[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wolności! I tu właśnie musisz mi pomóc.
Harry spojrzał na markiza.
 96
 Oczywiście, \e ci pomogę. Przynajmniej będziesz myślał o
czym innym.
 Co chcesz przez to powiedzieć?  zapytał markiz.
 Mam dla ciebie złe wiadomości.
Markiz zesztywniał i zanim przyjaciel zdą\ył cokolwiek
powiedzieć, wiedział, z czym przyszedł Harry.
 Dzisiejszej nocy zmarł lord Caton!  zaczął
przyjaciel.
Tego się markiz spodziewał, ale z głosu Harry'ego domyślił się, \e
chodzi o coś więcej.
 Moja przyjaciółka Irenę, która przyjedzie na
bal do zamku, otrzymała wczoraj list od Yasminy
Caton  ciągnął Harry.
Markiz wiedział ju\, co było w tym liście.
 Yasmin napisała Irenę, oczywiście w wiel
kiej tajemnicy, \e poprosiłeś ją, by została twoją \oną, jak tylko
będzie wolna. Powiadomiła ją te\,\e urodzi twoje dziecko!
Markiz spodziewał się takich wieści, a jednak słowa
Harry'ego uderzyły go jak strzała. Podniósł się i odwrócił plecami
do przyjaciela, spoglądając na kominek, który, teraz w lecie,
wyło\ony był kwiatami.
 To kłamstwo!  powiedział z naciskiem po kilku
minutach milczenia.
 Wiem!  odpowiedział Harry.  Ale co zamierzasz z
tym zrobić?
 97
Markiz odwrócił się.
 A co, u diabła, mogę zrobić?  zapytał.
Zia wracała z Bond Street zachwycona, \e mogła zobaczyć
najnowsze i najbardziej wyszukane fasony.
Markiza zamówiła całe mnóstwo sukien, które poleciła
dostarczyć do przymiarki do domu Okehamptonów. A Zia, którą
zmuszono w klasztorze do noszenia ohydnej czarnej sukni i sztywnej
bawełnianej bielizny odpowiedniej dla zakonnicy, rozkoszowała
się widokiem jedwabnych nocnych koszulek i szlafroków w sklepie
z elegancką damską bielizną.
 To wszystko jest tak emocjonujące!  powiedziała, kiedy
wracały na Park Lane.  Jak\e mam pani dziękować za
łaskawość wobec mnie?
 Bawię się równie dobrze, jak i ty!  odparła babka markiza.
 Przypuszczam, \e ka\da kobieta marzy o chwili, kiedy będzie ją
stać na najdro\sze i najpiękniejsze stroje.
Zia milczała przez chwilę, po czym zapytała:
 Czy pomo\e mi pani obdarzyć pieniędzmi
tych, którzy ich potrzebują.
Starsza pani popatrzyła w zadumie na dziewczynę.
 Naturalnie, \e ci pomogę, kochanie  odpowiedziała.
 98 
 Jestem pewna, \e jego lordowska mość tak\e będzie w stanie
mi doradzić  mówiła dalej Zia  poniewa\ nie chcę dowiedzieć
się, \e wszystko, co dam dla biednych, znalazło się w kieszeni
kogoś w rodzaju ojca Proteusa.
 Jesteś bardzo rozsądna, moje dziecko, i taka musisz
pozostać. Pieniądze to odpowiedzialność i cieszę się, \e chcesz
pomagać innym, mniej szczęśliwym od ciebie.
 Oczywiście, \e chcę  odpowiedziała Zia  i chciałabym,
jeśli jego lordowska mość mi pozwoli, wysłać kogoś kompetentnego i
\yczliwego do opieki nad starymi zakonnicami w klasztorze.  Tu
Zia westchnęła.  Często były głodne, podczas gdy ojciec
Proteus, jestem tego pewna, ucztował ze swoimi wspólnikami.
 Porozmawiam o tym z wnukiem  obiecała markiza.
 Mam tylko nadzieję  w zadumie powiedziała Zia  \e
ojciec Proteus i ci okropni ludzie, którzy byli z nim, siedzą ju\ za
kratkami.
O to właśnie zapytała markiza po kolacji, gdy jego babka
udała się na górę, a Harry'ego, który zjadł z nimi posiłek, nie
było w pokoju.
Podczas kolacji rozmawiali o wszystkim, tylko nie o
prze\yciach Zii w Kornwalii. Jednak dziewczyna była na tyle
inteligentna, by zauwa\yć, \e markiz coś przed nią ukrywa.
 99
Teraz kiedy odprowadziwszy babkę do sypialni, wrócił do
salonu, Zia go zagadnęła:
 Miał pan zapewne wiadomości od namie
stnika królewskiego i komisarza policji. Co zrobili z ojcem
Proteusem?
