[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Quartermaina", głosił inny. Wywnioskowała z tego, że sztuka
dotykała ponownie tego samego wątku - stosunków drapieżnej
kobiety z naiwnym mężczyzną.
We wtorek wieczór, gdy Felicity zmywała naczynia po
kolacji, nieoczekiwanie zjawił się Lawson. W jednej ręce niósł
pakunek w brązowym papierze, a w drugiej bukiet kwiatów.
Felicity zaniemówiła.
- Czy zastałem Bryony? - spytał.
- Właśnie położyłam ją do łóżka. - Zrzuciła fartuch i
wytarła o niego ręce. - Jeszcze nie śpi. Proszę wejść.
Rozdział 5
Lawson położył kwiaty na stoliku w hallu i poszedł za
Felicity. Cichy odgłos jego
kroków tuż za nią odbierał jej odwagę i prawie potykała
się spiesząc, by znalezć się już na górze. Zaprowadziła go do
pokoju Bryony, który słabo oświetlała nocna lampka.
- Zpisz już? - wyszeptała. - Nie.
- Masz gościa. - Felicity zapaliła światło przy łóżku a
dziewczynka usiadła mrużąc oczy.
- Dobry wieczór, Bryony. Proszę, to dla ciebie, kochanie.
Mam nadzieję, że teraz czujesz się już dobrze po tamtym
nurkowaniu.
- Tak, dziękuję. - Dziewczynka zaczęła rozrywać
opakowanie. - To Maggie - Ann! - krzyknęła zachwycona,
tuląc do siebie lalkę.
Felicity znowu zaniemówiła.
- Jak to...?
- Utknęła na kracie tamy w dole strumienia - wyjaśnił
Lawson. - Jeden z ogrodników znalazł ją dziś rano, a Win
rozpoznała ją. - Przykucnął na podłodze koło łóżka Bryony i
położył rękę na jej lśniących, złotych włoskach. - Pani Pilgrim
wykąpała twoją lalkę w pralce automatycznej. Zdaje się, że
Maggie - Ann była zadowolona.
- Tak, ona lubi pralkę. Zawsze macha mi ręką, gdy wiruje
w wodzie. Z trudem udało mu się zachować powagę.
- Uważam, że wygląda całkiem, całkiem. Wcale nie
gorzej niż przed pływaniem w strumieniu, prawda?
- Jest piękna. - Bryony przyglądała mu się z
uwielbieniem. - Wyratował pan nas obie.
- Co miałaś powiedzieć panu Quartermainowi? -
przypomniała Felicity. Bryony wsunęła rękę w dłoń Lawsona.
- Przykro mi, że wpadłam do wody i naraziłam pana na
kłopoty. Dziękuję za uratowanie mnie i przywrócenie do
życia.
- Proszę bardzo, skarbie. Tylko więcej już tego nie rób -
uśmiechnął się.
Troy, słysząc ich głosy, zjawił się teraz w drzwiach,
ubrany w piżamę. Miał smutną minę, jakby podświadomie
cierpiał z powodu zainteresowania, jakie okazywano siostrze.
Lawson wyciągnął z kieszeni komplet mazaków ze znakiem
firmowym linii lotniczej.
- Otrzymałem je w samolocie. Pomyślałem, że może ci
się przydadzą.
- Coś takiego! - Troy rozpromienił się. - Dzięki.
Felicity poczuła, że coś ściska ją za gardło. Odchrząknęła
głośno. Lawson rozejrzał się wokoło.
- Dostałaś ładny pokój, Bryony. Podoba mi się twój
pojazd z bajki. I kucyki.
- Ciocia Fliss je zrobiła - wyjaśnił Troy. - Ona zrobiła
wszystko sama. Jest zdolna, prawda? Wzrok Lawsona spotkał
się z oczyma Felicity.
- Bardzo - powiedział krótko.
- Proszę zobaczyć mój pokój - zapraszał Troy. - Moje
łóżko jest piracką łajbą. Lawson podniósł oczy na Felicity.
- Czy można?
- Bardzo proszę.
Lawson był zachwycony. Stanął przy wiszącej na ścianie
mapie wyspy skarbów i długo dyskutował z chłopcem.
- Narysowała ją ciocia Fliss - oznajmił Troy. - Ona jest...
- Zdolna - dokończył Lawson z uśmiechem na ustach. -
Tak, wiem.
Felicity przypomniała dzieciom, że czas iść do łóżek.
Niechętnie ułożyły się do snu, a ona i Lawson zeszli na dół.
Na dole spojrzała na niego z zażenowaniem, wiedząc, że
powinna coś powiedzieć, ale nagle zaschło jej w gardle. Stojąc
obok niego w małym hallu słyszała tykanie zegara i swój
nierówny oddech. Poczuła też, że serce wali jej jak młotem.
Zastanawiała się, czy on też to słyszy.
- Chciałam powiedzieć... - odezwała się zachrypłym
głosem.
Ubiegł ją, chwytając kwiaty ze stolika i machając nimi
przed jej nosem.
- Proszę przyjąć je z moimi przeprosinami.
- Ach! - Wzięła je zdumiona. Bukiet składał się z kilku
ciemierników, paru zimowych irysów i pęku zimowych
jaśminów.
- Czasami zachowuję się jak brutal - przyznał
szarmancko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl