[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rynsztunki.
Mąż był lat średnich, na którym wojenne rzemiosło poznać
było
Jelita
.
łatwo, trizymał się prosto, twarz miał marsową, zarosła, obli cze poważne i myślące.
Mruczkiem go zwali ludzie, bo mówił mało, lecz do rady był i do sprawy tak pewnym, iż się nań i
stary król, i każdy, co go znał, mógł spuścić, a spać spo kojnie.
Dlatego zawsze o syna jedynaka trwożący się Aoktek Nekandę mu dawał za towarzysza i doradcę.
Trepka, już uprzedzony, we drzwiach przyjął Szarego, wzy wając, by mówił, z czym przybywał.
Mimo męstwa widać było po nim trochę niepokoju.
Szary rozpoczął obszerną relację o swym poselstwie, o po bycie w Pomorzanach i o tym, co mu
się tam przytrafiło, mocny na to nacisk kładąc, że ów nieznany człowiek, który mu o zamierzonej
oznajmywał zdradzie, mienił się duchow nym, więc wiara mu większa mogła być daną.
Zęby zaś kto pod owe czasy kapłanem się miał czynić, nie będąc nim te go nie przypuszczano
nawet.
Trepka raz i drugi sobie powtórzyć kazał przestrogę ową i wysłuchawszy opowiadania rzekł:
Dawnom to wróżył.
Już mi tu wojewodzie z oczów zle patrzało.
Z królewiczem łagodnym i uprzejmym szorstko się obchodził, poza oczyma i uszy naszymi
wygadywał wiele, pono się i odgrażał.
Znać było, że się nie pogodzi z tym, co mu przeznaczono.
Ale król nasz stary omylił się w tym, że mu wielkorządy odbierając i województwo, nad wojskiem
wła dzy nie wziął.
A co by to pomogło?
odparł Beńko przytomny roz mowie.
Jego władza nie w tym, że on wodzem się mianuje, lecz że lat tyle rządząc, ludzi sobie zjednał i
Nałęczów a ich powinowatych, których tu jak piasku jest, będzie zawsze miał po sobie.
Z trwogi od nich i drudzy pójdą.
Jeszcze chwilkę na badanie Szarego obróciwszy, Nekanda wyszedł zobaczyć, czy do królewicza
przystęp był wolny.
Chciał bowiem zaprowadzić Floriana, aby jemu opowiedział, co przyniósł.
Za czym sieniami ciemnymi do pańskiej kom naty wwiódł Trepka posła.
Tu było na co patrzeć, bo choć gmach zamkowy stary się
wydawał i więcej ku obronie, jak dla wymyślnych wygód zbudowany, tak go umiał sobie
przybrać i przyozdobić kró lewicz, iż komnaty, które zajmował, prawdziwie królewsko wyglądały.
Na podziw tylko, jak na owe czasy, mało widać było oręża, a ten, który po ścianach gdzieniegdzie
był roz wieszony, więcej się odznaczał wytwornością i pięknością niż mocą i był więcej na występ
niż do boju przeznaczony.
Tar cze i szyszaki wschodnie, które królewicz z sobą z Węgier poprzywoził, złotem były sadzone i
czarnymi listewkami, jakby kamiennymi dziane.
Na stołach księgi widać było i pargaminy, naczynia osobli wych kształtów, w smoki, gryfy i
różne stworzenia powykuwane.
Obrazy też na złotych dnach wisiały na ścianach.
Na kobiercach i obiciach nie zbywało, bo całe ściany niektóre szytymi szpalery były poodziewane,
na których łowy i za bawy różne w rozkosznych gajach i panów a panie, jakby żywe, z ptakami
łowczymi na rękach, konie i psy widać było.
Od sklepienia zwieszały się pozłociste świeczniki, gdyby w gałęzie i liście porozrastałe.
Młody pan stał już, czekając na zapowiedzianego ziemia nina, w stroju, jaki za dnia nosił, bo go
jeszcze zrzucić nie miał czasu.
Obcisłe ubranie spodnie, pasem ujęte, na wierzch okrywała jakby opończa dostatnia, aksamitna,
jedwabiem pod bita, z rękawy rozkrojonymi, które długo się zwieszały.
Piękna twarz, włosem w pukle się zwijającym otoczona, z oczyma śmiałymi, rysów szlachetnych
i wyrazistych, więcej tym, co ją znali za młodu, królową matkę niż starego Aoktka przypominała.
Lecz było coś i ojcowskiego w czole i wejrze niu rozumnym a nieulęknionym.
Co mówiła ta młodociana jeszcze i wszystkimi młodości po żądaniami ziejąca twarz, tego sobie
Szary wytłumaczyć nie umiał.
Poczuł tylko dla niej poszanowanie i znalazł w niej dobroć i łagodność, której się nie spodziewał, a
wielką ochotę do życia i wiarę w siebie.
Choć królewicz wiedział już, że mu niedobrą niesiono wia domość, wcale się nie zdawał nią
zatrwożony.
Oczy tylko
.
błyskały ciekawością rozbudzoną.
Szary mu się do kolan skłonił, gdy królewicz, prędko go podnosząc, zagadnął:
Coście w Pomorzanach widzieli?
Więcejem, Miłościwy Panie, słyszał, niż widziałem odezwał się Florian i to mnie trwoży, że mi
twarzy ukazać nie chciano.
Począł więc rozpowiadać o tajemniczej przestrodze.
%7łe wojewoda na króla i na mnie gniewny rzekł Kazmirz wysłuchawszy to i my wiedzieli, lecz
żeby się miał przeciwko nam z Krzyżakami wiązać, ledwie do wiary!
Miłościwy Panie przerwał Nekanda lepszy ostroż ności zbytek niż ufność zbyteczna.
Trzeba się na pieczy mieć...
Jedzcież z tym wprost do króla jegomości rzekł kró lewicz jedzcie a pospieszajcie.
Powiedzcie mu, że ja też wprędce ku niemu ciągnę, bo na zamku siedzieć nie mogę, gdy wiem, że
on siwą głowę swą nastawia na nieprzyjaciel skie ciosy.
Król jegomość odezwał się Trepka nie życzył tego.
Niewiele my mu tam pomożemy, a uchowaj Boże klęski, niech by nam pana nie zabrakło, bo nas
rozszarpią.
Ja tu nie usiedzę zawołał żywo Każmirz musiemy iść, musiemyl Widzicie też, że bezpieczeństwa
większego na zamku nie będzie, niż w polu.
Wojewoda tu za długo siedział, by sobie ludzi nie zjednał.
Nas tu jak ryby w saku mogą po brać.
Nie dalibyśmy się odparł Nekanda a idąc, Miło ściwy Panie, z kimże pójdziemy?
Musimy z sobą właśnie tych tutejszych Wielkopolan ciągnąć, którzy nas w polu dla woje wody
zdradzić mogą.
Królewicz potrząsł głową.
Z dwojga złego wolę w polu być i z ojcem, niż tu sie dzieć i czekać, a nękać się próżnowaniem.
Zwrócił się do Szarego:
Wy rzekł do króla z tym pospieszajcie, bo my tez niego sobie rady nie damy, ani byśmy śmieli
się na co ważyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]