Markiz chciał skłamać, ale pomyślał, \e to byłby błąd. Zawahał
się chwilę nad odpowiedzią, a Zia zapytała szybko:
 On uciekł, prawda?
 Tak  z wahaniem przyznał markiz.  Kiedy policja
dotarła do klasztoru, nie było śladu ani po nim, ani po jego
ludziach.
Zia splotła palce, a w jej oczach markiz zobaczył strach.
 On nigdy mi nie wybaczy i bez względu na to, czy
dostanie moje pieniądze, czy nie, będzie chciał mnie... zabić...
 Bzdura!  ostro powiedział markiz.  Nie wolno ci tak
myśleć! Uciekł, poniewa\ się bał, a ktoś musiał go ostrzec, \e
policja chce go aresztować. Mógł wsiąść na statek do Ameryki albo
ukrywa się w Szkocji czy południowej Anglii. Wie, \e teraz nie
wyciągnie od ciebie \adnych pieniędzy.
 Ale... mo\e chcieć się... zemścić.
 Nie, jeśli nie będzie się to mu opłacało  odparł markiz.
 Bądz rozsądna, Zio. Pamiętaj, \e teraz, kiedy jesteś ze mną, on
wie, \e nic nie zyska tropiąc ciebie. Istnieje wiele innych kobiet na
świecie, od których będzie próbował wydusić pieniądze.
 100
 Ma pan rację... naturalnie!  powiedziała Zia.  Mimo
to... boję się.  Wzdrygnęła się i dodała cichutko: 
Mieszkałam z nim pod jednym dachem... Wiem, jaki jest
bezlitosny... i z jaką determinacją robi to, co zamierzył.
 Powtarzam  przerwał jej markiz  nie stanowi on
\adnego niebezpieczeństwa ani dla ciebie, ani dla mnie, więc
zapomnijmy o nim!  I widząc zmartwioną twarz Zii dodał: 
Dziś wieczorem przyje\d\a siostra Marta. Zastanów się nad tym, co
mo\emy dla niej zrobić.
 Przyje\d\a tutaj?  zapytała Zia.  Tak się cieszę! Czy
ojciec Proteus nie skrzywdził jej?
 Mo\e nie jest a\ tak niebezpieczny, jak sądzisz 
za\artował markiz, ale w oczach Zii zobaczył strach i wiedział, \e
\adne słowa nie rozwieją jej obaw.
Było po północy, kiedy pod eskortą policjanta do domu
Okehamptonów przyjechała siostra Marta. Zgodnie z poleceniem
markiza, pan Barrett zabrał ją na górę do ochmistrzyni, która
wprowadziła dziewczynę do przytulnej sypialni. Podczas gdy poko-
jówka rozpakowywała małą walizkę gościa, przyniesiono na tacy
kolację. Siostra Marta z przyjemnością wszystko zjadła, a potem
poło\yła się do łó\ka i zasnęła w spokoju. Obudziła się wcześnie,
bo przywykła do porannych modlitw w kaplicy; rozejrzała się po
sypialni, która wydała jej się ogromna.
 101 
Myślała właśnie o chorobie starego księdza, który w ostatnich
miesiącach naprawdę cię\ko zaniemógł, gdy otworzyły się drzwi
i do pokoju zajrzała Zia. Zobaczywszy, \e siostra Marta ju\ nie
śpi, wydała okrzyk radości i podbiegła do jej łó\ka.
 Nareszcie jesteś! Tak się cieszę, \e cię widzę! 
zawołała.
Potem, gdy przyjrzała się bli\ej dziewczynie, zapytała:
 Co się stało? Skąd masz te siniaki na twarzy?
 Saul mnie uderzył!  odpowiedziała siostra Marta. 
Pamiętasz tego mę\czyznę z blizną?
Zia usiadła na łó\ku.
 Tak i zawsze bałam się, \e któryś z nich mo\e nam zrobić
krzywdę. Co się działo po mojej ucieczce?
 Popchnęli mnie i chyba straciłam przytomność 
odparła siostra Marta.  Pózniej dowiedziłam się, \e ojciec
Proteus, pomimo zranionej nogi, opuścił klasztor razem z
czwórką swych wspólników i zabrał ze sobą wszystkie wartościo-
we rzeczy.
Zia patrzyła na nią, szeroko otwierając oczy, a siostra Marta
dalej opowiadała głosem, w którym brzmiało przera\enie.
 Trudno ci będzie w to uwierzyć, Zio, ale
ojciec Proteus ogołocił cały ołtarz. Zabrał lichtarze,
naczynia na komunię, nawet krzy\e, bo większość
z nich zrobiona była ze srebra.
 102  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl