[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamyślony wyraz. - Zawsze, kiedy wydawało mi się, że chcę tylko
ekspresowego romansu, przekonywałam się, że sama siebie
oszukuję. Widzisz, ja nie czuję się dobrze, kiedy mam zobowiązania.
Napędzają mi one cholernego stracha i nigdy nie potrafiłam długo
podtrzymywać znajomości. Tak więc, kiedy naprawdę coś do kogoś
czuję, ani przez chwilę nie dopuszczam myśli, że to  na zawsze".
Nabieram się, wmawiając sobie, zechcę tylko dobrego seksu i
szybkiego zakończenia całej sprawy, ale to wielkie, wierutne
kłamstwo. Potem biorę się do rujnowania tego, co między nami jest
wyjątkowe, gdyż wiem, że z tego i tak nic nie wyjdzie. - Zaśmiała się
smutnym, urywanym śmiechem. - To nie jest aż tak bardzo głupie,
co?
- Przynajmniej rozumiesz, co robisz i dlaczego. Taka autoanaliza
wywarła wrażenie na Annabelle.
Ale w sprawach dotyczących Bena czuła się ciągle tak, jakby
błądziła w gęstej mgle.
- Tak, teraz już to rozumiem. Ale kilka moich ostatnich romansów
było niemal samobójczych. To właśnie Ben poradził mi, żebym
poszła do psychoanalityka i sprawdziła, co się dzieje z moją głową.
Chodzi o to, że moje zachowanie dotyczy również Jasona. Biedne
97
RS
dziecko musi znosić moje kolejne sympatie. Poszłam więc do tej
znanej specjalistki, Ellen. Jeśli będziesz potrzebowała z kimś
porozmawiać, dam ci jej numer.
Annabelle zarejestrowała tę informację. Może jej się przyda?
Wyciągnęła rękę i dotknęła dłoni Daisy.
- Dziękuję ci, że jesteś w stosunku do mnie tak otwarta i uczciwa.
To... to pomaga, gdy rozmawia się o tych sprawach.
- Zdaje mi się, że to głównie ja mówiłam - parsknęła Daisy. -
Obnażanie duszy to nie twoje hobby, prawda?
Stwierdzenie to było tak naturalne i pełne akceptacji, że
Annabelle nie mogła się obrazić.
Poza tym była to prawda.
- Po prostu nigdy nie miałam bliskiej przyjaciółki, z którą
mogłabym porozmawiać. Chyba wymaga to treningu.
- Cóż, wiesz, że umiem słuchać tak samo jak kłapać szczękami.
Trenuj, kiedy zechcesz.
Annabelle skręciła na parking obok biur Midasa i wyłączyła silnik.
- Już prawie czas na lunch. Muszę kupić nowe szorty, a w centrum
handlowym jest wyprzedaż. Chcesz się przejechać po zakupy?
Oczy Daisy zaiskrzyły się.
- Czy ma to oznaczać, że jesteśmy kumpelkami od serca, czy po
prostu na gwałt potrzebujesz szortów?
Annabelle zaśmiała się.
- I to, i to, ty chytrusie. - Przekręciła kluczyk i znów uruchomiła
silnik. - Lepiej spływajmy stąd szybko, bo Johnny wynajdzie jakiś
pretekst, by pojechać z nami.
Daisy rzuciła jej przebiegłe spojrzenie.
- Albo zjawi się Ben, a ty mnie wyrzucisz i pojedziesz z tyłu na
jego motorze.
Kiedy nieco po pierwszej Annabelle wróciła do biura, zastała
wiadomość, że ma jak najszybciej zadzwonić do Nigela Forbesa.
Wybierała numer, czując, że żołądek podjeżdża jej do gardła.
Wymienili zwykłe uprzejmości, a potem w głosie Nigela pojawiły
się tony bardziej ponure.
98
RS
- Annabelle, po naszym ostatnim spotkaniu przejrzałem twoje
dokumenty.
