[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Długo czekałaś? - spytał.
- Nie. Zobaczyłam cię z daleka.
Wciąż na nią patrzył. Jego słowa nabierały głębszego sensu.
Przysunął się do niej. Głaszcząc ją po twarzy, wyszeptał jej imię.
Potem schylił się i przycisnął usta do policzka kochanej kobiety.
Rana wstrzymała oddech. Stała bez ruchu. Zgnietli stokrotki, które trzymała przy piersi. Poczuła na rękach
wilgoć płatków.
Trent pachniał letnim słońcem i wodą kolońską. Chciała wdychać ten aromat. Czuła na policzkach szybki,
urywany oddech. Pragnęła z całego serca objąć tego mężczyznę i zatrzymać go przy sobie na zawsze.
Trent nagle cofnął się.
- Chodźmy stąd - powiedział, biorąc Ranę za rękę i prowadząc przez pasaż.
- Jak twoje ramię? - spytała, gdy znów przedzierali się samochodem przez zatłoczone ulice.
Roześmiał się.
- Pytałaś mnie już o to kilka razy.
- I ani razu nie otrzymałam odpowiedzi. Co orzekł lekarz?
- Stwierdził, że wszystko powinno być dobrze, nim wyjadę na obóz.
- To wspaniale! - Starała się ukryć smutek, który ogarnął ją na myśl o wyjeździe Trenta. Wiedziała, że niebawem
zniknie z jej życia na zawsze.
- Wypoczynek zaczyna procentować. - Uśmiech rozjaśnił opaloną twarz Gamblina. - Jesteś głodna? Nie jedliśmy
dziś lunchu.
Zabrał ją do meksykańskiej restauracji.
„Cantina” przypominała knajpę, jaką często pokazują w westernach. Napis nad drzwiami był tak wytarty, że dało
33
się z niego odczytać tylko parę liter. Ciemne okna udekorowano jaskrawymi, sztucznymi kwiatami.
- Nie przejmuj się tym - powiedział Trent, parkując samochód. - Przekonasz się, że jedzenie jest wyśmienite.
Żartowali i śmiali się podczas posiłku, jaki Gamblin zamówił u monstrualnie otyłej kobiety, która pogłaskała go
poufale po policzku i nazwała „Angelito”.
Po wyjściu z restauracji pokazywał Ranie miejsca rzadko odwiedzane przez turystów.
Kiedy wrócili do Galveston, było już ciemno. Ruby czekała na nich przy tylnym wejściu.
- Niepokoiłam się o was - powiedziała. - Trent, obiecałeś zabrać mnie wieczorem na kręgle!
Gamblin uśmiechnął się do ciotki.
- Pamiętasz! Czekałaś na to cały tydzień. Czy Rana może pójść z nami?
- Ależ tak! - zgodziła się Ruby. - Będzie jeszcze weselej.
Rana nie chciała psuć jej wieczoru. Ciotka miała go spędzić z ulubionym siostrzeńcem.
- Kiepsko gram w kręgle. Idźcie sami. Jestem zmęczona i chciałabym się wcześniej położyć.
Miała nadzieję, że Trent poczuje się zawiedziony.
- Pozamykaj dobrze drzwi - powiedział na pożegnanie. Czuła, że wolałby zostać z nią niż towarzyszyć ciotce.
Przesłał Ranie miły uśmiech.
W pokoju włożyła stokrotki do wazonu i ustawiła go w takim miejscu, by mogła na nie patrzeć, kąpiąc się w
wannie. Ledwo wyszła z łazienki, gdy zadzwonił telefon.
- Gdzie byłaś przez cały dzień? - spytał mrukliwy głos.
- Cześć, Morey. Musiałam pojechać do Houston. Byłbyś dumny z pieniędzy, które przywiozłam.
- Szkoda, że nie dostanę procentu! - Rana znów zaczęła się zastanawiać, czy Morey nie popadł w kłopoty
finansowe przez hazard, lecz nim zdążyła o to spytać, przeszedł do rzeczy.
- Przemyślałaś moją propozycję?
- Tak, Morey.
- Oszczędź mnie.
- Nie przyjmuję oferty.
Rozważyła wszystkie aspekty swojej decyzji. Jeszcze wczoraj wieczorem cieszyła ją myśl o powrocie do roli
modelki.
Ale dzisiaj, gdy Trent ofiarował jej kwiaty, uświadomiła sobie, ile się zmieniło. Mężczyzna jest dla niej miły i nie
zważa na urodę. Stokrotki nie były hołdem złożonym piękności, lecz duszy kobiety.
Nie chciała wracać do świata pozorów, gdzie uważano ją za przedmiot. Dostrzegano tylko jej piękną twarz i
ciało.
- Czy wiesz, co odrzucasz. Rano?
- Proszę, nie namawiaj mnie, Morey.
Westchnął zawiedziony, lecz nic nie powiedział.
Rozmawiali jeszcze o innych sprawach. Rana pytała o zdrowie matki. Morey określił jej charakter mocnymi
słowami, ale zapewnił, że Susan ma się dobrze.
- Będzie wściekła, gdy dowie się, że odrzuciłaś tę ofertę. A ponieważ jesteś daleko, wyładuje złość na mnie.
- Przykro mi!
- Tak! Myślę, że jesteś trochę narwana, ale wciąż bardzo cię lubię.
- Ja też cię uwielbiam, Morey. Przepraszam, że sprawiłam ci przykrość.
- Przyzwyczaiłem się już do kłopotów. Rano.
Pożegnali się. Żałowała, że nie potrafi bardziej cieszyć się ze swej decyzji. Rozmowa z Morey’em pozostawiła
nieokreślone uczucie smutku i tęsknoty.
Spojrzała na bukiet stokrotek. Niczym promień słońca przywrócił jej pogodny nastrój. Zasnęła szczęśliwa.
34
Spała długo. Gdy otworzyła oczy i spojrzała w okno, słońce stało już wysoko. Zegar potwierdził, że jest późno.
Wstała i zauważyła w drzwiach kartkę.
Pukałem dwa razy bez skutku. Tak, często podsłuchuje pod twoimi drzwiami. Domyślam się, że zasnęłaś. Masz
prawo. Do zobaczenia!
Kartki nie podpisano, lecz niedbały charakter pisma i żartobliwa treść były takie znajome.
Rana ubrała się i zeszła na dół. Nie spotkała nikogo.
Wyszła na podwórze i postanowiła zajrzeć do szkłami. Starsza pani często tam pracowała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]