ‚a siê
starszymi Amerykanami na Riwierze. WyjaSniÅ‚a, ¿e rozumie znacznie lepiej
ni¿ mówi i pisze, i ma nadziejê, ¿e to, co zapisuje, bêdzie miaÅ‚o sens. Nie
miaÅ‚o, ale nie z jej winy. Myers bardzo cierpiaÅ‚, musiaÅ‚ za¿ywaæ morfinê. Nie
mySlaÅ‚ trzexwo. To cud, ¿e w ogóle udaÅ‚o mi siê zÅ‚o¿yæ sÅ‚owa w zdania.
Pañski przyjaciel zatrzymaÅ‚ siê w naszym jedynym hotelu. Dyrektor mówi,
¿e maÅ‚o jadÅ‚ i jeszcze mniej spaÅ‚. Jego praca naukowa staÅ‚a siê obsesj¹. Po-
kój zapeÅ‚niÅ‚ reprodukcjami obrazów Van Dorna. StaraÅ‚ siê naSladowaæ jego
rozkÅ‚ad dnia. ¯¹daÅ‚ farb i płótna, odmawiaÅ‚ posiÅ‚ków i nie otwieraÅ‚ drzwi.
Trzy dni temu właSciciela zbudził krzyk. Drzwi były zablokowane. Dopiero
trzem mê¿czyznom udaÅ‚o siê je wywa¿yæ. Pañski przyjaciel wykÅ‚uÅ‚ sobie oko
koñcem pêdzla. Klinika tutejsza jest znakomita. Pañski przyjaciel odzyska
zdrowie fizyczne, ale nigdy nie bêdzie widziaÅ‚. Martwiê siê o jego umysÅ‚.
Myers powiedziaÅ‚, ¿e jedzie do domu. List dotarÅ‚ do mnie po tygodniu.
ZakÅ‚adaÅ‚em, ¿e jego rodzice zostan¹ powiadomieni telefonicznie albo przez
telegram. Pewnie jest ju¿ w Stanach. WiedziaÅ‚em, ¿e mieszkaj¹ w Denver,
ale nie znaÅ‚em ich imion ani adresu, musiaÅ‚em wiêc zadzwoniæ na informa-
cjê, a póxniej do wszystkich Myersów w Denver. Wreszcie nawi¹zaÅ‚em kon-
takt. Nie z rodzicami, ale z ich znajomym pilnuj¹cym domu. Myersa nie przy-
wieziono do Stanów. To rodzice pojechali do niego. ZÅ‚apaÅ‚em nastêpny sa-
molot. W ten weekend miaÅ‚em braæ Slub, choæ teraz nie ma to pewnie
wiêkszego znaczenia.
La Verge znajduje siê piêædziesi¹t kilometrów od Nicei w gÅ‚¹b l¹du. Droga
wiÅ‚a siê wSród sadów oliwnych i zielonych pół, wzgórz zwieñczonych cypry-
sami, czasem omijaÅ‚a wysokie skaÅ‚y. Przeje¿d¿aj¹c koÅ‚o jednego z takich sa-
dów doznaÅ‚em dziwnego wra¿enia, ¿e ju¿ go kiedyS widziaÅ‚em. Kiedy znala-
198
zÅ‚em siê w La Verge, dejà vu opadÅ‚o mnie z jeszcze wiêksz¹ siÅ‚¹. Pomijaj¹c
budki telefoniczne i druty elektryczne, wszystko wygl¹daÅ‚o dokÅ‚adnie tak
samo, jak na obrazach Van Dorna. Od razu rozpoznaÅ‚em w¹skie, pokryte
kocimi Å‚bami uliczki unieSmiertelnione dziêki obrazom wielkiego malarza.
SpytaÅ‚em o drogê. Bez trudu odnalazÅ‚em Myersa i jego rodziców.
Po raz ostatni zobaczyłem twarz przyjaciela, gdy grabarz kładł wieko na
jego trumnie. Ledwie widziaÅ‚em szczegóły, ale mimo piek¹cych Å‚ez mogÅ‚em
oceniæ, ¿e miejscowy szpital rzeczywiScie jest tak dobry, jak napisaÅ‚a w li-
Scie pielêgniarka. Myers miaÅ‚ szansê prze¿yæ.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]