Zacisnęła palce wokół słuchawki i czuła, jak poci się pod pachami.
Głos Nigela brzęczał w dalszym ciągu, a jej serce łomotało coraz
bardziej, w miarę jak tłumaczyła sobie fachowe sformułowania
Forbesa na język potoczny.
- Annabelle, chciałbym, byś rozumiała, że nie wzywamy cię do
natychmiastowego zwrotu pożyczek czy wyrównania debetu na
twoim rachunku - nic aż tak drastycznego - ale niestety musimy tym
razem odmówić ci dalszych pożyczek. Oczywiście, będziemy
regularnie przeglądać twoje dokumenty i ta sytuacja może w każdej
chwili ulec zmianie.
Gdy dotarł do niej sens tych słów, z wysiłkiem starała się
powstrzymać drżenie głosu.
- Poczekaj chwilkę. Chcesz mi powiedzieć, że właśnie
odmówiliście mi dalszych kredytów. Czy dobrze rozumiem, Nigel?
Odchrząknął kilkakrotnie.
- Niestety, tak. Możesz to tak rozumieć. Faktycznie.
- Nigel - wzięła głęboki oddech i czuła, że pokój się kołysze -
Nigel, z pewnością rozumiesz, jakie to będzie miało następstwa dla
firmy. Nie muszę ci wyjaśniać, że potrzebujemy kapitału
obrotowego, byśmy mogli na bieżąco funkcjonować. Nie bardzo
rozumiem, dlaczego ty... robisz takie rzeczy.
Głos jej się załamał. Przełknęła ślinę, przeklinając się w duchu za
brak opanowania. Dobrze, że ta rozmowa odbywała się przez
telefon, więc Nigel nie widział, jak działają na nią jego rewelacje.
Przez kilka długich sekund nie odpowiadał.
- Annabelle, ze względu na naszą... przyjazń... będę z tobą szczery.
- Odchrząknął kilka razy i dodał niezręcznie: - Z tego, co widziałem w
ciągu ostatnich kilku tygodni, jest jasne, że w waszym systemie
powinno być więcej sprawozdawczości.
Czekała na dalszy ciąg, a kiedy stało się dla niej jasne, że Nigel nic
więcej nie ma zamiaru powiedzieć, wyjąkała:
- Sprawozdawczości? W naszym systemie?
99
RS
Równie dobrze mogłoby to być powiedziane w obcym języku. Nie
miała zielonego pojęcia, o czym mówi Nigel Forbes, ale było jasne, że
nie należy mu się sprzeciwiać.
- Zdajesz sobie sprawę, że będę musiała przejrzeć wszystkie opcje
i zrobić to, co uznam za najlepsze dla firmy.
Była z siebie dumna, że odgrzebała w pamięci takie mężne,
wyzywające słowa. Nigel jednak musi zdawać sobie sprawę równie
dobrze, jak ona, że uzyskanie obecnie przez nich kredytu w innym
banku jest nieprawdopodobne.
- Oczywiście. - Znów chwilę milczał, a potem wyrzucił z siebie: -
Mam nadzieję, że nie wpłynie to na nasz, hm... związek, Annabelle.
Poczuła nagłą chęć, by zaśmiać się histerycznie i podać mu numer
psychoanalityka Daisy.
Jeśli Nigel uważał ich wzajemne stosunki za jakiś  związek",
potrzebował konsultacji z Ellen znacznie bardziej niż ona.
Odłożyła słuchawkę, oparła głowę o biurko i wybuchnęła
płaczem. Rozpaczliwie pragnęła pogadać z Cyrilem, lecz wyszedł na
całe popołudnie, nie zostawiając numeru sekretarce. Johnny również
był nieosiągalny - poszedł na zebranie kupców nieruchomości. Daisy
wyszła natychmiast po ich wyprawie na zakupy, by zabrać Jasona do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl