[ Pobierz całość w formacie PDF ]

t p ³osobis o  tu: tożsamość.
Wspomnienia niebieskiego mundurka 109
Jedno było pewne: że żalu po sobie nie zostawiał.
Właóa, Krzywda
Kto go miał żałować? I za co? Czy ci, których skazywał na tak często hańbiącą
chłostę lub na  kozę , przeciągającą się nieraz do czterech i pięciu goóin? Czy ci,
Kara
dla których miał zawsze namarszczone groznie czoło, wysuniętą pogardliwie wargę,
słowa zimne, grube, oschłe, pełne pogróżek, przejmujące trwogą tych nawet, co się
do żadnej winy nie poczuwali?
Może jednak żal buóił się w tych nielicznych wybrańcach losu, którzy unikali
szczęśliwie kar szkolnych i przed którymi inspektor stawał jedynie jako rozdawca
rzeczy dobrych: nagród i pochwał?
 I to nie!
Ten grozny zwierzchnik, tak pochopny do karania i dręczenia i rozw3ający w tym
kierunku naówyczajną energię, stawał się óiwnie ociężałym, gdy szło o sprawienie
uczniowi przyjemności. Zdawało się, że z tajoną niechęcią i tylko pod przymusem
uóiela promocji i nagród  że, gdyby to od niego wyłącznie zależało, ogół uczniów
zostałby na drugi rok w tej samej klasie, a po upływie tego roku  byłby wypęóony
ze szkoły.
Niezawodnie myśli takich on nie miał  uczniom jednak zdawało się, że je czy-
tajÄ… w jego zawsze chmurnym obliczu, w oczach patrzÄ…cych ponuro spod brwi nasu-
niętych, w głosie basowym, do grzmotu głuchego podobnym.
Gdy Sprężyckiego zapytano, czy wielką radość sprawiło mu otrzymanie nagrody,
odpowieóiał:
 Nie  bo mi ją wręczył  Madej &
Cała szkoła nazywała inspektora Madejemt p t . Niebieskie mundurki zastały już to
przezwisko przez poprzedników stworzone. Dała mu podobno początek gruba laska,
niegdyś przez zwierzchnika noszona, a przypominająca pałkę Madejowąt p u .
Pod wpływem wieści o bliskim ustąpieniu inspektora, zmienił się nastrój umy-
słów w szkole  zmienił się i on sam częściowo. Nawet najmłodsi uczniowie, z prze-
nikliwością chłopcom właściwą, zrozumieli, że gdy lwu obcięto pazury, już drżeć
przed nim nie trzeba&
Zdarzało się i teraz niekiedy, że zacięte usta inspektora wyrzucały z warczeniem
kartacza grozbÄ™:
 Smarrrkacze!& Rrrózgi!&
Nagła bladość powlekała wówczas oblicza najśmielszych  wprędce jednak od-
zyskiwali odwagę, wieóąc, że te grozne chmury mogą tylko grzmieć  piorunem
nie wystrzelÄ….
Osowiał też i jakby spotulniał kulawy Szymon. Był to objaw zupełnie naturalny.
Góie niedomaga cały organizm, tam szwankować musi i ręka, czymże zaś był chromy
stróż, jeśli nie ręką inspektora?
W zwykłym czasie była to ręka ówoniąca, b3ąca i saóająca do kozy; obecnie
stała się wyłącznie ówoniącą. Ale nawet i w tym ówonieniu doświadczone ucho
starszych, wieloletnich sztubakówt p v dosłuchiwało się teraz dzwięków dawniej mu
obcych. òwonek szkolny nie krzyczaÅ‚ już z wieży tak rzeÅ›ko i rozgÅ‚oÅ›nie, jak niegdyÅ›.
Oóywał się głosem jakby zaspanym, a znawcy twieróili, że mówi:
 Chodzcie do szkoły& jeśli chcecie! A jak nie, to nie!& Pal was licho!& Uczcie
siÄ™, lub nie uczcie& wszystko mi jedno!
t p t ade  bajkowy zbój, bohater mięóynarodowego motywu  Madejowe łoże , włączanego w nie-
których krajach do regionalnych legend o zbójnikach (np. w Polsce).
t p u pa ka ade o a  maczuga legendarnego zbója Madeja, którą zabił on wielu luói, a pod koniec
życia, jako pokutnik, wbił w ziemię, góie ukorzeniła się i zakwitła jako cudowna jabłoń.
t p v s ubak (daw.)  uczeń w szkole.
Wspomnienia niebieskiego mundurka 110
Dawne ówonienie  na zmianę , które wstrząsało murami szkolnych korytarzy,
teraz było tak wątłe, że się je ledwie słyszało.
Niejednokrotnie, nauczycielowi, zapęóonemu w wykłaóie, prymus musiał prze-
rywać:
 Panie profesorze! Już ówonili na zmianę&
Nauczyciel twieróił, że to nieprawda; mięóy uczniami zdania były poóielone
 dopiero wejście następnego profesora sprawę wyjaśniało.
Upadła też powaga złośliwego stróża  bo wszystko, co na strachu tylko opar-
te, wraz ze strachem kończy się. Dawniej, gdy niebieskie mundurki wysypały się na
wielką pauzę, kulawy Szymon stawał śmiało na środku korytarza i rozkraczywszy no-
gi, przyglądał im się wzrokiem pogardliwie nienawistnym  spokojny, że go ta fala
nawet nie muÅ›nie. òiÅ› ani próbowaÅ‚ tego czynić: rozbrykane  knoty przewróciÅ‚y
go raz na ciemię i omal nie został na drugą nogę kaleką&
Przebąkiwano, że i on niedługo już tu bęóie  popasał , że lada óień skończą się
i jego  rzÄ…dy .
Przez szkołę przeciągał jakby świeży powiew, zwiastujący poranek nowej, lepszej
doby.
Z tym powiewem nadpływało zarazem niepokojące pytanie:
 Czy nowa doba bęóie naprawdę lepsza? Czy następca Madeja nie okaże się
wypadkiem drugim Madejem, w zmienionej tylko postaci?
Mgły, zakrywające bliską przyszłość, zaczęły się z wolna rozstępować. Już mię- Plotka
óy uczniami krążyło z ust do ust podawane, nazwisko nowego zwierzchnika; już
wymieniano miasto, z którego ma przybyć.
Na nieszczęście, nazwisko było dla wszystkich w P. obce; miasto  Radom czy
też Kielce  przy ówczesnych warunkach komunikacyjnych, wydawało się chłopcom
o setki mil odległe, puszczami nieprzebytymi odgroóone.
Znalazł się wszakże mięóy niebieskimi mundurkami taki bohater, który twier-
óił, że przebywał raz z ojcem b isko i owego dalekiego miasta, a nawet, że słyszał
o o rektorze, który stamtąd przybywa.
To  coś przedstawiało się groznie. Bohater utrzymywał, że nowy zwierzchnik
słynie z okrucieństwa, że najlepszym uczniom obniża własnowolnie stopnie, że ska- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl