[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Już powrót jego nieraz był jej straszny; a nuż powróci innym, powróci i nie
spojrzy, odepchnie, wszak wypędził z domu!
- Niech lepiej nigdy nie wraca - mówiła sobie - wolę go tak czekać do śmierci,
niż doczekać się, czego bym nie przeżyła.
X V I
Chmurnym porankiem jesieni toczył się powóz ciężki i ładowny brzegiem jeziora,
gościńcem z daleka; powoli szły zmęczone konie po twardej grudzie. Ulana
siedziała, patrzała i poznała konie, i wyciągnęła ręce, a na krzyk, co się
chciał wyrwać z jej piersi, głosu zabrakło.
W tej chwili odsunęły się firanki powozu i okazała się głowa mężczyzny. Z
daleka, z daleka, a ona go poznała, przeczuła go. To on był.
A za nim zwieszona na jego ramieniu wychyliła się druga głowa, głowa młodej,
pięknej kobiety. Opadły ręce wzniesione, słupem stanęły oczy, zabiło silniej
jeszcze serce. Ulana już nie patrzyła na drogę, ale pobiegła ku dworkowi,
biegła, otwarła drzwi, zasłoniła oczy i padła na ziemię. A co się działo w jej
duszy? To, co w dzień ostateczny dziać się będzie ze światem naszym, a czego
słowa nie opiszą.
Tymczasem toczył się powóz przed dom i z chlebem, z soli witali słudzy panią; a
pan Tadeusz wysiadał posępny, chmurny, niespokojny, podając jej rękę. Wzrok jego
biegł wkoło, bał się spotkać wzroku Ulany, zastanowił się na oknie jej izdebki.
Ono było zaparte, milczące, ciemne. Odetchnął, weszli.
Za pierwszym powozem wtoczył się drugi i trzeci, zawrzało gośćmi, zaszumiało,
poweselało, rozruszało się wszystko. Z kominów puściły się dymy, gwar w
dziedzińcu, gwar w domu, ruch wszędzie.
I pan Tadeusz, gdy pierwsza chwila strachu minęła, rozweselił się, rozchmurzył,
gospodarował, ożywił, żonę przyjmując.
Jaka bo młoda, ładna Tadeuszowi żona! I czarne ma oczy jak Ulana, ale nie
wypłakane, błyszczące, jasne, a nad nimi toczą się brwi półkręgiem, a pod nimi
śmieje się nosek zadarty i drobne różowe usteczka się śmieją, a przy nich dwa
dołki różowe, dwa gniazdeczka śmiechu.
I wesoło, wesoło, bo ciągle się trzpiocze, biega, gada, zagląda, to poklaskuje w
dłonie, to potrzęsa główką, to przymila się do męża. Wyjrzała wszystkimi oknami,
przebiegła każdymi drzwiami, okręciła się w każdym pokoju, zwiedziła każdy kątek
i długo, długo patrzała na jezioro i za jezioro na gościniec, a potem
westchnęła.
Po kim? Dlaczego? może za matką, za rodziną, za krajem swoim? może. Nikt nie
wie, czego westchnęła. A po westchnieniu zaraz uśmiech wbiegł na usta, swawolił
w oczach, igrał w słowach. I pobiegła od okienka.
Tadeusz przyszedł do niej, wziął ją wpół, oprowadził po domu, pokazywał, oddawał
klucze i pieścił miękkimi słowy. Ona się śmiała wesoło, a czasem ukradkiem
westchnęła, ale on tego nie słyszał, nie widział.
Tak cały pierwszy dzień upłynął i wieczór jesienny smutny wiatrem, z chłodnym
deszczem, z czarnymi chmurami nasunÄ…Å‚ siÄ™ na niebo.
We dworze było jasna, wesoło, gwarno; w domku Ulany pusto, ciemno i cicho, i
smutno.
U wygasłego od dawna, od wczoraj ognia ona siedziała, patrzyła i nie widziała,
myślała, a myśli jej biegły bez ładu, to czarne, to błyszczące, to powikłane, to
krwawe. Aez w jej oczach nie było, wyschło zródło, z którego płynęły, zamarzło
razem z jeziorem.
Ona mówiła głośno sama do siebie:
- Powrócił, ożenił się - wypędził. Na co mnie żyć? Nie mam dzieci i serca dla
dzieci, nie mam nikogo. Wszyscy swoi opuścili, on porzucił. Jemu niepotrzebna i
nikomu. A wytrzymać życia nie potrafię. O nie! Umrzeć i skończyć wszystko. Choć
po śmierci pożałuje, zapłacze może i powie, żem go mocno kochała, póki życia
stało. U nich i pamięć słaba, i miłość krótka. Krzyż na mnie! Panie Boże odpuść!
I szepcząc już niezrozumiale słowa, odpasywała czerwony pas, co ściskał jej
świtę, nieprzytomnie biegając po izdebce.
- A! gdyby go zobaczyć jeszcze! Choć raz jeszcze pogadać po dawnemu, posiedzieć
chwilę. Nie, nie! Ciężej byłoby umierać, smutniej porzucić.
Z rozpuszczonymi włosy, obłąkanym wzrokiem biegła Ulana z dworka po twardej
grudzie pod okna pańskiego domu. Z okien błyskały światła, słychać było gwar
wesoły; na dworze wiał wiater chłodny i czarna ciemność smutnie w niebiosach
wisiała. Podbiegła do okna, wlepiła oczy, patrzała.
Na kominie palił się ogień, dokoła stali, siedzieli, chodzili jacyś nieznajomi
panowie, kilku za stołem grali, a wszystkich twarze były tak ożywione, wesołe,
rumiane, że aż zazdrość brała. W pośrodku stał Tadeusz z żoną: ręką wpół ją
objął, głowa jej pochyliła się na jego ramię, a oczka figlarnie patrzały na
niego. Zmieli siÄ™ do siebie szepczÄ…c coÅ› po cichu.
Ulanie zrobiło się przykro, boleśnie, śmiertelnie zakłuło w sercu, a patrzała
jednakże długo, długo od niego nie mogąc wzroku oderwać.
Ona go żegnała na zawsze!
Nareszcie gwałtem oderwała się od okna, odbiegła od dworu i puściła się ku
jezioru ściskając w ręku swój pas czerwony. Zasypaną liśćmi suchymi ścieżką
pędziła ku brzegowi, gdzie stały topole i znajoma ławka. Jeszcze raz obejrzała
się na błyszczący ogniami dwór świecący ze wzgórza, żegnała wzrokiem, potem
chwyciła za topolę i objąwszy ją rękoma zapłakała. Czerwony pas drżał jej w
ręku. Jeszcze chwilę tak stała z oczyma wlepionymi w okno, przez które ostatni
raz go widziała, potem żywo rzuciła się na ławkę i pas zarzuciła na gałąz topoli
próbując, czy ją wytrzyma, powolnie, uważnie gotując sobie śmierć, aby ją nie
zawiodła.
Wstąpiła na ławkę i spojrzała jeszcze, i jeszcze zapłakała zakładając węzeł na
szyjÄ™.
Ostatnia chwila życia oblała się łzami.
A! ja go tak kocham, jam dla niego wszystko porzuciła, poświęciła wszystko, a
on! a on!
Smutnie potrzęsła głową.
- Taka miłość tak się skończyć musiała!
Biedna Ulana przeżegnała się zwracając ku cerkwi i w powietrzu zakreśliła krzyż
w stronę dzieci zwracając, potem jeszcze spojrzała na dwór.
Za chwilę wiatr szumiał gałęzmi topoli, a na gałęzi zimne ciało Ulany wisiało.
Dwie łzy zamarzły na powiekach.
Przypisy
[1] Omelno - wieś w powiecie łuckim (Wołyń), gdzie Kraszewski był dzierżawcą od
1837 r.
[2] "L'Espérance" - "Nadzieja": czasopismo miÄ™dzynarodowe wychodzÄ…ce w Genewie,
poświęcone walce z absolutyzmem i feudalną reakcją w obronie narodów
uciśnionych. "Ulana" ukazała się tam w tłumaczeniu Władysława Mickiewicza, syna
Adama, w latach 1859-60.
[3] Tyn - płat z dębowych szczepów (objaśnienie autora).
[4] Dranica - cienka deszczułka używana do pokrycia dachów.
[5] Horodszcze - miejsce zebrań i uroczystości religijnych u dawnych Słowian.
[6] Berdo, berda - grzebień tkacki.
[7] Obłąkany - tu: nieświadomie błądzący.
[8] Adamaszkowy pawilon - daszek z kosztownej tkaniny, zawieszany dawniej nad
łóżkiem.
[9] Tabakierka z konchy - ozdobne pudełko na tabakę, zrobione z muszli.
[10] Siarniczki - zapałki.
[11] Fidybus - zwitek papieru do zapalania fajki.
[12] Króbka - rodzaj koszyka.
[13] A z witki ty (ukr.) - a skÄ…d ty?
[14] Z seła (ukr.) - z wioski.
[15] Honczar - garncarz, nazwisko powstałe z przezwiska.
[16] Kasandra - postać z "Iliady" Homera, córka króla Troi, Priama, obdarzona
darem wieszczym, przepowiedziała upadek Troi; tu: wróżka.
[17] Bohater - tu: bogacz.
[18] Berdyczów - miasto pow. w guberni kijowskiej (Ukraina) słynie z wielkich
jarmarków.
[19] Chimera - tu: kaprys, zachcianka.
[20] Krzyż na mnie - biada mi (przysłowiowy zwrot ludowy).
[21] Przystronek - kÄ…cik
[22] W rekruty - do wojska. Służba wojskowa trwała wówczas 25 lat.
[23] Pobereżnik - strażnik pilnujący brzegów lasu.
[24] Skazka (ukr.) - bajka.
[25] Egzaltować - tu: podniecać, wzruszać,
[26] Tok - tu: zabudowania gospodarskie.
[27] Bat`ko (ukr.) - ojciec.
[28] Bo - tu: doprawdy.
[29] Obłatać - obić, zbić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl